Od 1. minuty na King Power Stadium nikt nie czekał, nikt nie kalkulował, zamiast tego zobaczyliśmy atak totalny z obu stron. Efekty były piorunujące, bo pod obiema bramkami wrzało niemal nieustannie.
Lepiej zaczęli "The Toffees" i w 15. minucie Dominic Calvert-Lewin trafił do siatki z rzutu karnego. Ekipa Seana Dyche'a wyszła na prowadzenie i wydawało się, że ma spotkanie pod kontrolą.
"Lisy" potrafiły się jednak podnieść i w pierwszej połowie pełnymi garściami korzystały z błędów gości w defensywie. Wyrównał w zamieszaniu Caglar Soyuncu, zaś w 33. minucie szybką kontrę wykorzystał Jamie Vardy.
Tuż przed przerwą miała miejsce sytuacja, która być może zdecydowała o tym, że Leicester City nie zdobyło pełnej puli. Fatalnie spisujący się przez cały mecz Michael Keane zagrał ręką, sprokurował rzut karny, ale James Maddison uderzył z niego bardzo źle i piłkę lecącą w środek bramki odbił Jordan Pickford.
Miejscowi nie wykorzystali szansy na podwojenie prowadzenia i w drugiej części je stracili za sprawą Alexa Iwobiego.
Aż do końca trwała wymiana ciosów, jednak więcej goli już nie zobaczyliśmy i w spotkaniu desperatów padł dość zasłużony remis. Co on oznacza? "Lisy" zajmują teraz 16. miejsce w tabeli Premier League z dorobkiem 30 pkt. Mają tylko 1 "oczko" więcej niż Everton, który plasuje się pod kreską.
Leicester City - Everton 2:2 (2:1)
0:1 - Dominic Calvert-Lewin (k.) 15'
1:1 - Caglar Soyuncu 22'
2:1 - Jamie Vardy 33'
2:2 - Alex Iwobi 54'
ZOBACZ WIDEO: Niespodzianka na finiszu sezonu. "To nie wchodzi w grę"