"Przyszli na moje podwórko, zakuli mnie w kajdanki i zabrali"
Sędzia piłkarska Irina Petrowa w ubiegłym roku została aresztowana przez rosyjskich żołnierzy. W rozmowie z ukraińskimi mediami zdradziła okoliczności tego zdarzenia.
Petrowa zaczęła fotografować ludzi, którzy opowiedzieli się za krajem agresora, po czym kilku mężczyzn postanowiło ją śledzić. - Przyszli na moje podwórko, zakuli mnie w kajdanki i zabrali - powiedziała sędzia piłkarska.
Ukrainka trafiła na posterunek policji, w którym przebywały władze okupacyjne. Później bała się o swoje życie i zdrowie.
- Dzięki Bogu, miałam szczęście, że nie było tortur. Ale stan emocjonalny się liczył - nie wiedziałam, co będzie później. Podszedł do mnie rosyjski użytkownik Facebooka i zaczął bardzo niegrzecznie mówić. Doszło do tego, że powiedział: "Jeśli znajdziemy podejrzane rzeczy w telefonie, możemy wsadzić cię do więzienia nawet na 10 lat" - podkreśliła Ukrainka.
Ostatecznie Petrowej udało się wrócić do domu, choć Nowa Kachowka nadal jest pod kontrolą Rosji.
- Kiedy wróciłam do domu pierwszego dnia po uwolnieniu, mama powiedziała mi, że dzwoniło do mnie dużo osób, zwłaszcza z UAF (Ukraińska Federacja Piłkarska - przyp.red.). Przede wszystkim podkreślali, że pomogą mi się stamtąd wydostać. Dziękuję im za to, że o mnie pamiętali - zakończyła Petrowa.
Czytaj także:
Fatalne wieści z kadry! Kolejna kontuzja