"Kaz", jak nazywają go w Portugalii, nie radził sobie ostatnio najlepiej. Miniony sezon spędził na wypożyczeniu w Derby County, gdzie w drugiej części sezonu głównie grzał ławę. Po powrocie do Porto był natomiast bez najmniejszych szans na grę w pierwszym składzie. Pewnikiem było, że musi zmienić klub.
- Była możliwość powrotu do Polski, którą poważnie rozważałem - potwierdza w rozmowie z nami Kaźmierczak. Piłkarzem zainteresowana była Legia Warszawa, lecz zwlekała z podpisaniem kontaktu do momentu sprzedaży Rogera Guerreiro. A ten przez długi czas nie mógł opuścić stołecznej ekipy.
- Transfer zależał od przebiegu tej transakcji. Ale sprawa upadła, ponieważ nie mogłem już dłużej czekać na decyzję klubu. Nie widziała mi się sytuacja, w której ćwiczę indywidualnie i mam zaległości treningowe. Poza tym nie chciałem przypadkiem zostać potem na lodzie - tłumaczy.
Kaźmierczak o swoim powrocie do kraju mówił w nieoficjalnych rozmowach już od pewnego czasu. Teraz ten wariant wydawał się jeszcze bardziej prawdopodobny ze względów rodzinnych. - Żona niedawno urodziła dziecko. Chciałem wrócić do Polski, aby bliżej niej i wspierać ją w trudnych chwilach. Do Łodzi miałbym bardzo blisko, więc mógłbym często przyjeżdżać - zauważa.
- Wszystko się dobrze skończyło. Rodzina jest cała zdrowa, a ja gram w Portugalii - dodaje "Kaz". 27-letni pomocnik trafił bowiem na zasadzie wolnego transferu do Vitorii Setubal. W miniony weekend zapewnił swojej drużynie pierwsze zwycięstwo w sezonie, strzelając jedynego gola.