Chciałbym zagrać w Lidze Europejskiej - rozmowa z Tomaszem Wróblem, piłkarzem PGE GKS Bełchatów

PGE GKS notuje kapitalną serię zwycięstw, a w jego szeregach bryluje Tomasz Wróbel, który swoimi rajdami pustoszy szeregi rywali. W Bełchatowie mają jednak problem. "Wróbiemu" kończy się w grudniu kontrakt, a chętnych nie brakuje. Jak podkreśla sam zawodnik, najchętniej zostałby w obecnym klubie, ale nie będzie czekał w nieskończoność.

Paweł Kuźbik: Czas leci, a kontraktu ciągle nie ma. Na czym polegają problemy z tą umową. Są one związane z czasem jej trwania, chodzi o pieniądze, czy może o jakieś inne czynniki?

Tomasz Wróbel: Tak jak ostatnio mówiłem, rozmowy są już prowadzone. Najważniejsze, że prezesi chcą, abym tutaj został. Dogadaliśmy się już w pewnych punktach. Oni są zadowoleni. Zostały jeszcze trochę bardziej istotne sprawy do ustalenia. Jestem dobrej myśli. Cały czas to powtarzam i mógłbym powtarzać jeszcze przez długi czas: Bełchatów ma pierwszeństwo w rozmowach ze mną, ale też nie będę czekał w nieskończoność. Mam inne propozycje. Nie chodzi tutaj o to, że poprzewracało mi się w głowie, że gadam jakieś głupoty. Mówię szczerze - mam inne propozycje, ale chciałbym, aby rozmowy zakończyły się pomyślnie właśnie tutaj.

Jako kibic GKS-u, gdybym założył najgorszy scenariusz, że nie podpiszesz kontraktu, to mam do ciebie takie pytanie: jeśli nie Bełchatów, to kto?

- Na razie nie chce zdradzać szczegółów rozmów. Bądźmy dobrej myśli, że dogadamy się i zostanę w GKS. Ostatnio pojawiły się informacje, że mógłbym wyjechać za granicę. Szczerze muszę przyznać, że mam takie propozycje. Jestem ambitnym człowiekiem i muszę sobie stawiać wysokie cele. Jeśli nie udałoby mi się tutaj przedłużyć kontraktu, to miejmy nadzieję, że uda mi się podpisać umowę w klubie zachodnim.

Gdybyś nie stał na linii bramkowej w meczu z Arką Gdynia, to Łukasz Sapela zaczynałby budować swoją serię od nowa...

- Można na to tak spojrzeć. Łukasz we wcześniejszych meczach pokazał, że jest bardzo dobrym bramkarzem i warto na niego stawiać. Mamy wyrównaną kadrę nie tylko w polu, ale i w bramce, bo mamy też Krzysztofa Kozika, który może rywalizować z Łukaszem. Akurat teraz trener stawia na Łukasza, który ma świetną serię. Tylko składać ręce do oklasków. Życzmy mu jeszcze dużo szczęścia, bo jednak bramkarzowi oprócz umiejętności potrzebne jest także szczęście.

Nie od dziś wiadomo, że wasz golkiper kiwa się z napastnikami drużyn przeciwnych. Czy wam jako zawodnikom z pola nie podnosi się ciśnienie, kiedy to robi?

- Jemu chyba też czasami skacze ciśnienie (śmiech). Dobrze gra nogami, trzeba go za to pochwalić. Potrafi grać lewą i prawa nogą, więc czasami może zaryzykować.

Trener Rafał Ulatowski powiedział mi, że chciałby przynajmniej powtórzyć wyczyn Oresta Lenczyka, czyli wywalczyć wicemistrzostwo, które ty doskonale pamiętasz i wiesz jak smakuje. Czy wierzysz, że z tą drużyną uda się to osiągnąć?

- Nie ma co żyć historią, ale szkoda tego przegranego mistrzostwa Polski, bo tak właśnie trzeba na to spojrzeć. Czy się uda? Jeżeli stawiamy sobie pewne cele, to będziemy starali się je realizować. Trener Ulatowski jest bardzo ambitnym człowiekiem, a my jesteśmy ambitnymi zawodnikami. Jest tutaj wielu różnych piłkarzy, z których każdy chciałby coś osiągnąć. Ja stawiam sobie za cel przynajmniej Ligę Europejską, bo bardzo chciałbym zagrać na europejskich stadionach. Jest to coś wyjątkowego dla każdego zawodnika.

Czy ta Liga Europejska jest też jednym z warunków przedłużenia kontraktu?

- Ostatnio rozmawiałem z trenerem i wyraźnie powiedziałem, że jest to jeden z najważniejszych czynników. Tak jak wspomniałem, dla każdego gracza to wyjątkowa przygoda.

Juventus Turyn ma Atomową Mrówkę, czyli Sebastiana Giovinco, a GKS ma Tomasza Wróbla, który na prawym skrzydle jest niesamowity. Jak oceniłbyś swój wkład w zespół przez te wszystkie lata, w których grałeś w Bełchatowie?

- (śmiech) Cóż mogę oceniać. Cieszę się, że wnoszę coś do drużyny, bo odkąd zacząłem grać, robię to regularnie, oprócz epizodu za trenera Pawła Janasa. Jeśli chodzi o wkład, to nie będę oceniał bramek, asyst, czy akcji. Uważam ze na boisku gra jedenastu zawodników i wszyscy są bardzo potrzebni. Gdy jeden zawiedzie, to czasami jest tak, że pozostałych dziesięciu nie potrafi tego nadrobić.

Chciałbym też zapytać o konflikt z trenerem Janasem. Jeśli szkoleniowiec miałby inną koncepcję, to odesłałby cię na ławkę rezerwowych, a nie do Młodej Ekstraklasy...

- Nie chciałbym już do tego wracać. Było, minęło. Ja do trenera nie mam żadnych pretensji. Życie szkoleniowca jest takie, że ma do dyspozycji ponad dwudziestu zawodników, musi postawić na jedenastu, wybrać tych na rezerwę, a pozostali znajdują się poza składem. Ja wyraźnie wtedy mówiłem, że nie czułem się gorszy od osób, które grały na mojej pozycji i mogę powiedzieć z wielkim przekonaniem, że nadal tak uważam.

Swoimi rajdami siejesz spustoszenie wśród rywali i kibice bardzo to doceniają, ale skuteczność wciąż chyba nie jest taka, z jakiej byłbyś zadowolony. Pracujesz nad tym, czy raczej uważasz, że asysty, których z twojej strony jest dużo, to wystarczający wkład?

- Gdybym powiedział, że zadowalam się tylko asystami, to byłoby to zwyczajne kłamstwo. Na pewno chciałbym strzelać bramki, ale już od dziecka bardziej cieszyło mnie podawanie do zawodników niż zdobywanie goli. Większość ludzi powie, że chyba oszalałem, ale ja tak uważam. Nawet jakby pomyśleć i sięgnąć pamięcią wstecz, to nie cieszyłem się nadmiernie z poszczególnych bramek.

Komentarze (0)