To co uważano za nierealne, staje się rzeczywiste - relacja z meczu Ruch Chorzów - Lechia Gdańsk

Piłkarze Ruchu wygrali w bieżącym sezonie kolejne spotkanie na własnym stadionie. Niebiescy od początku rozgrywek wygrywają u siebie wszystkie pojedynki i nie tracą w nich bramek. Podobnie było w piątkowy, zimny wieczór. Niebiescy po emocjonującym spotkaniu pokonali Lechię 1:0. Jedynego gola w meczu zdobył tuż przed przerwą Andrzej Niedzielan.

Wprawdzie śniegu na boisku nie było, ale warunki do gry w spotkaniu Ruchu z Lechią do najlepszych nie należały. Boisko było mokre i piłkarze obydwu zespołów często się ślizgali. Od pierwszych minut trochę lepiej do trudnej murawy przystosowali się przyjezdni. Gdańszczanie mniej od chorzowian przewracali się i rzadziej gubili piłkę po niedokładnych zagraniach.

W pierwszych minutach lepsze wrażenie sprawiali chorzowianie, ale z każdą kolejną minutą częściej przy piłce byli gdańszczanie. Jednak goście początkowo nie potrafili poważniej zagrozić bramce Krzysztofa Pilarza. W 15 minucie przyjezdni powinni objąć prowadzenie. Na lewej stronie piłkę stracił Ariel Jakubowski, gdańszczanie szybkimi podaniami dostali się pod bramkę chorzowian, ale mocny strzał sprzed pola karnego Jakuba Zabłockiego z trudem odbił Pilarz. Była to najlepsza okazja gości w pierwszej odsłonie. Wprawdzie podopieczni Tomasza Kafarskiego jeszcze kilka razy zbliżyli się pod bramkę chorzowian, ale golkiper Ruchu był w piątkowy wieczór niezwykle czujny.

Im dłużej trwała pierwsza połowa, tym lepiej na placu gry radzili sobie Niebiescy. Jednak w grze wicelidera było wiele niedokładnych zagrań i prostych strat. Dodatkowo po 24 minutach plac gry opuścić musiał kontuzjowany Jakubowski, który popełnił wcześniej kilka prostych błędów.

Pierwszy raz pod bramką Pawła Kapsy na alarm bito w 29 minucie. Po indywidualnej akcji Wojciech Grzyb technicznie uderzył z szesnastu metrów, ale piłka o milimetry minęła bramkę Lechii. Dziesięć minut później Niebiescy powinni prowadzić, ale golkiper Lechii wyjściem z bramki skrócił kąt i odbił uderzenie z kilku metrów Łukasza Janoszki. Od tego momentu Ruch uzyskał zdecydowaną przewagę i wydawało się, że bramka dla gospodarzy to kwestia czasu. W 41 minucie z prawej strony dokładnie dośrodkował Grzyb, ale strzał szczupakiem Artura Sobiecha o centymetry minął bramkę. Dwie minuty później piłka znalazła się w siatce. Była to niemal kopia poprzedniej akcji. Ponownie z prawej flanki zagrywał "Grzybek", a nadbiegający Andrzej Niedzielan z pięciu metrów głową wpakował piłkę do siatki. - Nie trenowaliśmy wybitnie tych zagrań. Skupialiśmy się raczej na innych elementach gry - przyznał po spotkaniu były kapitan gospodarzy. Dodajmy, że do momentu zdobycia gola "Wtorek" był dokładnie kryty przez gdańszczan, którzy napastnikowi Ruchu nie dali się rozpędzić. Momentami przy snajperze z Cichej było trzech przeciwników.

Po stracie gola goście rzucili się do odrabiania strat, ale w krótkim czasie jaki pozostał do przerwy niewiele mogli zdziałać. Po zmianie stron przyjezdni od początku rzucili się na Niebieskich. Dwie minuty po przerwie dobrą okazję po błędzie defensywy Ruchu miał Piotr Wiśniewski, ale jego strzał nogami obronił Pilarz. Chwilę później gorąco było pod bramką Lechii. Do dośrodkowania doszedł Niedzielan i głową trafił w poprzeczkę. Piłka odbiła się przed linią bramkową i wyszła w pole.

Ruch prowadząc nastawił się na kontry. Gra gdańszczan mogła się podobać w momencie, gdy piłkarze Lechii szybko wymieniali między sobą piłkę. Takie akcje pachniały golami, ale obrońcy chorzowian pozwalali gościom dochodzić tylko do pola karnego. Im dłużej trwała druga połowa tym groźniejsi w kontrach byli gospodarze. Zespół Waldemara Fornalika zdawał sobie sprawę z faktu, że zdobycie drugiego gola zniechęci Lechię. Jednak pomimo kilku szans Niebiescy do siatki rywala nie trafili. Dobrych okazji nie wykorzystał m.in. Artur Sobiech, który w sytuacji sam na sam uderzając z trudnej pozycji, nie zdołał pokonać Kapsy. Z kolei strzał z rzutu wolnego Tomasza Brzyskiego w 82 minucie trafił w słupek podtrzymujący bramkę.

W doliczonym czasie gry Lechia miała "piłkę meczową". Z rzutu wolnego płasko uderzył wprowadzony po przerwie Marko Bajić, ale Pilarz popisując się doskonałym refleksem złapał ten niezwykle groźny strzał.

Końcowy gwizdek osiem tysięcy fanów Ruchu przyjęło z ogromną radością i dużym oddechem ulgi. Lechia pokazała przy Cichej, że nie przypadkowo plasuje się w czołówce ekstraklasy. Tym razem to jednak gospodarze okazali się lepsi. Niebiescy kontynuują świetną passę spotkań na własnym stadionie, gdzie od początku sezonu wygrali wszystkie pojedynki, w których nie stracili żadnej bramki.

Ruch Chorzów - Lechia Gdańsk 1:0 (1:0)

1:0 - Niedzielan 44'

Składy:

Ruch Chorzów: Pilarz - Jakubowski (24' Nykiel), Grodzicki, Sadlok, Brzyski, Grzyb, Baran, Straka (80' Pulkowski), Janoszka (83' Zając), Niedzielan, Sobiech.

Lechia Gdańsk: Kapsa - Krzysztof Bąk, Manuszewski (46' Wiśniewski), Wołąkiewicz, Cvirik, Rogalski (58' Bajić), Surma, Nowak, Kaczmarek, Zabłocki (65' Buzała), Lukjanovs.

Żółta kartka: Krzysztof Bąk (Lechia).

Sędzia: Adam Lyczmański (Bydgoszcz).

Widzów: 8000.

Najlepszy piłkarz Ruchu: Maciej Sadlok

Najlepszy piłkarz Lechii: Paweł Kapsa

Piłkarz meczu: Maciej Sadlok.

Źródło artykułu: