ME: Klasyk dla Kolejorza - relacja z meczu Lech Poznań - Legia Warszawa

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Nie zawiedli się kibice, którzy poniedziałkowe popołudnie spędzili na stadionie przy ul. Leśnej we Wronkach. Lech i Legia stworzyły bardzo ciekawe i dramatyczne widowisko. Gospodarze triumfowali 2:0, jednak sukces nie przyszedł im łatwo. Wynik nie oddaje przebiegu rywalizacji, bowiem mecz był niezwykle wyrównany.

Pierwsze minuty nie zwiastowały późniejszych emocji. Oba zespoły zaczęły dość ospale i na podbramkowe spięcia trzeba było trochę poczekać. Po kwadransie gry bardzo groźnie zaatakowali zawodnicy Kolejorza. Prawym skrzydłem dynamicznie przedarł się Haris Handzić, a jego płaskie dośrodkowanie spowodowało ogromne zamieszanie w polu karnym przyjezdnych. Poznaniacy nie zdołali jednak celnie uderzyć i wynik nie uległ zmianie.

Później akcji kończonych strzałami było sporo, tyle że zazwyczaj futbolówka nie leciała w światło bramki. Tempo mogło jednak zadowalać. Oba zespoły przyjęły ofensywną taktykę i sytuacja na boisku zmieniała się jak w kalejdoskopie.

Tuż przed przerwą, w krótkim okresie słabszej gry, lechici zdołali zaskoczyć Wojskowych szybkim rozegraniem akcji na skrzydle. Precyzyjną centrą popisał się Mateusz Olszak, a piękny strzał z półobrotu oddał Mateusz Możdżeń. Piłka wpadła do siatki tuż przy słupku i Maciej Gostomski nie miał żadnych szans na uniknięcie nieszczęścia.

Gol "do szatni" ustawił przebieg drugiej połowy. Ta część rywalizacji należała zdecydowanie do gości. Podopieczni Piotra Strejlaua przejęli inicjatywę i z biegiem czasu spychali miejscowych do coraz głębszej defensywy. W pewnym momencie przewaga Legii była wręcz miażdżąca, a zawodnicy Jerzego Cyraka rozpaczliwie wybijali futbolówkę jak najdalej od własnej bramki.

Ekipa ze stolicy atakowała niemal nieustannie, lecz większości swych akcji nie finalizowała strzałami. Efekt? Obrońcy Kolejorza, choć mieli mnóstwo pracy, to radzili sobie dość pewnie i nie popełniali większych błędów. Bramką wyrównującą zapachniało tylko dwukrotnie. W 63. minucie uderzeniem głową z najbliższej odległości fatalnie spudłował Michał Żyro. Z kolei 21 minut później ten sam zawodnik przymierzył już celnie, ale jego atomowy strzał z ostrego kąta kapitalnie obronił Krzysztof Kotorowski.

Tuż przed końcem Wojskowi postawili wszystko na jedną kartę i grali bez asekuracji. Zemściło się to na nich okrutnie. W 90. minucie Krzysztof Chrapek przejął piłkę jeszcze na własnej połowie, ale już wówczas jedyną przeszkodą na jego drodze był Gostomski. Były napastnik Podbeskidzia Bielsko-Biała przebiegł ponad pół boiska, wpadł w pole karne i został podcięty przez golkipera Wojskowych. Arbiter bez wahania wskazał na "wapno", a jedenastkę pewnie wykorzystał Dawid Łoziński. W tym momencie goście zostali pozbawieni złudzeń i musieli pogodzić się z porażką.

Poznaniacy zainkasowali trzy punkty, jednak warto podkreślić, że spotkanie było niezwykle wyrównane i dramatyczne. Dlatego trener Jerzy Cyrak, choć cieszył się ze zwycięstwa, to nie ukrywał, że w poniedziałkowe popołudnie stracił sporo nerwów. - W pierwszej połowie nasza gra była dość dobra. Po zmianie stron sytuacja na boisku uległa jednak diametralnej zmianie. Nie potrafiliśmy na dłużej przejąć piłki, a momentami skupialiśmy się tylko na chaotycznym przerywaniu akcji rywala. Mam zastrzeżenia do swoich podopiecznych, choć cieszę się z postawy bloku obronnego, który nie pozwalał Legii stwarzać większego zagrożenia. Widać, że zawodnicy występujący w tej formacji rozumieją się coraz lepiej i unikają większych błędów - zanalizował opiekun Kolejorza.

Z kolei szkoleniowiec Wojskowych, Piotr Strejlau odczuwał ogromny niedosyt. - Podziękowałem swoim piłkarzom za serce do walki i wysiłek. Przez większą część meczu spisywali się dobrze. O przebiegu rywalizacji zadecydowała bramka w końcówce pierwszej połowy. Straciliśmy ją, mimo że doskonale wiedzieliśmy, jak lechici rozgrywają akcje po wrzutach z autu na wysokości pola karnego. Po przerwie uzyskaliśmy ogromną przewagę i możemy tylko żałować, że nie przyniosła nam ona choćby jednego punktu. Ponadto martwią mnie kontuzje Macieja Tomczyka i Łukasza Małkowskiego. Obaj zostali brzydko sfaulowani i niewykluczone, że będą musieli odpocząć od gry.

Lech Poznań - Legia Warszawa 2:0 (1:0)

1:0 - Możdżeń 44'

2:0 - Łoziński (k.) 90+1'

Składy:

Lech Poznań: Kotorowski - Jasiński, Ratajczak, Walasek, Łoziński, Cueto (46' Golik), Wicberger (60' Golla), Możdżeń, Szałek (60' Olejniczak), Handzić (46' Chrapek), Olszak (71' Wicher).

Legia Warszawa: Gostomski - Tomczyk (10' Lisowski), Augustyniak, Zbozień, Łukasik (46' Żyro), Widejko (78' Pogonowski), Koziara, Wasikowski (46' Rosłoń), Małkowski (90' Starek), Trochim, Górski.

Żółte kartki: Kotorowski, Cueto, Wicberger (Lech) oraz Gostomski, Wasikowski, Trochim (Legia).

Sędzia: Piotr Wasielewski (Kalisz).

Widzów: 130.

Najlepszy piłkarz Lecha: Patryk Walasek.

Najlepszy piłkarz Legii: Michał Żyro.

Najlepszy piłkarz meczu: Michał Żyro.

Statystyki I połowy:

strzały - 6:4

strzały celne - 2:1

strzały niecelne - 4:3

rzuty rożne - 1:2

spalone - 2:1

Statystyki II połowy:

strzały - 4:9

strzały celne - 1:1

strzały niecelne - 3:8

rzuty rożne - 0:6

spalone - 0:0

Statystyki całego meczu:

strzały - 10:13

strzały celne - 3:2

strzały niecelne - 7:11

rzuty rożne - 1:8

spalone - 2:1

Źródło artykułu: