"Dynamit nie gaśnie". Lechia Gdańsk w ruchu jednostajnie przyspieszonym

- Autostrada do Ekstraklasy? Lechia wjeżdża na nią dynamicznie już od jakiegoś czasu - mówi trener Szymon Grabowski. Po sobotniej wygranej z Górnikiem Łęczna sytuacja ekipy znad morza zrobiła się niemalże perfekcyjna.

Tomasz Galiński
Tomasz Galiński
Górnik Łęczna - Lechia Gdańsk Materiały prasowe / Grzegorz Radtke / Lechia Gdańsk / Na zdjęciu: Górnik Łęczna - Lechia Gdańsk
Co prawda autokar z piłkarzami Lechii Gdańsk wracał z sobotniego meczu w Łęcznej krajową siódemką, ale można śmiało stwierdzić, że drużyna z Trójmiasta wjechała na autostradę do PKO Ekstraklasy.

Zwycięstwo z niepokonanym dotychczas na własnym stadionie Górnikiem (1:0) bardzo mocno przybliża gdańszczan do bardzo szybkiego powrotu.

Rok temu o tej porze Lechia grała fatalnie w Ekstraklasie, zawodnicy i pracownicy nie dostawali wypłat. Przyszłość klubu nie była kolorowa, jednak teraz nastroje w drużynie i wokół niej są zgoła odmienne.

Dziś biało-zieloni są liderem Fortuna I ligi z przewagą aż jedenastu punktów nad pierwszym zespołem ze strefy barażowej i tylko jakiś niewyobrażalny kataklizm może sprawić, że za parę tygodni kibice w Gdańsku nie będą świętować awansu do najwyższej klasy rozgrywkowej.

ZOBACZ WIDEO: To będzie robił Neymar po zakończeniu kariery? Ależ forma

- Lechia dynamicznie wjeżdża na tę autostradę już od jakiegoś czasu. Dla mnie najważniejsze jest to, że ten dynamit nie gaśnie. Momentami mamy braki i trochę rzeczy do poprawy, to jednak wynik punktowy jest na tyle duży, że możemy to określać jeśli nie w dynamice, to w ruchu jednostajnie przyspieszonym. Zdobyliśmy kolejne trzy punkty i cel jest coraz bliżej - mówił trener Szymon Grabowski na konferencji prasowej.

W ostatnich meczach Lechia gra jednak trochę inaczej niż na początku rundy. Nie kreuje już tak dużej liczby sytuacji, ale jeśli już coś stworzy, to zazwyczaj kończy się to golem.

- Jesteśmy groźniejsi w trzeciej tercji boiska pod tym względem, że nie musimy kreować nie wiadomo ile sytuacji. Przyzwyczajamy siebie i kibiców do tego, że rzadko mamy zero po stronie bramek zdobytych. Gramy trochę bardziej ostrożnie przez to, że zawodnicy mają z tyłu głowy, że awans jest coraz bliżej - komentował szkoleniowiec gdańskiej drużyny.

Do końca sezonu Lechia ma jeszcze do rozegrania sześć meczów. Dwa najbliższe wydają się jednocześnie tymi teoretycznie najłatwiejszymi (Polonia Warszawa u siebie, Stal Rzeszów na wyjeździe). Następnie GKS Tychy (dom), Wisła Kraków (wyjazd), Arka Gdynia (dom) i Miedź Legnica (wyjazd).

Awans jest więc na wyciągnięcie ręki i ciężko w tej chwili znaleźć w Gdańsku kogoś niezadowolonego. Ewentualnie można wskazać Louisa D'Arrigo, którego Lechia nie puściła na zgrupowanie reprezentacji Australii U-23. Sam zawodnik był tym faktem niepocieszony. Dostał jednak szansę w dwóch meczach pod nieobecność wykartkowanego Iwana Żelizki i... raczej nie wykorzystał szansy. Co prawda biało-zieloni wygrali oba spotkania (z Bruk-Betem Termalicą Nieciecza i Górnikiem), natomiast Australijczyk prezentował się kiepsko. Żelizko wraca do gry już w najbliższej kolejce.

Wypada zaś Tomas Bobcek (czwarta żółta kartka), ale trener Grabowski nie musi się martwić, ponieważ do gry pali się Łukasz Zjawiński, który wcześniej dawał konkrety jako rezerwowy. I przede wszystkim udało się uniknąć sytuacji, że w jednej chwili z powodu kartek wypada kilku piłkarzy. W jednym meczu nie zagra jeden, w innym kolejny, a nie wszyscy na raz, hurtowo.

Tomasz Galiński, WP SportoweFakty

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×