Chociaż piłka nożna plażowa nie jest popularnym sportem w Polsce, zwłaszcza w odmianie kobiecej, to możemy się w niej poszczycić sporymi sukcesami. Nie tak dawno nasze reprezentantki zdobyły mistrzostwo Europy. Mamy też kilka zawodniczek, które wybijają się na arenie międzynarodowej. Zalicza się do nich Kamila Komisarczyk.
Komisarczyk ma na swoim koncie występy m.in. w klubach z Włoch i Hiszpanii. W 2025 roku nie zobaczymy jej jednak w grze. Piłkarka w okresie zimowym zerwała więzadła w kolanie. Obecnie jest po poważnej operacji i czeka ją wielomiesięczna rehabilitacja.
ZOBACZ WIDEO: Przebiegł z piłką prawie całe boisko. Fenomenalne trafienie w Niemczech!
Realia beach soccera są brutalne dla kobiet uprawiających ten sport. Kluby nie są w stanie opłacić polis ubezpieczeniowych dla zawodniczek, a nawet najlepsze piłkarki, takie jak Komisarczyk, żeby się utrzymać, muszą pracować.
Łukasz Kuczera, WP SportoweFakty: Jak twoje zdrowie po zerwaniu więzadeł w kolanie?
Kamila Komisarczyk, reprezentantka Polski w beach soccerze: Coraz lepiej każdego dnia. Jestem 11. tydzień po zabiegu, od kilkudziesięciu dni wreszcie chodzę. Początkowo musiałam całkowicie odciążać nogę ze względu na szycie łąkotki i uczyć się chodzić. Chód nie jest jeszcze poprawny, ale każdego dnia mam rehabilitację i walczę o powrót do sprawności. Wierzę, że najgorszy okres, jeśli chodzi o ból, jest już za mną.
Jak doszło do twojej kontuzji?
Zdecydowałam się zagrać w turnieju zimowym, pierwsze mistrzostwa Polski kobiet w piłce sześcioosobowej. Uznałam, że to będzie fajne przygotowanie do sezonu w piłce plażowej. W drugim meczu kolano uciekło mi do środka. Usłyszałam tylko trzask i wiedziałam, że coś niedobrego się wydarzyło. Nie mogłam w ogóle stanąć na nodze.
To pierwsza taka kontuzja w twoim życiu?
Uprawiam sport od 9. roku życia i nie miałam żadnej kontuzji, a nagle przytrafił mi się jeden z najgorszych urazów. Każdy przypadek jest inny, ale bardzo prawdopodobne, że czeka mnie rok przerwy od grania i to pod warunkiem, że rehabilitacja będzie przebiegać sprawnie i nie pojawią się żadne powikłania.
Jak to się stało, że zaczęłaś trenować tę dyscyplinę?
Tata zaszczepił we mnie ten sport, bo sam grał w piłkę za młodu. Pochodzę z małej wsi i jedynym zajęciem dla dzieciaków było wyjście na boisko. Świetnie dogadywałam się z chłopakami i zaczęłam z nimi grać. Rodzice zapisali mnie do klubu, ale w tamtych latach nie było nigdzie żadnej sekcji dziewczęcej. Grałam z chłopakami i tak to się potoczyło.
Jesteś jedną z ambasadorek beach soccera na świecie. Skąd takie wyróżnienie?
Piłka plażowa płynie w moich żyłach od 2013 roku. Występuję w rozgrywkach klubowych, międzynarodowych. Zdobyłam wraz z polską drużyną srebrny medal mistrzostw Europy. Żyję tym sportem, wrzucam dużo informacji o beach soccerze w mediach społecznościowych, grałam też w drużynach zagranicznych, stąd pojawiła się propozycja ze światowych władz, aby dać mi tytuł ambasadorki. Nawet jeśli w tym roku nie zagram na boisku, to pojawię się na turniejach jako widz i mam konkretne plany.
Jak trafiłaś do zagranicznych klubów?
Wszystko dzięki mistrzostwom Europy. W 2023 roku zdobyłyśmy srebrny medal. Właściciele i prezesi klubów obserwują mecze na tym turnieju i zapisują sobie nazwiska. Jeśli ktoś się pokaże z dobrej strony, może liczyć na telefon. Są też zaproszenia do gry w mistrzostwach Hiszpanii, pucharze Hiszpanii czy mistrzostwach Włoch.
Wraz z włoskim Cagliari zdobyłam czwarte miejsce w klubowych mistrzostwach świata. W meczu o brąz grałyśmy z dziewczynami z polskiego Red Devils Ladies Chojnice, które pokonały nas w karnych.
Nie ma wielu Polek grających w klubach zagranicznych. Akurat w Cagliari podczas mistrzostw świata spotkałam się z koleżanką Pauliną, ale trzon drużyny stanowiły Włoszki. W tym roku natomiast, kilka moich koleżanek będzie reprezentowało barwy innych klubów, z czego bardzo się cieszę i trzymam za nie mocno kciuki.
Grałaś też w innych zespołach.
Tak, to prawda. Już w 2017 roku reprezentowałam hiszpańską drużynę, z którą zdobyłam trzecie miejsce na mistrzostwach Europy. Reprezentowałam też kilka innych włoskich ekip. Byłam jedną z dwóch Polek, które jako pierwsze zagrały w barwach zagranicznych, więc to na pewno było fajne wyróżnienie.
W ubiegłym roku nasza kobieca reprezentacja zdobyła mistrzostwo Europy. Zrobiło się o nas głośno, bo Mateusz Borek powiedział, że powinnyśmy pojawić się w bikini w studiu. Obecnie jako reprezentacja jesteśmy na trzecim miejscu w światowym rankingu beach soccera.
Takie seksistowskie komentarze cię jeszcze dziwią? Pojawiają się podczas meczów?
Na szczęście nie. Może ktoś coś powie pod nosem. Zresztą nawet słowa pana Borka zostały potępione i opinia publiczna dodała nam, kobietom, otuchy. Czasy się zmieniły i to, że dziewczyna gra w piłkę, nikogo nie dziwi. To jest pozytywne. Negatywne jest to, że chociaż mówimy o odmianie futbolu, to nie rozwija się w naszym kraju tak, aby można było na tym zarabiać.
Czy wy macie obecnie jakiekolwiek wsparcie z PZPN?
Nie. Rozgrywki klubowe nie mają żadnego finansowania. Chociaż za zdobycie tytułu mistrza Polski są nagrody finansowe, w większości przeznaczane są one na pokrycie kosztów zakwaterowania i wyżywienia na turnieju. Jedynie gdy gramy w reprezentacji Polski, zawodnik może liczyć na dietę, ale nie są to duże pieniądze.
Czyli z piłki plażowej w Polsce nie można się utrzymać, mimo że jesteś medalistką klubowych mistrzostw Europy?
Zdecydowanie nie. No chyba, że jest się mężczyzną. Najlepsi zawodnicy w Polsce mogą liczyć na wynagrodzenie za każdy turniej, a kobiety grają, bo lubią. Nikt nam za nic nie płaci. Mam 27 lat, jestem po filologii angielskiej i pracuję w firmie zajmującej się tłumaczeniami. Do tego trenuję dzieci. Przez to, że przytrafiła mi się kontuzja, zostałam bez jednego źródła dochodu.
Każdy mój dzień jest tak zaplanowany, abym mogła pracować i trenować. To jest niszowy sport, ale kocham go.
Nie żałujesz jednak obranej drogi w życiu?
Absolutnie. Żyję tym sportem. Jestem sportowcem z krwi i kości. Ciężko mi sobie wyobrazić życie bez treningów. Utożsamiam swoje życie ze sportem, sama taką drogę wybrałem.
Mam tylko jedno przesłanie. Chciałabym, aby osoby uprawiające sport były bardziej świadome i ubezpieczały siebie, tak aby mieć pieniądze na rehabilitację po kontuzji. U mnie kontuzja pojawiła się w przerwie między sezonami, gdy nie miałam ubezpieczenia. Zostałam sama z kosztami rehabilitacji. Napisało do mnie wiele osób, które miały podobny problem. Niech też rodzice pamiętają o ubezpieczaniu swoich dzieci.
Czyli choć grasz w klubie, ubezpieczenie jest na twoich barkach?
Tak. Kluby nie są w stanie pokryć nawet kosztów zabiegów czy rehabilitacji. Dotyczy to nawet kobiet grających w lidze w tradycyjną piłkę nożną.
We Włoszech czy w Hiszpanii też to tak wyglądało?
Można tam zarobić, ale to są kwoty rzędu 200 euro za turniej. Mężczyźni mają lepiej, bo dostają nawet po kilka tysięcy euro za imprezę. Nawet polskie kluby płacą takie stawki najlepszym zawodnikom, a równocześnie nie mają pieniędzy na dziewczyny. Dysproporcja jest ogromna, a nie wiem, z czego wynika, bo beach soccer mężczyzn i kobiet jest wciąż jeszcze mało popularny.
Rozmawiał Łukasz Kuczera, dziennikarz WP SportoweFakty