Erling Haaland we wtorkowym meczu 1/8 finału Ligi Mistrzów z RB Lipsk (7:0) popisał się niesamowitymi umiejętnościami i w nieco ponad godzinę gry zdobył pięć bramek. Poza nim w Champions League udało się to zrobić jeszcze tylko Lionelowi Messiemu i Adriano. Więcej TUTAJ. Norweg, podobnie jak Messi, dokonał tego pod wodzą tego samego trenera - Pepa Guardioli. Obaj mogli również dzielić szatnię Barcelony.
Haaland był na liście życzeń Dumy Katalonii, kiedy w klubie grał jeszcze Messi. Zanim jednak Blaugranie udało się poczynić ruchy w kierunku zakontraktowania Norwega, Argentyńczyk musiał opuścić klub z powodów finansowych. Jak donosi "Sport", Barcelona nie była również w stanie zaakceptować wysokich żądań ekonomicznych, które przedstawiło otoczenia Haalanda.
Barcelona na wszelkie sposoby starała się przekonać grającego wtedy dla Borussii Dortmund napastnika, określając ten transfer jako ogromne wzmocnienie dla klubu i argumentując, że projekt, który startował pod wodzą Joana Laporty i Xaviego szybko nabierze kształtów. Klub poinformował Norwega również, że LaLiga jest głównym celem, ale z nim mogą aspirować do wyższych celów na poziomie europejskim.
Jak donosi "Sport", Xavi podróżował z Jordim Cruyffem, aby spotkać się z Haalandem. To właśnie na początku marca 2022 roku trener i dyrektor sportowy pojechali do Monachium, by porozmawiać z norweskim napastnikiem. Tam wyjaśnili mu przede wszystkim projekt sportowy, kluczowy dla podpisania umowy, choć, podobno, nie tak bardzo jak kwestia ekonomiczna.
ZOBACZ WIDEO: Tego bramkarz się nie spodziewał. Co on zrobił?!
Laporta ze swojej strony wielokrotnie spotykał się z Mino Raiolą, który zmarł w kwietniu 2022 roku. Spotykali się w Barcelonie, ale także w Monako. Zamysł prezydenta był taki, by z jednej strony przekonać agenta, a Xavi i Cruyff mieli zrobić resztę po swojej stronie. Nie było jednak o tym mowy, bo wysokie prowizje, jakich żądała strona Haalanda, czyniły operację niewykonalną.
Ojciec napastnika Alf-Inge Haaland, chciał dla siebie samego ponad 30 mln euro, Raiola oczywiście też domagał się swojej części, podobnie jak zawodnik. Do tego dochodziła opłata transferowa w wysokości prawie 60 mln euro. Razem z pensją zawodnika łączna kwota przekroczyłaby 300 mln, co dla będącej w trudnej sytuacji finansowej Barcelony było kwotą nieosiągalną.
Kibicuj "Lewemu" i FC Barcelonie na Eleven Sports w Pilocie WP (link sponsorowany)