Z Kataru Mateusz Skwierawski
Polska kadra od lat trzyma się na plecach Roberta Lewandowskiego. Rozgrywamy właśnie czwarty duży turniej z rzędu głównie dlatego, że z przodu biega człowiek zaprogramowany na zdobywanie bramek. W końcu jednak i kapitana naszej kadry przygniótł ciężar oczekiwań. Gdy Lewandowski podchodził do rzutu karnego w drugiej połowie, już dało się zauważyć, że coś zgrzyta. Lewandowski nie zachowywał się tak, jak wcześniej.
Naszej drużynie nie chodziło o to, by porwać trybuny efektownymi akcjami. Założenia były takie, by wybić Meksykanom fantazję z głowy. I trzeba przyznać, że kadrze Czesława Michniewicza udało się zrealizować ten cel. Gdy rywale "odpalali silnik", momentalnie robiło się niebezpiecznie. Dlatego Biało-Czerwoni sprowadzili to spotkanie do stylu, w którym sami czują się najlepiej.
Gdy Kamil Glik podawał do Jakuba Kiwiora, a dalej piłka leciała do Bartosza Bereszyńskiego i znowu wracała w okolice bramki Wojciecha Szczęsnego - było przynajmniej bezpiecznie. Jeżeli trzeba było zaatakować, nasi piłkarze szukali długimi podaniami Roberta Lewandowskiego.
ZOBACZ WIDEO: Wyzwanie dla Lewandowskiego. "Nie jest łatwo go przekonać"
Kamil Grosicki w rozmowie przed meczem mówił nam bez ogródek. - Musimy cierpieć na boisku, żeby osiągnąć dobry wynik - opowiadał szczerze "Grosik". Jego słowa idealnie oddały sposób gry polskiej kadry w meczu z Meksykiem. Można zrozumieć defensywny styl reprezentacji Polski. Trudno jednak wyjaśnić, dlaczego po odbiorze piłki brakowało nam zapału. Wszystko działo się w jednostajnym tempie.
Polacy byli do bólu pragmatyczni i od czasu do czasu szukali swoich szans. Taką miał Jakub Kamiński już na początku meczu po podaniu Lewandowskiego, ale źle przyjął piłkę i ją stracił.
Meksyk z niskich obrotów przechodził od razu na maksymalne. Po kilku szarżach rywali Wojciech Szczęsny mógł poczuć się skołowany, ale rywale też byli nieporadni pod naszą bramką. Szybko okazało się, że Meksyk nie jest wcale taki straszny i naprawdę można z nim wygrać.
I nagle, z dość przypadkowej akcji, po walce o piłkę Roberta Lewandowskiego z Hectorem Moreno, sędzia podyktował rzut karny. Nawet piłkarze naszej drużyny byli zaskoczeni, nikt z polskiej drużyny nie protestował po przepychance w polu karnym Meksyku. Sędzia podbiegł jednak zobaczyć sytuację na ekranie i podyktował jedenastkę.
Ostatniego karnego w Barcelonie, w październiku tego roku, Robert Lewandowski nie strzelił. I nasz kapitan jakby o tym pamiętał. Już w momencie, gdy brał rozbieg, coś się nie zgadzało. Lewandowski przecież wyspecjalizował się w wykonywaniu jedenastek. Z 79 karnych wykorzystał 71 w całej swojej karierze. Ale nie tak dawno zawiódł w Barcelonie. I teraz zawiódł znów. Nigdy się nie zdarzyło, żeby kapitan Polaków nie wykorzystał dwóch rzutów karnych z rzędu.
Być może dlatego Lewandowski inaczej podbiegł do piłki. Nie wyczekał bramkarza, tylko strzelił mocno do boku. I Guillermo Ochoa obronił!
Kontenery, z których zbudowany jest stadion 974 zaczęły drżeć od reakcji meksykańskich kibiców. Ich kibice wypełnili trybuny niemal w całości, a po pudle "Lewego" skakali i tupali.
A lider naszej kadry kontynuuje czarną serię - po niestrzelonym karnym w Barcelonie i czerwonej kartce w ostatnim meczu przed mundialem - zmarnował jedenastkę w pierwszym meczu mistrzostw. To jedyne rozgrywki, w których Lewandowski nie strzelił dotąd gola.
Do końca meczu to nasza drużyna miała więcej do powiedzenia. Meksykanie przez chwilę zwietrzyli szansę, ale nie mieli czym straszyć Szczęsnego. Natomiast Biało-Czerwoni stworzyli jeszcze jedną świetną okazję. W samej końcówce Grzegorz Krychowiak był kilka metrów przed bramką Ochoy, mógł zrobić wszystko, ale skiksował i strzelił niecelnie.
Meksyk - Polska (0:0)
Meksyk: Guillermo Ochoa - Cesar Montes, Hector Moreno, Jorge Sanchez, Jesus Gallardo, Edson Alvarez, Hector Herrera (71. Raul Jimenez), Luis Chavez, Alexis Vega (84. Uriel Antuna), Henry Matin (71. Carlos Rodriguez), Hirving Lozano.
Polska: Wojciech Szczęsny - Bartosz Bereszyński, Kamil Glik, Jakub Kiwior, Matty Cash, Jakub Kamiński, Grzegorz Krychowiak, Sebastian Szymański (76. Przemysław Frankowski), Piotr Zieliński (87. Arkadiusz Milik), Nicola Zalewski (46. Krystian Bielik), Robert Lewandowski.
Sędzia: Chris Beath (Australia).
Czytaj także:
- Michniewicz zdradził, co powiedział po meczu "Lewemu"
- Nie mieli litości. Zadrwili z Lewandowskiego