Wszystko wskazuje na to, że wkrótce do FC Barcelony dołączy Deco, obejmując rolę dyrektora sportowego. Po zamieszaniu okazuje się także, że będzie działał razem z Mateu Alemanym, który zdecydował się pozostać w klubie.
Niektórzy kolejny raz mogą oskarżać Joana Laportę o nepotyzm, gdyż ponownie obsadza stanowisko w klubie byłym zawodnikiem, jednak sama decyzja może mieć więcej sensu niż się wielu wydaje.
Wprawdzie Deco nie ma doświadczenia w pracy na podobnej pozycji, lecz już od jakiegoś czasu jest doradcą Barcelony, będąc zatrudnionym przez Laportę w roli obserwatora rynku brazylijskiego i portugalskiego.
Rok temu pojawiały się informacje, że były pomocnik zyskuje na znaczeniu w obszarze sportowym Blaugrany, a obecnie odpowiedzialny jest za obserwację rynku w Brazylii, co może być faktycznym powodem zatrudnienia go w Barcy. Deco wygląda na kogoś, kto bardzo dobrze orientuje się w realiach brazylijskiej piłki, a "AS" nie tak dawno chwalił 45-latka za sprawne poruszanie się w zawiłym świecie agentów piłkarskich. Możemy więc przypuszczać, że będzie on odpowiedzialny za przywrócenie klubowi kontroli na brazylijskim rynku.
ZOBACZ WIDEO: Holendrzy próbują wyciągnąć Polaka z Rosji. "Wszystko rozejdzie się o pieniądze"
Rywalizacja między Barceloną a Realem w Brazylii rozpoczęła się od transferu Neymara do stolicy Katalonii w 2013 roku. Biorąc pod uwagę jego późniejsze występy, z pewnością jego przejście do Barcy było dużym ciosem dla Florentino Pereza, zwłaszcza że Brazylijczyk przed 2013 rokiem trenował w akademii Realu, spotykając się z Zidanem i Ronaldo.
Tym razem to Blaugrana była szybsza, a Perez od tamtej pory ma niemal obsesję na punkcie brazylijskich graczy i nie przepuszcza żadnej okazji do sprowadzenia najbardziej perspektywicznych piłkarzy, spychając Barçę i inne zespoły na tym rynku na boczny tor.
Odzyskanie znaczenia na rynku brazylijskim nadrzędnym celem Joana Laporty?
Rynek brazylijski, pomimo tego, że obfitujący w piłkarskie talenty, które pojawiają się niemal co chwilę, jest też objęty ryzykiem. Inwestycja w młodych graczy może okazać się wyjątkowo opłacalna, lecz przynosić też straty. Nie zmienia to faktu, że obserwacja tego rynku jest obowiązkiem, jeśli Barcelona chce mieć możliwość walki o największe talenty.
Jest to rynek wymagający licznych kontaktów, a także sprawnego i zdecydowanego działania. W tę rolę idealnie może wpisać się właśnie Deco, którego wiedza o brazylijskim rynku i znajomości mogą okazać się kluczowe w odzyskaniu znaczenia w tej jakże barwnej futbolowej części świata.
Nie sposób nie przyznać, że Barcelona aktualnie nie liczy się w Brazylii. Największym osiągnięciem Barcy w ostatnim czasie wydaje się zapewnienie praw pierwokupów do Kaiky'ego i Angelo Gabriela z Santosu, choć było to powiązane z zagwarantowaniem opcji kupna Gabigola, której nie respektował brazylijski klub, a Barcelona w ramach rekompensaty zażądała zapłacenia trzech milionów euro, ostatecznie zgadzając się na opcję pierwokupu do dwóch młodych graczy.
Kaiky trafił już za siedem milionów euro do Almerii, a Barcelona nie podjęła żadnej próby interwencji i złożenia kontroferty. Z kolei Angelo wciąż gra w Santosie, a media wielokrotnie pisały, że Blaugrana ma zamiar ruszyć po skrzydłowego - konkrety się jednak nie pojawiły.
Nie możemy zapominać o transferze Arthura Melo w 2018 roku z Gremio czy o zagadkowym sprowadzeniu Matheusa Fernandesa za siedem milionów euro, który w Barcelonie rozegrał całe 17 minut w spotkaniu z Dynamem Kijów. Dwa transfery z Brasileiro do pierwszej drużyny, które okazały się niewypałami, zdecydowanie nie są powodem do dumy.
Pomimo tego, że każda operacja w tej lidze naznaczona jest ryzykiem, to nie możemy zapominać, że klub nie wykorzystał kilku innych szans na sprowadzenie perspektywicznych zawodników.
Brazylia to oczywiście też pokusa dla ciemnych i szemranych interesów. Klub już wcześniej sprowadzał stamtąd Keirrisona, Henrique czy Douglasa. Nie sposób opisać wszystkich podejrzanych ruchów, jednak wspólnym mianownikiem zdaje się kontrowersyjny Andre Cury, który był wieloletnim doradcą Barcelony na tym rynku.
Cury pożegnał się z Barceloną w 2020 roku i oficjalnie jego zastępcą, choć pewnie z szerszym zakresem działań, zostanie Deco. Możemy mieć nadzieję, że celem jego działań będzie dobro klubu i myślenie o przyszłości, aniżeli osobiste gratyfikacje, przysłaniające logikę i zasadność innych manewrów.
Niewykorzystane okazje
Można powiedzieć, że Barcelona w ostatnich latach może jedynie się przyglądać działaniom innych klubów na rynku brazylijskim, zwłaszcza poczynaniom Realu. Klub z Madrytu w ostatnich latach sprowadzał Viniciusa Juniora, Rodrygo, Reiniera, a niedawno do tego grona dołączył Endrick.
Co ciekawe, każdy z tych graczy był łączony z Barcą. Najbliżej przenosin do stolicy Katalonii był Rodrygo, który sam wspomina, że miał wszystko uzgodnione z Blaugraną. Sytuacja całkowicie się zmieniała, gdy do gry wszedł Real, oferując skrzydłowemu znacznie lepsze warunki i błyskawicznie dopinając transfer.
Reinier pojawiał się nawet na okładce "Mundo Deportivo", a Endrick według hiszpańskich mediów miał być strategicznym transferem dla Barcelony. Nawet jeśli niektórzy uwierzyli w te plotki, to rozsypywały się one w pył, gdy do akcji wchodzili Los Blancos z Junim Calafatem na czele.
Przykładów może być więcej. Nie tak dawno Barcelona była łączona z transferem utalentowanego Andreya Santosa. Niektóre media zapewniały, że pomocnik jest blisko przenosin na Camp Nou, jednak sytuacja się zmieniła, gdy pojawiła się Chelsea. Nie trzeba już pisać, jak się to skończyło.
Klub obserwował również Antony'ego, który błyszczał na prestiżowej Copinhii, by za jakiś czas dołączyć do Ajaksu. Blisko śledzony był także Gabriel Martinelli, który udał się nawet na testy do Barcelony, jednak do transferu oczywiście nie doszło.
Zainteresowanie tymi i innymi graczami było potwierdzone, zapewne w wielu przypadkach odbyły się też rozmowy, ale na nic się to zdawało, gdy do akcji wkraczał inny zespół. Barcelona zdaje się zbierać tylko tych, o których nie walczy wiele klubów, a konkurencja ograniczona jest do minimum. Niewątpliwie musi to być widoczne dla Laporty, który chciałby tę sytuację odmienić, zwłaszcza że klub walczy o pozyskanie Vitora Roque, a ten zdaje się okazją, której nie powinniśmy przegapić.
Deco osobą, która może odmienić sytuację
Były zawodnik Barcelony wydaje się rozsądną opcją, by przywrócić Barcelonie kontrolę nad brazylijskim rynkiem. Należy pamiętać, że Deco odegrał dużą rolę w transferze Raphinhi, a obecnie angażuje się negocjacje związane ze sprowadzeniem do klubu Vitora Roque. Były pomocnik posiada także swoją własną agencję D20 Sports, do której należy między innymi Raphinha, ale też Tapsoba z Bayeru Leverkusen czy Henrique z Monaco.
Jego kontakty na rynku brazylijskim są chwalone, a on sam bardzo dobrze ma się orientować w talentach znajdujących się w Brazylii. Nie tak dawno polecał Barcelonie transfer Rayana Vitora z rocznika 2006, który porównywany jest do Adriano i kilka tygodni temu błyszczał na Mistrzostwach Ameryki Południowej do lat 17.
Blaugranie polecał też sprowadzenie Breno Melo - ofensywnego pomocnika Gremio uważanego za jeden z diamentów ekipy z Porto Alegre, z którego agentem spotkał się nawet Laporta. Sam miał też rekomendować pozyskanie Andreya Santosa, jednak opieszałość klubu ponownie przekreśliła szanse na powodzenie tego ruchu. Deco miał być też zwolennikiem transferu Vandersona - prawego obrońcy Monaco.
Biorąc pod uwagę ryzyko wielu transferów i niepewność związaną z prawdopodobieństwem przeniesienia umiejętności oraz jakości z Brasilerio na europejski poziom, niektórzy mogą mieć wątpliwości czy odmienienie tej sytuacji powinno być priorytetem. Na rynku brazylijskim nieustannie pojawią się perspektywiczni gracze, a w ostatnim czasie one Barcy umykały.
Ryzyko jest nieodłączną częścią niemal każdego transferu, a Real i inne kluby pokazują, że warto działać odważnie, gdyż korzyści mogą pojawić się wyjątkowo szybko. Kilka nieudanych transferów nie powinno zwiększać niechęci kibiców Barcelony, szczególnie że sprzed nosa uciekali nam piłkarze o znacznie większym potencjale i możliwościach.
Real wysunął się na przód i obecnie rządzi w Brazylii, obserwując zawodników już poniżej szesnastego roku życia. Barcelona powinna pójść podobną drogą - utrzymywać dobre kontakty, obserwować najlepszych, a w kluczowym momencie działać szybko i zdecydowanie. Oczywiście, nie oznacza to lekkomyślności w działaniach i sprowadzenia kogokolwiek, lecz rozwagi i dogłębnej analizy, która pomoże zminimalizować ryzyko transferu. Byłoby to niewskazane, jeśli weźmiemy pod uwagę sytuację ekonomiczną klubu, która z pewnością miała wpływ na odpuszczenie walki o podpis Endricka.
Kluczowe są odzyskanie znaczenia i kontrola nad najbardziej utalentowanymi graczami na rynku, bowiem wcześniejsze posunięcia Barcelony w Brazylii przypominały błądzenie po omacku i rozglądanie się po drogim sklepie, potwierdzając jednocześnie jej brak siły w tym rejonie, który już kilkukrotnie wychodził nam na złe. Sprowadzenie do rezerw takich piłkarzy jak Gustavo Maia, Gabriel Novaes, a wcześniej Vitinho tylko potwierdza tę opinię.
Istnieje też szansa, że Deco będzie odpowiedzialny także za inne rynki w Ameryce Południowej, które w ostatnim czasie obfitują w talenty, a ich cena jest niższa niż w Kraju Kawy. Przykładem klubu, który znakomicie działa na tym kontynencie, jest Brighton. W ostatnim czasie angielski klub sprowadzał takich graczy jak Julio Enciso, Facundo Buonanotte, Moisesa Caicedo czy Alexisa Mac Allistera. Wartość każdego z nich od momentu transferu wzrosła już kilkukrotnie.
Warto na sam koniec zaznaczyć, że zainteresowanie graczami z Brazylii wzrosło od momentu, gdy skautem Barcelony w tym kraju został Deco. Jest to dobry prognostyk i możliwe, że po oficjalnym ogłoszeniu Portugalczyka w roli nowego dyrektora sportowego nie będziemy długo czekać na pierwszy transfer. Czy tym transferem będzie Vitor Roque? Możemy mieć taką nadzieję.