Nowe doniesienia po skandalu w Holandii. "Człowiek z ochrony popełnił błąd"

- Już przed meczem było nastawienie "anty-Legia". Popełniono błąd, nie wypuszczając drużyny ze stadionu. Pod obiektem nie działo się nic złego. Dla mnie to absurd - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty Jan De Zeeuw junior.

Dariusz Faron
Dariusz Faron
autokar Legii przed stadionem AZ Alkmaar Getty Images / Na zdjęciu: autokar Legii przed stadionem AZ Alkmaar
Skandal po meczu AZ Alkmaar - Legia Warszawa. Ochrona nie pozwalała stołecznej drużynie opuścić stadionu, tłumacząc, że obiekt został zamknięty ze względów bezpieczeństwa. W sieci pojawiły się nagrania, jak prezes Legii klubu Dariusz Mioduski jest szarpany przez holenderskich funkcjonariuszy.

Josue i Radovan Pankov spędzili noc w areszcie. Holenderska prasa twierdzi, że mieli zaatakować jednego z policjantów. Na razie ani klub, ani policja nie odnieśli się do tych informacji.

O skandalu w Alkmaar rozmawiamy z Janem De Zeeuwem juniorem, który był na stadionie z ekipą telewizji Viaplay. De Zeeuw przez lata pracował w Polsce w marketingu sportowym. Obecnie syn byłego dyrektora reprezentacji Polski jest wykładowcą uniwersyteckim w Rotterdamie.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: W Polsce to nie do pomyślenia. Niezwykłe przeżycie kibica

Dariusz Faron, WP SportoweFakty: Co wydarzyło się z twojej perspektywy w czwartkowy wieczór na stadionie AZ Alkmaar?

Jan De Zeeuw junior: Już przed spotkaniem było nerwowo. Na stadionie zjawiłem się o 19:00. Mam polskie rejestracje. Policja pytała mnie, czy jestem kibicem Legii. "Warsaw? Poland?". Odpowiadam funkcjonariuszowi po holendersku, a on zdziwiony. Dla mnie jego zachowanie było skandaliczne. Fani Legii mieli odbierać wejściówki w Hadze, a następnie zostać przetransportowani na stadion. Jak rozumiem, dlatego sprawdzano kibiców pod obiektem. Policja miała przekazać klubowi, że grupa fanów chciała wejść na obiekt bez biletów, ale to niepotwierdzona informacja.

W pierwszej połowie policja weszła na stadion i ustawiła się przy sektorze Legii, mimo że fani gości nic złego nie zrobili. Nie było żadnych kiboli w kominiarkach, nie odpalano rac. Nic. Normalnie prowadzono doping. Było to o tyle zaskakujące, że na takie działanie musi dać zgodę komendant główny, który dodatkowo jest w kontakcie z panią burmistrz będącą szefem policji w Alkmaar. W Holandii nie praktykuje się już, że policja prewencyjnie wchodzi na sektor, ponieważ obowiązuje narracja, że takie zachowanie prowokuje fanów. Holenderska policja od początku zachowywała się więc nerwowo.

Gdy umawialiśmy się na rozmowę, wspominałeś, że dotyczy to nie tylko działań podjętych na stadionie.

Słyszałem od miejscowych kibiców, że przed meczem funkcjonariusze podchodzili do fanów i pytali o narodowość. Gdy okazywało się, że jesteś Polakiem, nakazywali ci podobno opuścić centrum i jechać do Hagi po bilety. Bardzo bali się polskich kibiców. Na mecz z Legią znacznie zaostrzono zasady bezpieczeństwa. Klub nie chciał sprzedawać Polakom biletów na sektor VIP. Wiem, bo próbowałem nabyć taką wejściówkę dla znajomego. Normalni fani z Warszawy, chcieli po prostu coś zjeść, napić się herbaty i obejrzeć spotkanie. Usłyszałem, że nie ma opcji, bo klub obawia się rozrób. Było więc od początku nastawienie anty-Legia.

Skąd takie nastawienie i obawy?

W Holandii jest ogromny problem z kibicami. Rzucanie przedmiotami na murawę, awantury, przerywane spotkania itd. W zeszłym roku doszło do awantury podczas spotkania AZ Alkmaar - West Ham United. Rząd holenderski już dawno otwarcie powiedział, że za bezpieczeństwo na stadionie odpowiada klub. Policja ma pilnować bezpieczeństwa w przestrzeni publicznej.

Kiedy zaczęło się największe zamieszanie?

Po konferencji prasowej Kosty Runjaica. Chcieliśmy opuścić stadion. Nagle ochroniarz w garniturze, starszy facet, mówi, że obiekt jest zamknięty ze względów bezpieczeństwa. Pytałem po holendersku, o co tu chodzi. Tłumaczył, że nie wie, dostał jedynie sygnał od głównego szefa ochrony, że musimy poczekać. Trwała konferencja trenera AZ Alkmaar. Dziennikarze pracujący w zawodzie po trzydzieści lat pytali, co się dzieje. Stoimy w małym holu, pokój dosłownie sześć na trzy metry, nagle przychodzi policjant szturmowy w kasku i z pałką. Pytam go, dlaczego nie możemy wyjść. Tłumaczę, że mamy samochód na parkingu.

- Polecam iść teraz do auta, jechać lewą stroną i jak najszybciej opuścić stadion, bo zaraz wychodzą kibice i może być nieciekawie.

- Ochrona nie chce nas wypuścić.

Policjant i ochroniarz zaczęli rozmawiać. Ten pierwszy stwierdził, że skoro jest sygnał od szefa o zamknięciu stadionu ze względów bezpieczeństwa, to ochrona decyduje. I sobie poszedł. Dotarła do nas informacja, że ze stadionu nie wypuszczono także piłkarzy Legii. W tym czasie część kibiców gości była na sektorze, a cześć wychodziła ze stadionu. Policja utworzyła bufor i pojedynczo ich wypuszczała.

Pod autokarem było bardzo gorąco. W mediach społecznościowych można znaleźć wideo, jak prezes Dariusz Mioduski jest szarpany przez holenderskich policjantów. 

Każdy może podejść do autokaru i powiedzieć, że jest prezesem - pewnie tak na to patrzy policja. Natomiast podkreślę, że to Holendrzy wprowadzili nerwową atmosferę.

Moim zdaniem zachowanie funkcjonariuszy wobec Mioduskiego jest nie do obrony. 

Sceny, do których doszło, nie powinny mieć miejsca. Policjanci mogli utworzyć kordon i piłkarze normalnie weszliby do autokaru. A i ten kordon nie był konieczny. Drużyna mogła normalnie odjechać. Tymczasem pan z ochrony trzymał się sztywno instrukcji i nie chciał ich wypuścić. Absurd. Rozmawiałem krótko z holenderskimi dziennikarzami i jednym pracownikiem klubu. Naszym zdaniem to, że nie wypuszczano piłkarzy Legii, było błędem. Przecież pod stadionem nie działo się nic złego. Przed wejściem dla zawodników nie było ani jednego kibica Legii.

Radovan Pankov i Jouse spędzili noc w areszcie. Holenderska prasa pisze, że dwóch piłkarzy miało zaatakować holenderskiego policjanta i go pobić. Jak się do tego odniesiesz?

Nie byłem tego świadkiem. Gdy opuszczałem obiekt, widziałem jedynie, że przy autokarze Legii jest mnóstwo policji. Podkreślam jeszcze raz: informacje o przepychankach i ataku znam z holenderskich mediów. Policja wytypowała dwóch zawodników i ich wyciągnęła. Funkcjonariusze wiedzieli, że zatrzymują graczy. Znam holenderską policję, sam chodziłem przez lata na holenderskie stadiony. Nie sądzę, że zabrali ich do aresztu za jakieś pyskówki, coś się musiało stać. Ale podkreślam: nie wiem, co. Musimy czekać.

Masz jakieś informacje z holenderskiego klubu?

AZ nie wydał jeszcze komunikatu. Prezes także miał problemy z opuszczeniem stadionu. Tak samo jak ludzie ze strefy VIP. Przed meczem rozmawiałem z działaczem AZ Alkmaar na wysokim stanowisku. Poinformował mnie, że policja używała gazu wobec kibiców Legii Warszawa, ponieważ jakaś grupa próbowała wejść na stadion bez biletów. Zaznaczam, że to też nie jest to potwierdzona informacja, a jedynie to, co usłyszałem od pracownika klubu. Klub z kolei miał dostać taką informację od policji. Na razie jest bardzo wiele znaków zapytania. Na pewno doszło jednak do zdarzeń, które nie powinny mieć miejsca.

Zobacz również: 
Sensacyjne doniesienia Holendrów po awanturze
Skandal w Holandii. "Te materiały niestety są prawdziwe" 

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×