FC Barcelona tegoroczne zmagania w Lidze Mistrzów rozpoczęła z przytupem. W pierwszym spotkaniu zawodnicy Xaviego rozbili na Camp Nou 5:1 Viktorię Pilzno. Podczas wyjazdowego meczu w Monachium tak dobrze już nie było. Katalończycy przegrali 0:2, a okazją do rewanżu miało być spotkanie z Interem. Tam Barca znowu przegrała (0:1), jednak nie obyło się bez dużych kontrowersji.
Wydawało się, że FC Barcelona otrzyma w samej końcówce meczu z Interem rzut karny. Piłkę ręką dotknął Denzel Dumfries, jednak sędzia nie wskazał na jedenasty metr mimo wideoweryfikacji. Po tym meczu po raz kolejny pojawiły się dyskusje, że coraz trudniej znaleźć odpowiedź na to, jak interpretować zagranie piłki ręką.
- Anulowali nam gola po ręce, która była identyczna do tej, za którą nie otrzymaliśmy karnego. Jestem bardzo zły z tego powodu. Co roku zmieniają się kryteria i nawet sędziowie nie wiedzą, co gwiżdżą, bo to było takie samo zagranie - podkreśla Sergi Roberto, cytowany przez dziennik "Sport" (więcej TUTAJ-->).
ZOBACZ WIDEO: Kto zawiódł w kadrze? Jemu mówimy "nie"
Katalończycy czują się skrzywdzeni przez sędziego. Klub wskazuje brak kartki dla Hakana Calhanoglu za faul na Sergio Busquetsie, brak rzutu karnego za zagranie ręką Denzela Dumfriesa i nieuznanego gola Pedriego.
- Dzień po meczu z Interem w szatni FC Barcelony wciąż winili sędziów. "To była największa kradzież, jaką zaobserwowano od czasu powstania VAR" - takie komentarze rozbrzmiewały przed treningiem - piszą dziennikarze "AS".
Duma Katalonii po trzech kolejkach Ligi Mistrzów ma na koncie zaledwie trzy punkty. Jeśli chce awansować do kolejnej rundy, musi wygrać kolejne spotkanie z Interem, które rozegra na Camp Nou.
- Piłkarze i trenerzy jasno mówią, że sędzia Pol van Boekel nie może już odpowiadać za VAR przy meczach Barcelony, bo nie jest sprawiedliwy w swoich decyzjach. W klubie jest tak gorąco, że mówi się nawet o premedytacji - dodaje "AS".
Zobacz także:
Zanosiło się na lanie, były niespodziewane emocje. Szachtar podjął rękawicę w Madrycie