"Nie będziemy gościnni". Legenda Mołdawii ostrzega Polaków

Getty Images / DeFodi Images / Na zdjęciu: Siergiej Kleszczenko
Getty Images / DeFodi Images / Na zdjęciu: Siergiej Kleszczenko

- Lubimy zawierać przyjaźnie, jesteśmy gościnnym narodem. Ale na boisku nie będziemy gościnni i chcemy zabrać punkty reprezentacji Polski - odgraża się Siergiej Kleszczenko. Mecz Mołdawia - Polska w piątek o godz. 20:45.

[b]

Jest najlepszym strzelcem i jednym z najlepszych piłkarzy w historii reprezentacji Mołdawii. Strzelał gole Chelsea, Milanowi, a także Polsce. 20 czerwca w Kiszyniowie Siergiej Kleszczenko jako trener poprowadzi drużynę narodową swojego kraju przeciwko Biało-Czerwonym w meczu eliminacji Euro 2024.[/b]

Jarosław Tomczyk, "Piłka Nożna": Jak postrzega pan reprezentację Polski, na pewno oglądał pan jej mecze na mistrzostwach świata?

Siergiej Kleszczenko, selekcjoner reprezentacji Mołdawii: Nie tylko na mistrzostwach, te następne też. Zwłaszcza ostatni z Albanią bardzo długo analizowałem. Nie można zapominać skąd powołujecie graczy. Grają we Włoszech, Niemczech, Hiszpanii. To oczywiste, że śledzimy nie tylko mecze waszej reprezentacji, ale i mecze poszczególnych jej piłkarzy. Patrzymy jak Zieliński grał w Napoli, Szczęsny w Juventusie, czy Lewandowski w Barcelonie. Wiemy jak Linetty gra w Torino, że Kamiński zaczął się w Niemczech coraz lepiej prezentować.

ZOBACZ WIDEO: Jaka przyszłość Szymona Marciniaka? "To moment na monetyzację sukcesu"

Zna pan Fernando Santosa?

Prawie dwa i pół roku pracowałem w Portugalii, znam język, więc będziemy mogli porozmawiać po portugalsku. Znam też bardzo dobrze jego historię, sukcesy, wiem co chce osiągnąć z reprezentacją Polski. Ma wielkie doświadczenie. Wystarczające, by w pierwszej kolejności wprowadzić zespół na duży turniej, a w drugiej zrobić na nim dobry wynik. Umie to.

Jaki to będzie mecz, ten w Kiszyniowie?

Dla nas trudny, dla was nie wiem.

A pamięta pan takie spotkanie w Katowicach w 1996 roku, Polska wygrała z Mołdawią 2:1 w kwalifikacjach mistrzostw świata we Francji?

Pamiętam bardzo dobrze. Zdobyłem bramkę z karnego, mogłem jeszcze z wolnego. Że boisko nie było najlepszej jakości też pamiętam, ale w tamtych czasach to się często zdarzało.

Ma pan polskich piłkarzy wśród znajomych?

Z Jerzym Brzęczkiem występowaliśmy wspólnie w Maccabi Hajfa i zdobywaliśmy mistrzostwo Izraela. Ja grałem w ataku, on w pomocy, byliśmy blisko związani, to był bardzo jakościowy zawodnik. Ale już dawno nie mieliśmy kontaktu, choć oczywiście wiem, że był selekcjonerem waszej reprezentacji.

Jest pan zadowolony z tego, co pan osiągnął w futbolu czy można było więcej?

Człowiek zawsze powinien być zadowolony ze swojego życia, a nie roztrząsać co zrobił nie tak i czy mógł więcej.

W barwach Hapoelu Tel Awiw doszliście w sezonie 2001-02 aż do ćwierćfinału Pucharu UEFA. Strzelał pan wtedy gole Milanowi, Chelsea.

Tak wyszło. Wszyscy te mecze wspominają, a ja powtarzam, że w domowym meczu z Chelsea, w którym strzeliłem gola na 2:0 w końcówce, był on nagrodą za pracę, którą wcześniej wykonywałem. Miałem zadanie pressować obrońców i pressowałem wszystkich czterech przez co najmniej 80 minut. Miałem jeszcze w tym meczu przynajmniej trzy okazje, których nie wykorzystałem, ale Chelsea wyeliminowaliśmy.

To był pana najlepszy mecz w życiu?

Jeśli idzie o jakość gry, chyba tak. Ale zagrałem też bardzo dobry mecz przeciw reprezentacji Niemiec w Kiszyniowie w eliminacjach Euro 2000, gdy przegraliśmy 1:3. Prowadziliśmy 1:0 po moim podaniu do Alexandru Guzuna, sam też miałem dużo sytuacji, ale Oliver Kahn bronił wtedy niesamowicie. Po tym meczu miałem propozycje z Eintrachtu Frankfurt, z Hamburga, ale nie doszło do podpisania kontraktu.

Jako trener dużo pan podpatruje Juergena Kloppa.

Jeszcze od czasu gdy pracował w Niemczech. Podoba mi się, jak grają jego drużyny. Kiedy po przejściu do Liverpoolu zobaczyłem jak zaczynał od kompaktowości, pressingu, i na tym budował zespołowość, wiedziałem, że też chcę iść taką drogą. Takiego pressingu, jaki wtedy stosował Liverpool, nie widziałem u nikogo. Bardzo mi się to podobało. A potem zacząłem zwracać uwagę na kolejne rzeczy, jak choćby wyjście z obrony.

Jest pan trenerem emocjonalnym, nie siedzi spokojnie na ławce, jak nie przymierzając legendarny Walery Łobanowski.

Teraz lepiej wytrzymuję ciśnienie, wcześniej byłem bardziej emocjonalny. Prawdopodobnie emocjonalność w ludziach bierze się z większych oczekiwań, ale kiedy bardziej zagłębiasz się w pracę, zaczynasz ją lepiej rozumieć. Stajesz się większym realistą, zaczynasz analizować chłodniej.

Czego powinni się spodziewać polscy kibice, którzy wybiorą się na mecz do Mołdawii?

Do tej pory chyba wszyscy kibice, zarówno klubów jak i reprezentacji, którzy przyjeżdżali do Kiszyniowa byli zadowoleni. Tak z przyjęcia jak i atmosfery w kraju i jego stolicy. Można śmiało przyjeżdżać, lubimy zawierać przyjaźnie, jesteśmy gościnnym narodem. Ale my, na boisku, postaramy się postępować odwrotnie, nie być aż tak gościnni i zabrać punkty reprezentacji Polski.

Jaki jest cel reprezentacji Mołdawii w eliminacjach Euro 2024?

Remis z Czechami daje nam nadzieję. Z psychologicznego punktu widzenia będzie nam łatwiej uwierzyć, że możemy. Doskonale rozumiemy, że dla nas nie ma słabych przeciwników. Nie jesteśmy faworytami grupy, z każdym z rywali tylko pełne zaangażowanie, dyscyplina taktyczna, mogą dać nam szanse na pozytywny rezultat.

Podpisał pan kontrakt z federacją, która często zmienia trenerów, aż na cztery lata, do 2026 roku. Co pan chce osiągnąć w tym okresie?

Trzeba spojrzeć na stan rzeczy obiektywnie. Mołdawski futbol nie rozwija się dynamicznie. Nasi piłkarze nie występują w dużych, silnych klubach. Tym samym selekcja niestety odbywa się z wąskiej grupy. Z przyjściem każdego kolejnego trenera pojawiają się w Mołdawii nadzieje, że zbuduje silną reprezentację. Każdy kolejny trener to deklaruje. I w zasadzie my teraz też budujemy. Bazujemy na zawodnikach z roczników 1998-2000, z którymi pracowałem w reprezentacji U-21. Znam ich dobrze i już czternastu dałem szansę w pierwszej reprezentacji.

W jednym z wywiadów powiedział pan, że na dzisiaj tylko 6-8 mołdawskich piłkarzy prezentuje poziom, jakiego wymaga rywalizacja reprezentacyjna w Europie.

Jeśli wypadają nam piłkarze z powodu kartek czy kontuzji, jest to wielki kłopot. Zmiennicy nie prezentują tej samej klasy. Polacy czy Czesi, którzy są faworytami grupy, mogą bez problemu znaleźć zastępstwo dla zawodników na każdej pozycji. My nie, liczymy, że ci młodzi gracze, na których zaczęliśmy stawiać, poprzez występy w reprezentacji będą trafiać do mocnych klubów i wracać na zgrupowania silniejszymi, lepiej przygotowanymi.

Zarzuca się, że robi pan mało zmian w trakcie meczów, to z tego powodu?

Zmiany niestety muszę robić, bo jest jeszcze inny kłopot. Nie wytrzymujemy intensywności. Zawodnicy nie grają w silnych ligach, wielu powołuję też z naszej, mołdawskiej. W niej intensywność i poziom rozwoju graczy jest jeszcze niższy niż w tych zagranicznych ligach, w których grają nasi reprezentanci. Ale tam z kolei nie zawsze mają miejsca w składach. Dlatego ten problem jest.

Za panem już prawie półtora roku pracy, jak je pan ocenia?

Pierwszy rok to była rywalizacja w Lidze Narodów. Zabrakło niewiele do zajęcia pierwszego miejsca w najsłabszej dywizji D i awansu do C. Zdobyliśmy tyle samo punktów co Łotwa, która wygrała rywalizację w naszej grupie lepszym bilansem meczów bezpośrednich. W ubiegłym roku rozstawaliśmy się z niektórymi starszymi zawodnikami czy to z powodu wieku, czy z innych przyczyn. W ich miejsce przyszli bardzo młodzi piłkarze, którzy potrzebują czasu. Ten pierwszy rok zaplanowałem na budowę kolektywu, atmosfery, żeby zacząć bić się o jakieś rezultaty. Bez dobrej atmosfery wewnątrz grupy trudno planować jakiekolwiek osiągnięcia. W zasadzie to się udało. Osiągnęliśmy kilka niezłych wyników z silnymi drużynami. Teraz, w kolejnym roku, kontynuujemy proces budowy na tych młodych graczach i dlatego, powtórzę się, każda strata piłkarza jest bolesna, bo grupa selekcyjna nie jest duża.

Z głównych problemów, które widział pan przejmując drużynę, udało się już jakieś rozwiązać?

Nie mogę powiedzieć, żebym na dzień dzisiejszy już coś rozwiązał. Może zaczęliśmy grać ciut odważniej, a to pierwszy krok, by rozwijać się dalej. Bez śmiałości nie ma rozwoju. Jeśli na boisku nie masz odwagi, w zasadzie będziesz uciekał od piłki i nie będziesz się piłkarsko rozwijał.

Mówił pan w wywiadach, że chcecie stosować pressing, grać odważniej do przodu?

Dobrze wychodziło nam to w Lidze Narodów, bo rywale byli na naszym poziomie. Musimy jednak być pragmatyczni, myśleć o dobrym wyniku. Nie możemy nie zwracać uwagi na to, z jakim przeciwnikiem gramy. Nie możemy sobie pozwolić na otwarty futbol i wysoki pressing z Czechami i Polską, które mają zawodników zdolnych zrealizować dowolny taktyczny plan trenera.

Mało w pańskiej kadrze zawodników mistrza kraju Sheriffa Tyraspol, zespołu z osiągnięciami w rozgrywkach europejskich. Właściwie jest tylko bramkarz Dumitru Celeadnic i to jeszcze w ostatnim czasie rezerwowy. Dlaczego?

Sheriff bazuje na obcokrajowcach, piłkarzach z Afryki, Brazylijczykach, Portugalczykach i jeszcze innych. Taka jest ich polityka, filozofia klubu. Nie możemy na to w żaden sposób wpłynąć. Wspomniany bramkarz był u nas podstawowym, kiedy był numerem jeden w Sheriffie. Bardzo dużo dawał wówczas drużynie. Tyle że w ostatnim roku prawie w klubie nie grał i musimy stawiać na tych, którzy mają mocniejszą pozycję w swoich drużynach. Szczególnie dla bramkarza regularna gra, czucie gry, jest czymś bardzo ważnym. Nie możemy pozwolić sobie postawić na gracza, któremu tego brakuje.

Reprezentacja Polski jest faworytem meczu z Mołdawią
Reprezentacja Polski jest faworytem meczu z Mołdawią

Reprezentanci z klubów zagranicznych też nie grają w nich zbyt wiele?

Mówiłem, że jest nam bardzo trudno, selekcjonujemy z wąskiej grupy. Staramy się powoływać i dawać szansę tym, którzy grają w klubach. Patrzymy gdzie, kto i ile gra. Wspomniałem o Racie i jego problemach w FCSB. Teraz podobna sytuacja jak u niego miała miejsce u Miszy Caimacova, innego naszego podstawowego gracza. Jego przejście do Torpedo Moskwa według mnie było nieudanym posunięciem, dostawał tam bardzo mało szans. Po sezonie wróci do Slavena Belupo i pewnie mu to pomoże, ale trener reprezentacji może jemu, podobnie jak i innym graczom, co najwyżej radzić.

Jest pan zdaniem wielu najlepszym w historii mołdawskim piłkarzem. Kto z tych młodych, na których pan stawia, może stać się drugim Siergiejm Kleszczenko?

Drugim Siergiejm Kleszczenko nikt nie będzie. Dowolna kopia zawsze jest gorsza od oryginału. Niech będą sobą i niech Bóg da, by byli lepsi niż byłem ja.

A pański syn Nicky, rocznik 2001, może być dobrym piłkarzem, ma potencjał, by grać w reprezentacji?

W Portugalii był półtora roku w Sportingu Lizbona, potem w Leirii, więc coś tam w nim widzieli. Teraz jest zawodnikiem szwajcarskiego Sionu - w którym w ciągu roku zmienili sześciu trenerów – wypożyczonym do ligi mołdawskiej do Petroclubu. To klub najlepiej pracujący z młodymi piłkarzami mołdawskimi, stąd tak wielu ich z niego powołuję. Nicky charakter ma zupełnie inny niż ja. Szybkość z piłką też ma lepszą, ja miałem bez. W kadrze na mecz z Polską go jednak nie ma.

***

Mecz eliminacji Euro 2024 Mołdawia - Polska we wtorek o godz. 20:45. Transmisja w TVP 1, TVP Sport i Polsacie Sport Premium 1 oraz na platformie Pilot WP. Relacja tekstowa na WP SportoweFakty.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty