Tomasz Frankowski: Powinienem przyjąć piłkę

Jagiellonia po czterech meczach bez zwycięstwa wróciła na właściwe tory. Żółto-czerwoni w wielkim stylu pokonali Legię Warszawa 2:0 i zadali kłam opiniom, że są w kryzysie. W spotkaniu tym Tomasz Frankowski, kapitan Jagiellonii zanotował dwie asysty i miał okazję na zdobycie bramki, jednak nie wykorzystał fantastycznej okazji.

- Właśnie to pokazuje, że czasem należy wstrzymać się z opiniami, tym bardziej, że nie zapominajmy, gdzie była Jagiellonia 3-4 lata temu, a gdzie jest teraz - mówi "Franek". - Myślę, że w sobotę był wielki dzień dla naszego zespołu i dla całej Białostocczyzny, bo po raz drugi w tym roku pokonaliśmy zespół, który przez 20 lat był przez Jagiellonię niepokonany. Chciałbym, żeby kibice, a przede wszystkim media nie wyciągały zbyt pochopnych wniosków, bo myślę, że jesteśmy należycie przygotowani do sezonu, a 15 punktów, które zdobyliśmy jest bardzo dobrym bilansem.

"Franek" w 39. minucie spotkania miał okazję zdobyć bramkę na 2:0, jednak nie potrafił umieścić piłki w pustej bramce. - Z mojej perspektywy wyglądało to tak, że pierwszą fazę akcji Kamil Grosicki wykonał bardzo dobrze, ograł Dicksona Choto jak juniora, potem mógł podać spokojnie po ziemi, a zagrał na kolano i trochę mnie to zaskoczyło. Sądzę, że powinienem przyjąć piłkę i strzelać obok Astiza. Pospieszyłem się z sytuacją, ale zdarza się. Nie wykorzystałem jej, jednak fajnie, że kto inny mnie wyręczył - twierdzi Frankowski.

Za dwa tygodnie Jagiellonia rozegra na wyjeździe mecz z Zagłębiem Lubin. "Łowca bramek" uważa, że jeśli Jagiellończycy zagrają tak, jak z Legią, wówczas wrócą do domu z kompletem punktów. - To jest właśnie teraz najważniejszy motyw, aby utrzymać formę z meczów u siebie, czyli kolejny mecz bez straty bramki i z dobrą defensywą. Tak powinniśmy zagrać po prostu w Lubinie, jedna z kontr na pewno przyniesie nam jakiegoś gola, bo widzimy jak szybkiego mamy Kamila i przy mądrym rozegraniu akcji jesteśmy w stanie rozmontować każdą obronę.

Przed spotkaniem z Wojskowymi Jaga straciła punkty przed własną publicznością, remisując z Cracovią, chociaż powinna spokojnie pokonać mizernie prezentującego się rywala. - W 30. minucie meczu z Legią wykorzystaliśmy sytuację, a w spotkaniu z Cracovią Bruno trafił piłką w słupek. Gdyby strzelił bramkę, to pewnie byśmy spokojnie to spotkanie wygrali, a tak biliśmy głową w mur, bo Cracovia rozpaczliwie broniła się dziewięcioma zawodnikami w polu karnym i cel osiągnęła - dowiozła remis do końca. Legia starała się grać w piłkę, narzuciła nam nawet swój styl gry, jednak to my byliśmy tą drużyną, która znalazła drogę do siatki i stąd trzy punkty. Wielkie trzy punkty - jeszcze raz powtórzę, bo warto pamiętać, że po raz drugi w tym roku Legia została tutaj pokonana, więc wszyscy białostoczanie nam kibicujący powinni być szczęśliwi - kończy Frankowski.

Komentarze (0)