Katarczycy doceniają pracę Polek. "Znam cię, wiem skąd jesteś"

Zaczęło się od tęsknoty za smakiem pierogów, a skończyło na tym, że dwie Magdy prowadzą w Dosze polską restaurację. Jedyną w Katarze.

Mateusz Skwierawski
Mateusz Skwierawski
Magda Flora z Wrocławia - menadżerka restauracji WP SportoweFakty / Magda Flora z Wrocławia - menadżerka restauracji
Z Kataru Mateusz Skwierawski

Obie mieszkają w Katarze siedem lat. Magda Lux z Mielna jest właścicielką "Polki", a na miejscu prowadzi wiele biznesów: związanych z kateringiem, ale także ze sportami wodnymi. Magda Flora z Wrocławia jest menadżerką restauracji. Wcześniej przez sześć lat oglądała Katar głównie z powietrza - była stewardessą tamtejszych linii lotniczych Qatar Airways.

Rekrutacja w Mielnie

Kobiety poznały się przypadkiem, przez wspólną koleżankę Dominikę. Jedna powiedziała drugiej o pomyśle otwarcia knajpy z polską kuchnią. Magdy w luźnej rozmowie żartowały, że brakuje im na miejscu w zasadzie tylko jednego: pierogów.

ZOBACZ WIDEO: Niespodziewany bohater Polaków na mundialu. "To przykład"
- Ja za każdym razem przywoziłam sobie kilogramy pierogów do Kataru z Polski, a dziewczyny nie miały takiej możliwości na miejscu. Tak powstał pomysł otwarcia restauracji - tłumaczy Magda Flora.

Magdzie z Mielna zapaliła się lampka. Przecież jej rodzice mieli lokal w rodzinnym mieście. Przez lata widziała, jak ten biznes funkcjonuje od zaplecza.

- Rodzice Magdy pomogli w rekrutacji pierwszych pracowników - opowiada Magda z Wrocławia. - Nasza kucharka jest Ukrainką. Pracowała w Polsce prawie 10 lat. Zapytali Irinki, czy chciałaby wyjechać do Kataru. - Gdzie ja do Kataru?! - aż podskoczyła. Ale jest tu z nami i robi super robotę - uśmiecha się menadżerka "Polki".
Magda Flora z Wrocławia - menadżerka Magda Flora z Wrocławia - menadżerka "Polki"
Znajome brzmienie

I tak pięć miesięcy temu powstała "Polka". Z ulicy może wygląda niepozornie, bo jest osadzona w pasażu innych małych przedsiębiorstw - kebaba, burgerowni, wulkanizacji i ksero. Po przekroczeniu progu klimat się zmienia. Dzięki internetowi słychać znajome brzmienie z wrocławskiego radia RAM. Jest polska flaga, a tuż przy kasie - krówki.

W restauracji pracują same kobiety. Właścicielką jest Magda z Mielna, menadżerką Magda z Wrocławia. Kucharki i obsługa są z Ukrainy.

Magda Flora wspomina, jak na własnych plecach wiozła asortyment z Polski do Kataru. - Do wielkiej torby spakowałam koniki, koguty, solniczki, chusty, filiżanki do kawy, tapety i sztućce - jakie one były ciężkie! - śmieje się. - Na górze mamy polskie książki. Polacy podrzucają nam je wyjeżdżając z Kataru, więc zrobiła się całkiem spora biblioteka - oprowadza nas po restauracji jej menadżerka.
Zmiany po pandemii 

Magda Flora całkowicie się przebranżowiła. Jest po polonistyce, ale najlepiej czuła się w powietrzu. - Dopiero od niecałych dwóch lat mieszkam w Dosze na stałe, bo wcześniej tylko kursowałam - tłumaczy. - Byłam tu zaledwie parę dni w miesiącu. Żyłam trochę w bańce. Miałam wszystko zorganizowane: transport do pracy, jedzenie w pracy, powrót do domu. I tak ciągle - mówi. - Fajne to było. Do tej pory wzdycham, widząc samolot - przerywa.

- Ale pandemia wszystko zmieniła - uzupełnia i tłumaczy szczegóły. - Warunki zrobiły się niespecjalne. Pracowaliśmy w pełnym umundurowaniu, jakbyśmy lecieli na księżyc. W kombinezonie, plastikowych goglach, rękawiczkach. Przy piętnastogodzinnym locie to nic przyjemnego. A na przykład w Australii byliśmy z załogą w tzw. "areszcie". Eskortowano nas z lotniska do hotelu i zamykano na klucz w pokoju hotelowym, na przykład na cztery dni. W innych krajach było podobnie. Wszystko przez restrykcje - opowiada.

- Latałam, bo chciałam pozwiedzać świat, spróbować prawdziwej kuchni w konkretnych miejscach, bo od zawsze byłam fanką jedzenia. Ale później atmosfera w branży zgęstniała. Z powodu pandemii pasażerowie byli bardzo zestresowani, przez to opryskliwi i roszczeniowi. Stwierdziłam, że może nadszedł czas, by coś zmienić - wyjaśnia.
Magda Flora na pokładzie Qatar Airways podczas pandemii Magda Flora na pokładzie Qatar Airways podczas pandemii
- Zbadałyśmy z Magdą "rynek". Wiedziałyśmy, że chętni na pierogi się znajdą. Pewnego dnia przyjechali do nas goście z Pensylwanii. Spojrzeli w menu i rozczarowani spytali: - A nie macie "pierogów? - byli zmieszani. Znali tylko polską nazwę naszej potrawy. Nie skojarzyli, że w ich języku "dumplings" oznacza dokładnie to samo - śmieje się.

Sałatka babci Krysi

W restauracji jest mnóstwo polskich motywów - flaga kraju, ludowe ozdoby. W menu znajdziemy pierogi, pomidorówkę, rosół, mielonego, placki ziemniaczane, krokiety, gołąbki, śledzia i kompot.

- Nie ma szans, by stanęła tu polska wódka. Trzeba mieć koncesję i licencję - puszcza oko Magda nawiązując do restrykcji panujących w Katarze. Alkohol w tym kraju jest drogi i nie jest powszechnie dostępny. - Ale mamy za to sałatkę warzywną "babci Krysi", od imienia mojej babci - uśmiecha się. - Typowa imieninowa z majonezem domowym, własnej roboty - opowiada.

Dziewczyny przestały sprowadzać produkty z Polski, znalazły inny sposób. - Pandemia nauczyła nas, że nie możemy polegać na dostawach szczególnie z tak daleka. Specjalnie dobrałyśmy menu tak, żeby wszystkie składniki były dostępne w Katarze. Twaróg robimy same - do pierogów i sernika. Śmietanę również - komentuje Magda.
Jak z cenami? W przeliczeniu na złotówki można odnieść wrażenie, że w Polsce te same dania zjemy za mniejsze pieniądze. Ale jak na katarskie standardy cen w restauracjach - nie jest najgorzej. Pierogi kosztują 40 riali (około 50 złotych), szarlotka 25 riali (30 zł), a barszcz ukraiński 35 riali (o. 42 zł).

Jedzą nawet ozdoby do posiłku

Magda mówi, że w polskim jedzeniu gustują rdzenni Katarczycy. - Mamy totalny miks klientów. Przychodzą Katarczycy, najbardziej lubią gołąbki. Ludzie zwracają zawsze pusty talerz, jedzą nawet ozdoby do posiłku! Przychodzą Serbowie, Chorwaci, ale też Filipińczycy, Japończycy. Wzięciem cieszy się pomidorówka i barszcz ukraiński - opowiada.

- Częste zamówienie składa także nasza ambasada w Doha - uzupełnia. W Katarze jest zarejestrowanych około sześciuset Polaków. Jest też jedna polska szkoła weekendowa w Doha dla dzieci od 4. do 16. roku życia. - Podczas turnieju odwiedziło nas bardzo dużo polskich kibiców. Myślę, że połowę więcej niż w normalnym okresie - porównuje.

Magda mówi też, że w Katarze nie czuje się zepchnięta na margines ze względu na to, że jest kobietą. - Są osobne kolejki dla kobiet, osobne pomieszczenia. Ale z facetami też mogę czekać w jednej kolejce do lekarza - tłumaczy. - Nie czuję się wykorzystywana. Sam fakt, że restaurację prowadzą same kobiety, o czymś świadczy - mówi.

Choinka czeka

Wspomina też, że ludzie rozpoznają ją poza restauracją. - Zdarzyło się kilka razy, że ktoś zaczepił mnie w sklepie i powiedział: "Znam cię, jesteś z Polki". To miłe - odpowiada.
A klienci restauracji już niedługo będą mogli poznać inne polskie tradycje. - Zbliżają się święta, na pewno stanie u nas choinka ze wszystkimi możliwymi ozdobami. Może będzie nawet żłóbek? Tylko nie wiem, czy z osiołkiem, czy wielbłądem - puszcza oko Magda Flora.

Piękny widok z workiem śmieci na plecach

Ogromna sensacja! Hiszpania wypada z turnieju!

Wszystkie mecze obejrzysz na TVP 1 w Pilocie WP (link sponsorowany)

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×