Jest Smuda, ale cudów nie ma

4 mecze - zwycięstwo, dwa remisy i porażka - oto dorobek Franciszka Smudy jako trenera KGHM Zagłębia Lubin. Wynik dość dobry, lecz na pewno cudów nie ma, których kibice Miedziowych spodziewali się po przyjściu Smudy.

"Franek Smuda czyni cuda"

Te hasło było wielokrotnie powtarzane przez kibiców Zagłębia, a także dziennikarzy opisujących zmagania Miedziowych ponad 3 lata temu. Wówczas Franciszek Smuda objął zespół po kilku kolejkach, gdy ten pałętał się w dolnych rejonach tabeli. Za jego czasów Zagłębie zaczęło grać z meczu na mecz coraz lepiej. Skończyło się trzecim miejscem i grą w europejskich pucharach. Zanim Smuda trafił do Lubina był w lekkim dołku, ale po bardzo dobrym sezonie znów było o nim głośno. Zapragnęli go działacze z Poznania i niedługo potem Smuda został trenerem Lecha. Wrócił po trzech latach. Znów przejął zespół, gdy ten był na dnie tabeli.

Obiecujący start

W pierwszym swoim meczu pokonał w Warszawie Polonię 1:0. Jednak styl Miedziowych był daleki od oczekiwanego przez kibiców. Nie to się jednak liczyło - trzy punkty po pięciu porażkach z rzędu była jak muzyka dla uszu fanów Zagłębia. W kolejnym spotkaniu lubinianie byli bardzo bliscy pokonania GKS-u Bełchatów. W pierwszej połowie Zagłębie grało powoli i nieładnie dla oka. Po zmianie stron było już lepiej. - Za 2-3 tygodnie będziemy prezentować się dużo lepiej - mówił wówczas trener Miedziowych. Kolejnym sprawdzianem był mecz z Lechią Gdańsk. Zagłębie przegrało 0:1 i znów grało bardzo kiepsko. Cudów widać nie było. W piątek Miedziowi zdobyli punkt w spotkaniu z Cracovią. Znów do ich gry można było mieć sporo zastrzeżeń.

Fatalni sędziowie

Zagłębie ma pecha w tym sezonie do sędziów. Najpierw w spotkaniu z Wisłą Kraków gapiostwo liniowego kosztowało Miedziowych bramkę już w pierwszej minucie. Aż sześciu Wiślaków było na ofsajdzie. Dwie kolejki później Miedziowi przegrali z Ruchem Chorzów 0:1 po rzucie karnym podyktowanym za faul za przepychanki w polu karnym. Dla wielu była to mocno wątpliwa "jedenastka". Punkty kulminacyjne błędnych zachowań sędziów miały miejsce w 7. i 8. kolejce. Najpierw arbiter podyktował rzut karny z "kapelusza" dla GKS-u Bełchatów na pięć minut przed końcem - przy stanie 1:0 dla Zagłębia. Mecz zakończył się remisem 1:1. Tydzień później w ostatnich sekundach spotkania z Lechią Gdańsk nie zauważył ewidentnego faulu na Michale Łabędzkim. Miedziowi przegrali 0:1. Z Cracovią również piłkarze Zagłębia mieli pretensje, bowiem należał się im rzut karny po zagraniu piłki ręką przez zawodnika Pasów. Kibice Zagłębia uważają, że gdyby taka sytuacja miała miejsce w polu karnym Miedziowych, to byłaby "jedenastka".

Będą zmiany

Jedno jest pewne - w zimie będą spore zmiany kadrowe. Jednym z pewniaków, który opuści Zagłębie jest Robert Kolendowicz. Często kontuzjowany skrzydłowy nie zrobił furory w Lubinie i zimą wygasa jego kontrakt. Niemal na pewno nie zostanie przedłużony. Niepewny jest także los Fernando Dinisa oraz Davida Caiado, którzy nie pasują do koncepcji Smudy. Doświadczony trener zażyczy sobie zapewne kilku innych zawodników, bo cały czas powtarza, że jego zespół potrzebuje wzmocnień. Niewykluczone, iż kilku z nich trafi do Lubina z niedalekiego Poznania. Jednak te wszystkie plany mogą wziąć w łeb, jeśli PZPN postanowi powierzyć Smudzie funkcję selekcjonera reprezentacji Polski...

Komentarze (0)