Reprezentacja prowadzona przez Tite już po pierwszej połowie mogła być bardzo spokojna o swój awans do ćwierćfinału mundialu w Katarze. Canarinhos po 45 minutach prowadzili aż 4:0 i nic nie wskazywało na to, aby mieli w jakikolwiek sposób zaprzepaścić wypracowaną przewagę.
A wręcz w przerwie mogło się wydawać, że jeśli ktoś będzie strzelał po zmianie stron, to raczej będą to Brazylijczycy. Ci jednak zdjęli nogę z gazu i dali pole do popisu rywalom, którzy zdobyli bramkę honorową. Ostatecznie spotkanie zakończyło się wygraną Brazylii 4:1, a duży wkład w to zwycięstwo miał Vinicius Junior.
Skrzydłowy Realu Madryt zdobył pierwszą bramkę, a potem zanotował asystę przy czwartym trafieniu autorstwa Lucasa Paquety. Jednak najważniejszy w tej całej historii był gol otwierający, którego strzelił sam skrzydłowy.
ZOBACZ WIDEO: Ekspert tłumaczy radość po odpadnięciu z mundialu. "Poprzednie spotkania nas załamały"
22-latek został najmłodszym brazylijskim strzelcem gola w fazie pucharowej mistrzostw świata od 2002 roku. Wtedy w podobnym wieku takie trafienie zanotował znany i lubiany Ronaldinho. Zawodnik madryckiego klubu z pewnością nie obrazi się na porównanie do tak zacnej postaci.
I na pewno nie obraziłby się również, gdyby ten turniej zakończył się dla niego i jego drużyny tak, jak ten sprzed 20 lat zamykali Ronaldinho i spółka. Wtedy Canarinhos zdobyli mistrzostwo świata, a to jest celem dzisiejszej kadry z Ameryki Południowej. W poniedziałek zespół postawił kolejny krok w tym kierunku.
Czytaj też:
Co się dzieje w Katarze? Piłkarze skarżą się na dziwne plamy
Nie mogło jej zabraknąć. Chorwatka znowu zrobiła furorę na trybunach