Chcieliśmy przerwać niechlubną passę - komentarze po meczu KSZO Ostrowiec - Znicz Pruszków

Podopieczni trenera Roberta Kasperczyka po czterech spotkaniach zakończonych porażkami, przełamali złą passę i pokonali przed własną publicznością Znicz Pruszków po bramce z ponad 40 metrów Łukasza Matuszczyka.

Przemysław Cecherz (trener Znicza Pruszków): Przede wszystkim pragnę pogratulować trenerowi Kasperczykowi, który wygrał ważny mecz, a my przegraliśmy bardzo ważny. Ulegliśmy gospodarzom 0:1 i jest po meczu ogromny niedosyt, gdyż mecz był bardzo wyrównany, toczony w środkowej strefie boiska. Straciliśmy do szatni bramkę kuriozum i po takim golu ciężko się podnieść. Jednak oba zespoły jakoś tę grę prowadziły, widowisko było dość ciekawe. Było dużo odbiorów, walki, aczkolwiek i z jednej i z drugiej strony zabrakło trochę jakości w ataku i to jest przyczyna, że nie stworzyliśmy jakiejś klarownej sytuacji. Może i KSZO również nie miał jakiejś klarownej okazji, ale możliwości były, jednak nie zostały one wykorzystane.

Artur Januszewski (obrońca Znicza): To był wyrównany mecz, co widać nawet po wyniku. Padła tylko jedna bramka, dość niefrasobliwa i to jeszcze sekundy przed końcem pierwszej połowy. Ta bramka ustawiła przebieg drugiej części meczu. KSZO na początku miał przewagę, ale w środkowej fazie pierwszej połowy gry mieliśmy możliwość coś uderzyć i powinniśmy to byli wykorzystać.

Robert Kasperczyk (trener KSZO): Nie będę bajek opowiadał o pięknej grze, bo takowej nie było. Poza ogromną walką, jeździe na plecach, asekuracji i konsekwencji po stracie piłki, to na prawdę do chłopców duże słowa uznania. Nie graliśmy już tak odważnie jak to było wcześniej, ale graliśmy bardzo zachowawczo. Cztery porażki z rzędu zrobiły na psychice zawodników swoje. Mieliśmy też najbardziej gorący ostatni tydzień, gdyż nastąpiły pewne zmiany w strukturach klubu, doszły do tego kontuzje i nieprzyjemna sytuacja z jednym z naszych zawodników. Po Szczecinie rozsypał mi się środek, bo Wtorek i Sobczyński wypadli. Kajca skręcił stopę, już nie wspomnę o braku Adama Cieślińskiego. W tym tygodniu problemów było na prawdę bardzo dużo, dlatego tym bardziej cieszę się z tego zwycięstwa, że w tak gorącym okresie, po takich zawirowaniach, chłopcy potrafili wygrać ten mecz - chyba najważniejszy w tej rundzie.

Jakub Kapsa (napastnik KSZO): Czekałem na ten debiut i doczekałem się, można powiedzieć w ostatniej kolejce rundy jesiennej. Przed nami jeszcze dwa spotkania z rundy wiosennej i oczywiście chciałbym jak najwięcej występować, jednak konkurencja jest duża. Jeśli miałbym porównywać grę w IV lidze z drużyną rezerw, a grą w I lidze to można powiedzieć, że jest to niebo i ziemia. Gra jest o wiele szybsza i gra się zdecydowanie ciężej. My po czterech porażkach z rzędu musieliśmy wygrać ten mecz, bo Znicz był tylko o jeden punkt niżej od nas i gdybyśmy nie wygrali tego spotkania, byłoby naprawdę ciężko. Teraz przed nami mecz z Górnikiem i myślę, że może w tym meczu być spora niespodzianka.

Łukasz Matuszczyk (obrońca KSZO): Na pewno jestem zaskoczony tą bramką, bo myślałem, że któryś z chłopaków strąci tą piłkę. Wrzuciłem kolejną piłkę w pole karne, w światło bramki i ta zaskoczyła bramkarza i wpadła do siatki. Najważniejsze jest jednak to, że mamy trzy punkty. Obiecałem to kibicom. Powiedziałem, że Znicz zostanie zgaszony i całe szczęście, że tak się stało i mogłem dotrzymać słowa. Teraz krótka przerwa między rundami (śmiech). Mam nadzieję, że w tych dwóch najbliższych meczach również ugramy jakieś punkty. Każda zdobycz punktowa będzie dla nas bardzo cenna.

Krystian Kanarski (napastnik KSZO): Drużyna sprawiła mi dziś prezent, ale przede wszystkim sprawiła go też sobie. Przegraliśmy ostatnie cztery mecze z rzędu i bardzo chcieliśmy przerwać tę niechlubną passę. Miałem i ja okazje 100% doi zdobycia bramki, ale chyba za bardzo się spinałem i za bardzo chciałem dziś zdobyć bramkę i zrobić sobie prezent. Najważniejszy jest ogół a nie Krystian Kanarski. Trochę przykre jest również to, że gramy jak w teatrze, a gdy nam nie idzie, kibice zaczynają kląć. Nie ważne kto wejdzie, jeśli mu coś nie wyjdzie to trzeba go pojechać. Najlepiej jest siedzieć, siedzieć i buczeć. Może trzeba wstać, poklaskać, a nie tylko garstka kibiców jest która naprawdę kibicuje. Szkoda, że nie ma teatru w Ostrowcu.

Komentarze (0)