Hit kolejki dla Rakowa! Mistrz bił Lecha i patrzył, czy równo puchnie

Newspix / JAKUB ZIEMIANIN / 400mm.pl  / Na zdjęciu: Fran Tudor
Newspix / JAKUB ZIEMIANIN / 400mm.pl / Na zdjęciu: Fran Tudor

Kryzys? Jaki kryzys? - mogą zapytać w Częstochowie. Kryzys to mają w Poznaniu. Raków zdemolował Lecha w meczu 23. kolejki PKO Ekstraklasy. Mistrz Polski wygrał 4:0 i zbliżył się do podium na odległość jednego punktu.

Lech Poznań zaczął 2024 rok od dwóch zwycięstw z rzędu i kibice tej drużyny uwierzyli, że sezon nie jest jeszcze stracony. Później jednak przytrafił się bezbramkowy remis ze Śląskiem Wrocław, odpadnięcie z Pucharu Polski po golu straconym w 119. minucie dogrywki, a w niedzielę "Kolejorz" otrzymał kolejny bolesny cios, przegrywając z Rakowem Częstochowa.

I to nie tak, że decydował przypadek. Lech został stłamszony, rozbity. Poznaniacy nie mieli absolutnie żadnych argumentów. Nie potrafili nic wykreować, a w obronie popełniali tak proste błędy, że drużyna pokroju Rakowa musiała to wykorzystać, nawet jeśli częstochowianie też nie mieli w ostatnich tygodniach łatwo.

Drużyna Dawida Szwargi wygrała przekonująco i choć w minimalnym stopniu zrehabilitowała się za kompromitującą przegraną z Piastem Gliwice w ćwierćfinale Pucharu Polski. Zwycięstwo z Lechem pozwoliło wyprzedzić w ligowej tabeli Legię Warszawa i awansować na piąte miejsce. Strata do drugiej Jagiellonii Białystok wynosi w tym momencie trzy punkty, a do prowadzącego Śląska Wrocław sześć.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: ależ on to zrobił. Stadiony świata!

To była demolka. Raków bił i patrzył, czy równo puchnie. Zaczął Bartosz Nowak od centrostrzału z rzutu wolnego. Nie ma co się czarować - chciał wrzucać, ale wyszło tak, że nikt nie trącił piłki i Bartosz Mrozek nie zdążył z interwencją. Bramkarz Lecha w pierwszej połowie jeszcze dwukrotnie przepuścił futbolówkę. W obu przypadkach po uderzeniach Gustava Berggrena zza pola karnego. Szwed miał mnóstwo wolnej przestrzeni. Tak naprawdę brakowało jedynie czerwonego dywanu. Zadziwiająca była ta bierność zawodników Lecha.

A jeśli chodzi o drugą część, to na nic zdały się cztery zmiany przeprowadzone przez trenera Mariusza Rumaka. To znaczy, pozytyw był, bo po przerwie Lech stracił tylko jednego gola. W ofensywie była niewiarygodna bryndza. A kiedy już udało się coś wykreować, to Filip Szymczak się skompromitował i z pięciu metrów nawet nie trafił w bramkę. Lech nie oddał w Częstochowie ani jednego celnego strzału.

Chyba że liczyć samobójczego gola Mrozka. Nowak trafił w słupek, a niczego niespodziewający się Mrozek przypadkowo wbił ją sobie do własnej bramki. Jak nie idzie, to nie idzie.

I na dobrą sprawę wynik powinien być jeszcze wyższy. Była okazja Ante Crnaca, był piękny strzał z dystansu Władysława Koczerhina (tu wybornie interweniował Mrozek). Do tego parę sytuacji, gdy zabrakło chłodnej głowy w polu karnym lub bardziej agresywnego ataku na piłkę. Choć z drugiej strony trudno sobie wyobrazić, by po takim meczu ktokolwiek na cokolwiek w Częstochowie narzekał.

Raków Częstochowa - Lech Poznań 4:0 (3:0)
1:0 Bartosz Nowak 14'
2:0 Gustav Berggren 25'
3:0 Gustav Berggren 36'
4:0 Bartosz Mrozek (s.) 69'

Składy:

Raków: Vladan Kovacević - Bogdan Racovitan, Zoran Arsenić, Stratos Svarnas (90+1' Kamil Pestka) - Fran Tudor, Władysław Koczerhin (90+1' Peter Barath), Gustav Berggren, Dawid Drachal (72' John Yeboah), Bartosz Nowak (82' Łukasz Zwoliński), Erick Otieno (72' Jean Carlos Silva) - Ante Crnac.

Lech: Bartosz Mrozek - Joel Pereira (46' Alan Czerwiński), Bartosz Salamon, Antonio Milić (46' Miha Blazić), Michał Gurgul - Ali Gholizadeh (81' Elias Andersson), Radosław Murawski, Jesper Karlstrom, Dino Hotić (46' Filip Szymczak), Kristoffer Velde (46' Adriel Ba Loua) - Filip Marchwiński.

Żółte kartki: Svarnas, Drachal, Crnac (Raków) oraz Gurgul, Marchwiński (Lech).

Sędzia: Szymon Marciniak (Płock).

Źródło artykułu: WP SportoweFakty