Reprezentacja Polski ma już za sobą udział w mistrzostwach świata 2022. W meczu 1/8 finału Biało-Czerwoni przegrali 1:3 z Francją, po czym mogli udać się w drogę powrotną do domów.
Wokół reprezentacji Polski pojawiło się sporo kontrowersji. Nie chodzi tylko o doniesienia na temat premii od rządu, ale i o to, że - według Interii - selekcjoner Czesław Michniewicz i prezes PZPN Cezary Kulesza mieli inne poglądy na temat miejsca pobytu rodzin piłkarzy.
"Kulesza miał zażądać od selekcjonera, aby rodziny piłkarzy wyniosły się do innego hotelu, selekcjoner jednak odmówił wykonania tego polecenia przełożonego" - podkreślała Interia.
Do tych doniesień odniósł się Kamil Glik. Dziennikarz Krzysztof Stanowski zacytował wiadomość, którą od niego otrzymał.
"Niech [media] nie dopisują teorii o rodzinach, że przeszkadzały, bo to po prostu krzywdzi. Wiesz, ja mam to w d..., ale to, że żona z dziećmi, mama, teściowa, przyjechały za moje pieniądze (250 tys. złotych) do hotelu oddalonego od 40 minut od nas, to jest złe? Widziałem się z nimi dwa razy, po meczach z Meksykiem i Arabią, między 13 a 20, bo było pozwolenie na wyjście na obiad... Robienie rodzinom krzywdy, że nam przeszkadzały, że za pieniądze PZPN się bawiły, to najwyższe skurw... z możliwych" - napisał reprezentant Polski.
Następnie Stanowski podkreślał, że rodziny nie mieszkały w hotelach z piłkarzami, choć zdarzył się wyjątki. Chodzi m.in. o żony Wojciecha Szczęsnego, Kamila Glika, Przemysława Frankowskiego i Kamila Grosickiego. Nie przebywały one jednak w Katarze przez cały mundial z udziałem reprezentacji Polski.
Zobacz też:
> Nieoczekiwany zwrot. ws Ronaldo. Piłkarz ma jasny cel
> Ten film nie pozostawia wątpliwości. Tej drużynie kibicuje emir Kataru
ZOBACZ WIDEO: Kłótnia o podział pieniędzy. "Wszystko powinno być ustalone przed wylotem z Warszawy"