50-letni obecnie Thomas Haeberli był niezłym napastnikiem, o czym świadczą liczby. Obecny trener estońskiej reprezentacji w ekstraklasie Szwajcarii rozegrał 246 spotkań, w których strzelił 66 goli i miał 41 asyst. Raz wystąpił w kadrze Helwetów (przeciw Wyspom Owczym), a jeśli chodzi o karierę klubową, to grał między innymi w barwach SC Kriens, Basel czy Young Boys Berno.
Trenerem Estończyków został w szczególnym czasie, bo w trakcie pandemii COVID-19, w 2021 roku. Jak mówi, nie miał wtedy pracy, więc propozycja z Tallina trafiła na podatny grunt. W najbliższy czwartek poprowadzi ten zespół do walki na Stadionie Narodowym. A jak ocenia szanse swojej drużyny? O to zapytaliśmy trenera naszych rywali.
Piotr Koźmiński, dziennikarz WP SportoweFakty: Można powiedzieć, że to najważniejszy mecz w historii estońskiej reprezentacji?
Thomas Haeberli, selekcjoner reprezentacji Estonii: Na pewno jeden z najważniejszych. Jesteśmy tylko dwa kroki od finałów wielkiej imprezy. Z jednej strony to blisko, ale z drugiej wciąż daleko. Wiadomo, że nie jesteśmy faworytami, ale jeżeli w czymś upatrywałbym naszej szansy, to w tym, że to tylko jedno spotkanie. A w jednym meczu wszystko się może zdarzyć. W finale baraży znaleźliśmy się jako zwycięzca dywizji D Ligi Narodów. Mogę to więc określić w ten sposób, że dostaliśmy superprezent, czyli grę o Euro z mocnymi drużynami. Na pewno mocniejszymi od nas.
ZOBACZ WIDEO: Karetka na boisku, a piłkarze... dalej grali. Kuriozalne sceny na meczu
W Polsce pewne zaciekawienie wywołała informacja, że zrezygnowaliście z możliwości treningu na Stadionie Narodowym dzień przed meczem. Rozumiem, że do końca chcecie pewne rzeczy ukryć. Taktyka i tak dalej.
Nie, to nie o to chodzi. Po prostu tak mamy ułożony lot czarterowy, że zrezygnowaliśmy z tego treningu. W moim odczuciu nie jest to jednak nic nadzwyczajnego. Nie jesteśmy ani pierwsi, ani jedyni, którzy tak robią. Sporo innych drużyn też decyduje się na takie rozwiązanie. Pojawimy się na Stadionie Narodowym na konferencji prasowej i tyle. A potem już mecz.
Polskę poprowadzi do boju Robert Lewandowski, który odzyskał wysoką formę. Pewnie jego, co oczywiste, traktujecie jako największe zagrożenie dla Estonii.
Tylko co ja mógłbym jeszcze na jego temat powiedzieć nowego? Robert Lewandowski. Te dwa słowa mówią same za siebie. Ujmę to tak: gratuluję wam, że macie takiego piłkarza. Zresztą, mój syn jest jego fanem. Ma nawet koszulkę Roberta. Kupił ją od razu po transferze Lewandowskiego do Barcelony.
Faworyta w tym meczu faktycznie nietrudno wskazać.
Polska to wielki piłkarsko kraj. Futbol jest sportem numer jeden u was, więc łatwo mi sobie wyobrazić jak duże emocje wywołują mecze reprezentacji. Zwłaszcza takie mecze. Wiem więc czego się mniej więcej spodziewać co do atmosfery wokół tego meczu. Będzie bardzo ciekawie.
Ostatnio jednak Polska grała słabo. Najlepszym, a raczej najgorszym dowodem na to są przegrane w fatalnym stylu eliminacje do EURO 2024.
Oczywiście, przygotowując się do tego spotkania, analizowałem grę Polaków. Zarówno całe spotkania, jak i fragmenty. Nie sądzę jednak, abym był właściwą osobą, żeby recenzować naszego rywala. Wiem jedno: na spotkanie z nami Polska będzie miała do dyspozycji około 20 dobrych piłkarzy. Trener ma z czego wybierać. Nazwiska i kluby jasno pokazują, że to Polska jest wielkim faworytem. Ale... Jak powiedziałem, to jest tylko jeden mecz. Wiemy, że gdyby udało nam się pokonać Polaków w Warszawie, to przeszlibyśmy do historii estońskiego futbolu. Dobrze więc wiemy, jaka i dla nas jest tu stawka.
Waszym ostatnim meczem był styczniowy sparing ze Szwecją, przegrany 1:2. Co dało panu to spotkanie w kontekście meczu z Polską? Jakieś wnioski dało się wyciągnąć?
Zawsze coś z danego meczu da się wyciągnąć, ale... Po pierwsze był to sprawdzian tylko dla piłkarzy na co dzień grających w lidze estońskiej, a po drugie w pierwszej odsłonie warunki były takie, że na skutek deszczu to była bardziej piłka wodna, a nie nożna. Z tymi wnioskami więc aż tak bym nie przesadzał.
Na pewno to będzie szczególny mecz dla Kostii Vassiljeva, który najlepsze lata kariery spędził właśnie w Polsce. Choć w ostatnich meczach Flory Tallin wasz kapitan nie wystąpił.
Tak, ale już jest gotowy. Liczę na niego, Vassiljev wciąż jest ważną częścią naszego zespołu. Oczywiście, nie wypominam wieku, ale on też wie, że to jeden z jego "ostatnich tańców" w dużej piłce. Zresztą, w kadrze Estonii jest kilku zawodników, którzy albo grali, albo grają w polskiej lidze. Nie wiem, czy będzie miało to znaczenie na murawie, ale myślę, że dla nich to coś fajnego, że tak ważny mecz rozegrają w kraju, który nie jest im do końca obcy. Natomiast co do mnie, to też zdarzało mi się bywać w Polsce na meczach. Przyjeżdżałem do Gliwic i do Bielska-Białej, bo tam grali reprezentanci Estonii.
Estonia jest jednym z krajów, które mają prawo obawiać się agresywnej polityki Rosji. Jak się żyje i pracuje w tym kraju?
Z jednej strony każdy stara się funkcjonować normalnie. Z drugiej gdzieś z tyłu głowy człowiek ma jednak tę myśl, że toczy się wojna. I to wcale nie tak daleko. Na pewno to niepokoi, ale jak mówiłem, staram się po prostu robić swoje i na tym skupiać.
Rozmawiał Piotr Koźmiński, WP SportoweFakty