Anglik się mylił. Szymon Marciniak dał radę (OPINIA)
Piłkarze nie zaczarowali Stambułu, jak było to w 2005 roku. Tym razem finał Ligi Mistrzów nie porwał, choć jednym z najlepszych aktorów widowiska ponownie był Polak.
Polscy sędziowie, czyli Marciniak jako główny, Paweł Sokolnicki i Tomasz Listkiewicz na linii oraz Tomasz Kwiatkowski i Bartosz Frankowski w wozie VAR, spisali się na miarę najważniejszego meczu sezonu w klubowej piłce. Potwierdzili, że dziś są światową czołówką. Tym bardziej że wcześniej konkurencja zaprezentowała się słabo, a UEFA musiała stworzyć precedens. Przecież po nominacji Marciniaka do półfinału nie wydawało się, że federacja da mu również finał. Dotąd robiła jedynie wyjątek dla arbitrów kończących karierę. U Polaka na to się nie zanosi.
I dobrze, bo jego historia z mazowieckich boisk z niższych lig i dojście na szczyt wygląda jak z filmu. Lata pracy popłaciły, a teraz docenia to sam Pierluigi Collina. W ostatnich miesiącach Marciniak zostawił innych sędziów w tyle. Choć UEFA miała innych faworytów, jak Danny Makkelie, to poważne błędy w półfinałach europejskich pucharów, wypisały ich z walki o finał.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: przepiękny gol Polaka na Islandii. Bramkarz był bez szansZ gry o najważniejszy mecz sezonu Marciniaka mógł wyrzucić... sam Marciniak. W ubiegłym tygodniu wybuchł poważny skandal po tym, jak okazało się, że sędzia wystąpił na biznesowej konferencji organizowanej przez Sławomira Mentzena, przewodniczącego radykalnej partii "Konfederacja". Marciniaka połączono z rasistowskimi wypowiedziami polityka i na podstawie tego domagano się jego odsunięcia od sędziowania finału LM.
To był międzynarodowy skandal. Pisali o tym Włosi, Francuzi i Anglicy. Ci ostatni jeszcze w dniu finału odnieśli się do występu Marciniaka na konferencji organizowanej przez Mentzena. Martin Lipton z dziennika "The Sun" mówił "Przeglądowi Sportowemu", że Polak "miał niesamowite szczęście, że utrzymał się w roli sędziego finału".
UEFA też ma szczęście, że w czasach kryzysu formy wielu sędziów ma Marciniaka. W finale LM Polak potwierdził wysoką formę. Finał mundialu wyniósł go na szczyt. W sobotę Polak się na nim utrzymał.
Po zakończeniu meczu eksperci zajęli się chwaleniem wyczynu Pepa Guardioli. Hiszpan poprowadził Manchester City do potrójnej korony. Przetrzymał ostrzał Interu w końcówce spotkania i utrzymał jednobramkowe prowadzenie. Umiejętnie zarządzał siłami piłkarzy i mimo straty lidera, Kevin De Bruyne zszedł kontuzjowany w pierwszej połowie, rozstrzygnął wynik w 90 minut. W końcu nawiązał do 2009 i 2011 roku, kiedy FC Barcelonę poprowadził do triumfu w LM.
Nikt nie mówił o występie polskich sędziów. Nie było kontrowersji ani rzucających się sobie do gardeł piłkarzy. Polak umiejętnie zarządzał spotkaniem i charakterami zawodników. Potwierdziło się stare powiedzenie, że dobry sędzia to taki, o którym nie rozmawia się po spotkaniu.
Maciej Siemiątkowski, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj też:
Zaczynał od 70 złotych za mecz. "Na boisko weszło bydło"
Guardiola znów to zrobił! Jako pierwszy w historii
Oglądaj Serie A NA ŻYWO w Pilot WP!