Kiedyś był na ustach wszystkich. Od 16 lat pracuje jako kierowca autobusu

- Spotykamy się z rodakami w Belgii i kibicujemy reprezentacji. Życzymy jej samych najlepszych rzeczy, ale rzeczywistość często okazuje się inna - mówi Aleksander Kłak, medalista IO z Barcelony, który od 16 lat pracuje jako kierowca autobusu.

Maciej Siemiątkowski
Maciej Siemiątkowski
Aleksander Kłak Archiwum prywatne / Na zdjęciu: Aleksander Kłak
Od kilkunastu lat Aleksander Kłak mieszka w Antwerpii. To zasługa udanej przygody w Royal Antwerp FC, dokąd przeszedł przed sezonem 1996/97. Po zakończeniu kariery srebrny medalista Igrzysk Olimpijskich w Barcelonie z 1992 roku wrócił do Belgii i mieszka tam do dziś. Od 16 lat pracuje jako kierowca autobusu, ale z piłką nie rozstał się na dobre. Były utalentowany bramkarz odwiedził niedawno Polskę z okazji pokazowego meczu na PGE Narodowym.

- Cały czas podtrzymuję dobrą formę - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty 51-latek. - Chodzę po górach i lasach, do tego dużo jeżdżę na rowerze. Byłem podekscytowany przed występem z kolegami z kadry na Stadionie Narodowym. To była dobra okazja do spotkania - dodaje.

Cały czas to Kłak i jego koledzy są ostatnimi polskimi piłkarzami z tak dużym sukcesem w międzynarodowym turnieju. Ich srebrny medal IO sprzed 30 lat cały czas jest największym ostatnim osiągnięciem polskiej piłki. Teraz ich jubileusz świętowano w ramach imprezy na Stadionie Narodowym.

ZOBACZ WIDEO: Jest godny konkurent dla Wojciecha Szczęsnego. "Pokazał się szerszej publiczności"

- Ostatni raz w tak licznym gronie spotkaliśmy się w Polskim Komitecie Olimpijskim. Z wieloma z chłopaków nie widziałem się od bardzo dawna - przyznaje Kłak.

Choć mieszka i pracuje daleko od Polski, to nadal podtrzymuje z nią bliskie więzi. Były piłkarz często spotyka się z Polonią w Belgii i dopinguje z nią polskich piłkarzy.

- Wykorzystaliśmy okazję i w czerwcu pojechaliśmy do Brukseli na mecz Belgia - Polska. Cieszyliśmy się jak dzieci przy pierwszej bramce Polaków, ale potem był zimny prysznic. Nie dorównaliśmy wtedy kroku rywalom. Brakowało automatyzmów i zachowań, które dodawałyby pewności w ataku. A my cały czas musimy liczyć na stałe fragmenty gry. Czasami tak da się wygrywać mecze, ale spotkanie z Holandią pokazało, że cały czas jesteśmy za nimi - wspomina były bramkarz.

I zwraca uwagę na podobieństwa między czerwcowym meczu z Belgami a tym czwartkowym, w którym Biało-Czerwoni przegrali z Holandią 0:2. - Sytuacja i problemy kadry cały czas są podobne. Dlatego zwróciłem uwagę na oba te spotkania - mówi Kłak.

W przedostatnim sprawdzianie przed mundialem kadra Czesława Michniewicza zagra w niedzielę na wyjeździe z Walią. Będzie to też ostatnia szansa na zapewnienie sobie utrzymania w najwyższej dywizji Ligi Narodów.

- Z całego serca życzymy kadrze samych najlepszych rzeczy, ale rzeczywistość często okazuje się inna. Zwycięstwa przychodzą dość trudno. Ale może przy odrobinie szczęścia to się niebawem zmieni - przyznaje z nadzieją srebrny medalista IO.

Maciej Siemiątkowski, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj też:
Michniewicz o sytuacji zdrowotnej. "Decyzję o Szymańskim podejmiemy jutro"
Trener Walii zbombardowany pytaniami o jednego piłkarza. To powiedział o Polsce

Czy Polska utrzyma się w dywizji A Ligi Narodów?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×