38 lat od wielkiej tragedii. Boniek był w centrum wydarzeń

To miało być wielkie piłkarskie święto. Ciąg przykrych zdarzeń sprawił, że o finale Pucharu Europy pomiędzy Juventusem i Liverpoolem nie mówiło się w kontekście sportowym. Stadion Heysel wyglądał, jakby przeszło na nim trzęsienie ziemi.

Dawid Franek
Dawid Franek
Stadion Heysel wyglądał jak po przejściu trzęsienia ziemi Getty Images / Stadion Heysel wyglądał jak po przejściu trzęsienia ziemi
Był 29 maja 1985 roku. Juventus FC mierzył się z Liverpoolem FC w finale Pucharu Europy. Mecze międzynarodowe między angielskimi i włoskimi klubami były wcześniej skażone incydentami. To sprawiało, że atmosfera przed meczem była naprężona. Nikt jednak nie spodziewał się, że wszystko skończy się tak tragicznie.

Upadek muru

Około godz. 19:30 doszło do starć pomiędzy kibicami obu ekip. Zaczęli fani "The Reds", rzucając butelkami i kawałkami betonu w kibiców drużyny przeciwnej. Ci odpowiedzieli. Tylko na chwilę.

Rozwścieczeni Anglicy zaczęli napierać na ogrodzenie przedzielające sektory. Wybuchła panika. "To był widok przypominający atak partyzantów" - wspominał wkrótce po tych wydarzeniach włoski kibic Giampietro Donamigo.

Fani Juventusu nie mieli już w głowie tego, by w jakikolwiek sposób z nimi walczyć. Zaczęli uciekać, tratując się przy tym. W ucieczce napierali na mur będący krawędzią trybuny. Niestety betonowa ściana stadionu runęła, co sprawiło, że wiele osób zostało przygnieconych.

Stadion Heysel nie był odpowiednio przygotowany na przyjęcie dużej liczby kibiców. Mury i ogrodzenia miały zły stan techniczny, a systemy bezpieczeństwa nie były wystarczające, aby zapewnić kontrolę nad tłumem.

To wszystko sprawiło, że śmierć poniosło 39 kibiców. Byli to głównie fani Juventusu. W centrum dantejskich wydarzeń był Polak - Zbigniew Boniek. Spotkania nie przełożono.

Musieli zagrać

Finał rozpoczęto ostatecznie o godz. 21:40, a piłkarze nie do końca zdawali sobie sprawę z tego, co naprawdę się stało. Wchodząc na boisko widzieli jednak, że na trybunach panuje chaos.

Policja w miarę uspokoiła sytuację, ale trudno mówić o spokoju, bo w wyniku wydarzeń sprzed meczu wielu kibiców było wstrząśniętych i zszokowanych, co miało wpływ na ich reakcje i nastrój na stadionie.

Boniek był jednym z najważniejszych piłkarzy Juventusu. W 58. minucie wywalczył rzut karny. Wykorzystuje go Michel Platini. Te trafienie decyduje o zwycięstwie, bo więcej bramek na stadionie Heysel już nie padło. Juve sięga po pierwszy Puchar Europy. Ich radość ze zdobycia trofeum została silnie stłumiona przez tragiczne wydarzenia.

Świętowania wprost nie było. Piłkarze odebrali puchar w szatni. Platini po jakimś czasie przepraszał, że cieszył się z gola na stadionie. Przyznał, że nie wiedział o tym, jak wiele osób straciło życie na Heysel.

Po tragedii na obiekcie w Brukseli angielskie kluby zostały wykluczone na pięć lat z europejskich pucharów, a Liverpool aż na sześć. Do tego rząd Margaret Thatcher przeznaczył 317 500 dolarów na specjalny fundusz pomocy rodzinom ofiar i rannych.

Dawid Franek, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj także:
Znów to samo. Kiedy dadzą spokój "Lewemu"? (OPINIA)

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×