W poprzednim sezonie Aksel Lund Svindal musiał także przedwcześnie zakończyć sezon, po tym, jak zaliczył bardzo poważny upadek w trakcie zjazdu słynnym Hahnekamm. W czasie wakacji wrócił do zdrowia i był gotowy na rozpoczęcie tegorocznego Pucharu Świata.
W trzech pierwszych wyścigach Pucharu Świata trzykrotnie znalazł się na podium, dwa razy w supergigancie i raz w zjeździe. Jednak wciąż odczuwał ból w kolanie uszkodzonym w tamtym wypadku, a szczegółowe badania wykazały też problemy z łąkotką (nie była przyczepiona do kości). Wybitny narciarz nie miał innego wyjścia, jak poddać się natychmiastowej operacji i zrezygnować z reszty sezonu. Rehabilitacja Norwega i rozbrat ze stokami narciarskimi mają, według wstępnych szacunków, potrwać pół roku.
Svindal poinformował swoich fanów za pomocą mediów społecznościowych o powodach zakończenia sezonu i stwierdził: "ale jeżeli dzięki temu będę lepszy w następnym roku, to jest tego warte. Wszyscy zawodnicy sportów zimowych mają świadomość, że o najcenniejsze trofea będą walczyć nie w tym sezonie, a w następnym, kiedy odbędą się igrzyska olimpijskie w Korei."
I dlatego Svindal nie jest jedynym czołowym narciarzem alpejskim, który poinformował kibiców o zakończeniu sezonu w celu podreperowania zdrowia. Tego samego dnia zrobił to Amerykanin Ted Ligety, któremu dokuczają intensywne bóle nerwowe w lewej nodze. Ta dolegliwość trapiła go od początku sezonu i nie pozwoliła mu ścigać się na poziomie, do jakiego przyzwyczaił siebie i kibiców. Z tego powodu multimedalista olimpijski i mistrzostw świata zdecydował się na operację kręgosłupa i przedwczesne zakończenie sezonu. Nie będzie bronił tytułu mistrza globu w supergigancie zdobytego rok temu.
Mistrzostwa świata w narciarstwie alpejskim zostaną rozegrane w dniach 6-19 lutego w szwajcarskim St. Moritz.
ZOBACZ WIDEO Maciej Kot: w drużynówce w Zakopanem liczymy na zwycięstwo