Sprawa związana jest z przepisami UEFA o wychowankach, zgodnie z którymi wychowani w kraju piłkarze (między 15. a 21. rokiem życia szkoleni przez swój klub lub inny klub należący do tej samej ligi krajowej przez co najmniej trzy sezony) piłkarze mają gwarantowane (różne są proporcje w różnych ligach) miejsce w składach seniorskich drużyn. Chodzi o to, żeby przyuczać ich do dorosłej piłki. Zgodnie z tą regułą w kadrze drużyny z najwyższej klasy rozgrywkowej trzeba takim młodzieżowcom - wychowankom zagwarantować 32 procent meczowej kadry.
To jednak może oznaczać, co właśnie zakwestionował klub Royal Antwerp i jeden z zawodowych piłkarzy, nierówny dostęp do pracy dla obywateli Unii Europejskiej, a w niej takie właśnie zasady są nadrzędne. A więc siłą rzeczy na rynkach piłkarskich lepszą pozycję w poszukiwaniu klubów mają zawodnicy, którzy byli szkoleni w miejscowych drużynach (w kraju z którego jest klub). To ma według skarżących dyskryminować innych zawodowych graczy pochodzących z UE.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Klich w nowej roli. Zobacz, jak sobie poradził
Belgijski sąd skierował pytania Royalu Antwerp i piłkarza do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej.
Gra toczy się o dużą stawkę. Przepisy UEFA zmieniły rynek transferowy. Kluby muszą dokładniej planować swoje kadry, by spełnić wymogi o zawodnikach wychowanych. Gdyby TSUE stwierdził, że są niezgodne z unijnym prawem, dojdzie do rewolucji.
Na początku marca głos w tej sprawie zabrał Maciej Szpunar, rzecznik generalny TSUE. Stwierdził, że przepisy o wychowankach mogą pośrednio dyskryminować obywateli innych państw UE. "Chociaż zakwestionowane przepisy mają neutralne brzmienie, to stawiają zawodników lokalnych w korzystniejszej sytuacji od zawodników pochodzących z innych państw członkowskich" - czytamy w jego oświadczeniu.
Z drugiej strony rzecznik generalny zgadza się, że kwestionowane przepisy są siłą rzeczy odpowiednie do osiągnięcia celu, jakim jest lokalne szkolenie i rekrutowanie młodych zawodników.
Idąc drogą Royalu Antwerp i zawodnika, którzy zaskarżyli do sądu przepisy UEFA, można uznać, że polski przepis o młodzieżowcu również dyskryminuje innych pracowników UE. W końcu kluczowymi kryteriami są wiek i narodowość.
Pytamy o tę kwestię prawnika.
- Z naszymi przepisami w świetle prawa unijnego może rzeczywiście pojawić się problem związany z przypisaniem konkretnego obywatelstwa do tej definicji - tłumaczy nam mecenas Dariusz Laszczyk, zajmujący się prawem sportowym. - Ogranicza ona posiadanie statusu wychowanka polskiego klubu obcokrajowcom, którzy przecież niejednokrotnie przez bardzo długi czas mieszkają i szkolą się w naszym kraju. Prawdopodobne jest więc, że w niedalekiej przyszłości polskie przepisy piłkarskie mogą również zostać skonfrontowane z prawem unijnym.
Z kolei przedstawiciel PZPN tak ocenia sytuację: - Kiedy wprowadzaliśmy przepis o młodzieżowcu, nie było oficjalnych zastrzeżeń ze strony klubów, chociaż kuluarowo toczyły się dyskusje, czy ten przepis jest zgodny z prawem UE - mówi nam Łukasz Wachowski, sekretarz generalny PZPN. - Jednak ostatecznie wszystko potoczyło się normalnym trybem. Dotąd nikt oficjalnie nie zaskarżał tego przepisu. Tu nie chodzi o dyskryminowanie innych obywateli a ułatwianie rozwoju przyszłych reprezentantów Polski - podkreśla.
Belgijski sąd złożył wniosek do TSUE pod koniec stycznia ubiegłego roku. Dopiero w marcu pierwszą opinię wydał rzecznik generalny i poinformował, że sędziowie zaczęli prace nad sprawą.
Maciej Siemiątkowski, dziennikarz WP SportoweFakty