Katar przekupił Ekwadorczyków? Brudna gra lokalnych mocarstw

Getty Images / Alexander Hassenstein / Na zdjęciu: Emir Kataru Tamim bin Hamad Al Thani
Getty Images / Alexander Hassenstein / Na zdjęciu: Emir Kataru Tamim bin Hamad Al Thani

Katar przekupił Ekwador, by ten przegrał z nimi w meczu otwarcia mundialu 2022 - takie informacje pojawiły się w czwartek. - Nie mają interesu, by kupić ten mecz - wyjaśnia Mieszko Rajkiewicz. I podaje kraje, które będą chciały zaszkodzić Katarowi.

W czwartek świat obiegły szokujące wieści. Amjad Taha, szef regionalny Brytyjskiego Centrum Studiów i Badań nad Bliskim Wschodem napisał na Twitterze, że przekupiono kilku piłkarzy reprezentacji Ekwadoru, by ci przegrali z Katarem mecz otwarcia mundialu Katar 2022.

"Katar zapłacił 7,4 miliona dolarów ośmiu ekwadorskim piłkarzom, aby przegrali mecz otwarcia (1:0, gol w drugiej połowie). Potwierdziło to pięciu wtajemniczonych Katarczyków i Ekwadorczyków" - przekazał.

Ukryte interesy Tahy

Amjad Taha to osoba znana wśród specjalistów zajmujących się Bliskim Wschodem. I miał on jawny interes, by oskarżyć Katarczyków przed mundialem. - Jestem na 99 proc. pewny, że to fejk news z kilku powodów - tłumaczy nam Mieszko Rajkiewicz, członek Instytutu Nowej Europy i ekspert ds. geopolityki oraz związków sportu i polityki.

ZOBACZ WIDEO: To będzie najbardziej kontrowersyjny mundial w historii? Zaatakowano dziennikarza

- Amjad Taha, który podał tę informację, to obywatel Bahrajnu, który jawnie wspiera zbliżenie izraelsko-muzułmańskie w świecie arabskim. Stoi na czele think-tanku Brytyjskie Centrum Studiów i Badań nad Bliskim Wschodem. On w mediach izraelskich, arabskich i europejskich mówi wprost, że władze Palestyny oraz Hamas to organizacje terrorystyczne. Jawnie oskarża Iran o terroryzm. To wszystko jest przeciwne do polityki międzynarodowej Kataru. A Izrael i Katar to wrogowie na arenie międzynarodowej - wyjaśnia.

Nasz ekspert uważa, że samo kupno meczu nie miałoby dla Katarczyków żadnego sensu. I wkładałoby w ręce przeciwnikom kraju kolejny argument, że organizacja mundialu w Katarze była błędem. Pojawiłyby się jasne porównania do Korei Południowej i "cudu", którego dokonała dochodząc do półfinału MŚ 2002.

- Katar nie ma interesu, by kupić ten mecz. Wiele zainwestowali wcześniej w procesy korupcyjne. Wynik sportowy, choć oczywiście ważny, musi zostać osiągnięty uczciwie. Katarczycy doskonale o tym wiedzą. Wiele można o nich powiedzieć, ale na pewno nie to, że są głupi. Nie wierzę, że ktoś wpadł tam na pomysł, by przekupić piłkarzy Ekwadoru - ocenia Rajkiewicz.

Pokuta za wcześniejsze grzechy

Jest jasne, że przy organizacji mundialu Katar popełnił wiele przewinień. Od działań korupcyjnych aż po grzechy śmiertelne. Tych było co najmniej 6500. Bo właśnie tylu pracowników migrantów m.in. z Indii, Bangladeszu, Nepalu czy Kenii zginęło w Katarze od czasu przyznania mundialu.

I właśnie to sprawia, że do Kataru będą się teraz przylepiać łatwo wszystkie możliwe oskarżenia. Opinia publiczna uwierzy niemal we wszystko, co będzie zarzucane temu krajowi.

- Trzeba pamiętać o wszystkich tragicznych historiach, które Katar sam wygenerował i sumiennie zapracował na taką opinię. Każda dezinformacja, nawet jeśli szybko zdementowana, przylepi się do świadomości ludzi. Jeśli Katar wygra 1:0, wrócimy pewnie do dyskusji, czy ten mecz był kupiony - twierdzi Rajkiewicz.

Na zdjęciu: Prezes FIFA Gianni Infantino oraz emir Kataru Tamim bin Hamad Al Thani
Na zdjęciu: Prezes FIFA Gianni Infantino oraz emir Kataru Tamim bin Hamad Al Thani

- Jednak ja w to nie wierzę. To absolutnie niemożliwe. Taha w pierwotnej wiadomości oznaczył "Daily Mail", a kolejne media powoływały się na ten portal. Na całym świecie ta informacja została podana w ten sposób. To po prostu kampania dyskredytująca Katar na arenie międzynarodowej - dodaje.

To dopiero początek działań?

Skoro działania sił nieprzychylnych Katarowi pojawiły się już na kilka dni przed startem mundialu, to trudno uwierzyć, by ustały już w trakcie trwania turnieju. Już wiemy, że zainteresowany jest Izrael. Istnieją jeszcze także inne państwa, w tym arabskie, które mogłyby chcieć zaszkodzić Katarowi.

- Współpraca jest czysto pragmatyczna. Saudyjczycy, Katarczycy albo Emiratczycy dalej rywalizują o prym w świecie islamu - wyjaśnia Rajkiewicz.

Jednym z etapów tej realizacji był tzw. kryzys katarski z 2017 roku. Wtedy m.in. Arabia Saudyjska, Zjednoczone Emiraty Arabskie, Egipt czy Bahrajn zerwały stosunki z Katarem. Wszystko, przez prowadzenie bardziej niezależnej polityki zagranicznej oraz układanie się z Iranem.

- Saudyjczycy od wielu dekad byli patronami dla większości krajów muzułmańskich, więc nie mogą sobie pozwolić, by kilkadziesiąt razy mniejszy kraj przejął pałeczkę lidera. Nie zapominajmy, że dopiero w styczniu 2021 roku zakończył się kryzys katarski. O ile przedstawiciele Arabii Saudyjskiej mogą powtarzać oficjalną narrację, to ze strony publicystów i dziennikarzy mogą się pojawić wpisy dyskredytujące - ocenia ekspert.

- Bardzo źle nastawiony wobec organizatora mundialu jest Izrael. Katar utrzymuje bowiem dobre relacje z Palestyną. Z kolei dobre relacje z Iranem przeszkadzają Arabii Saudyjskiej. Turcja i USA to kraje wspierające. Relacje Syrii z Katarem nie istnieją, ale to kraj pogrążony w wojnie, który nie ma sprawczości na arenie międzynarodowej - kończy Mieszko Rajkiewicz.

Arkadiusz Dudziak, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj więcej:
Zgrzyt po przylocie Polaków do Kataru. Nagranie spod hotelu

Źródło artykułu: