Przed startem sezonu drużyna Roba Edwardsa nie była wymieniana wśród kandydatów do awansu. Luton Town sprawił dużą niespodziankę, gdy wyeliminował Sunderland AFC w półfinale baraży o awans do Premier League.
W minioną sobotę angielski zespół tylko potwierdził swoją klasę. Luton po 120 minutach finału remisował 1:1 z Coventry City, jednak w serii rzutów karnych był skuteczniejszy, dzięki czemu zapewnił sobie przepustkę do elity.
Na co dzień Luton rozgrywa swoje spotkania domowe na kameralnym obiekcie. Kenilworth Road może pomieścić ponad 10 tysięcy widzów i nieco odstaje od standardów najbogatszej ligi świata.
"Kolejna niesamowita historia napisana przez futbol. Na tę bramkę ładować będą Haalandy czy inne Salahy, a ludzie bez wychodzenia z kuchni, popijając Earl Grey’a, sobie to obczają" - żartował na Twitterze Piotr Żelazny.
ZOBACZ WIDEO:Polacy zachwycają Europę. Trener powtarzał jedno słowo
- To osobliwy przypadek - mówił Gary Sweet, cytowany przez "Daily Mail". Dyrektor generalny klubu oszacował, że koszt renowacji obiektu może wynieść 10 milionów funtów. Na ten moment Luton nie spełnia wymogów Premier League.
"The Hatters" przeszli bardzo długą drogę, by zameldować się w elicie. W 2009 roku Luton grało w angielskiej piątej lidze. Od tamtej pory drużyna zaliczyła cztery awanse.
Czytaj więcej:
"Messi zna plan Barcelony". Kulisy powrotu na Camp Nou
Mistrz się zbroi! Kolejny transfer Rakowa Częstochowa