Nici z głośnego transferu Legii Warszawa? Pojawił się duży problem

WP SportoweFakty / Mateusz Czarnecki / Na zdjęciu: Pedro Tiba
WP SportoweFakty / Mateusz Czarnecki / Na zdjęciu: Pedro Tiba

Legia Warszawa ma za sobą fatalny sezon, a receptą na lepsze wyniki miały być transfery. Wojskowi chcieli sprowadzić piłkarza Lecha Poznań, ale według weszlo.com, pojawił się duży problem.

Bartosz Bereszyński, Paweł Kaczorowski, Kasper Hamalainen - to tylko kilku piłkarzy, którzy w przeszłości zamienili Lecha Poznań na Legię Warszawa. Wszystkie znaki na niebie wskazywały na to, że podobną ścieżkę kariery wybierze Pedro Tiba. Portugalczykowi kończy się kontrakt z mistrzem Polski i miał wybrać ofertę ekipy z Warszawy.

33-letni pomocnik pojawił się na badaniach medycznych w stolicy. Uzgodnił warunki indywidualnego kontraktu, jednak ciągle nie słyszmy oficjalnego potwierdzenia transferu. Według portalu weszlo.com, w sprawie Portugalczyka pojawił się pewien problem.

Podczas testów medycznych Pedro Tiby nastąpiły pewne komplikacje. Legia nie była do końca zadowolona z wyników testów i zastanawia się czy związać się z piłkarzem dwuletnim kontraktem. Ostateczna decyzja powinna zapaść za kilka dni. Jeśli Legia zrezygnuje z pomocnika, ten prawdopodobnie wróci do ojczyzny.

ZOBACZ WIDEO: Jaki jest cel na Ligę Narodów? Michniewicz ujawnia

Pedro Tiba do Lecha Poznań trafił w 2018 roku z SC Braga. Jego transfer kosztował milion euro. W sezonie 21/22 Portugalczyk zagrał 25 meczów w PKO Ekstraklasie, w których strzelił gola i zaliczył asystę.

Kilka dni temu Legia sprowadziła Blaza Kramera z FC Zurych na zasadzie transferu bezgotówkowego. Nowy zawodnik pomyślnie przeszedł testy medyczne i podpisał kontrakt do końca czerwca 2025 roku. Słoweniec prawdopodobnie zastąpi Tomasa Pekharta (więcej TUTAJ).

Przez trzy sezony Kramer był związany z FC Zurych. W zeszłych rozgrywkach wystąpił w 23 spotkaniach ligi szwajcarskiej, strzelił w nich cztery gole i trzy razy asystował kolegom.

Zobacz także:
Trener FC Barcelona podjął decyzję ws. Lewandowskiego. "Ten krok nie był konieczny"

Źródło artykułu: