Lewandowski zapewnił emocje. Tytuł króla strzelców możliwy

Getty Images / Gongora/NurPhoto / Na zdjęciu: Robert Lewandowski
Getty Images / Gongora/NurPhoto / Na zdjęciu: Robert Lewandowski

Robert Lewandowski zdobył trzy bramki przeciwko Valencii i cały czas liczy się w walce o koronę króla strzelców La Ligi. - Jestem przekonany, że gdyby grał w zespole z Messim i Neymarem, to też wykręcałby niewiarygodne liczby - mówi nam Piotr Urban.

Walka o koronę króla strzelców to prawdopodobnie jedyna rzecz, jaką kibice mogą się emocjonować w tym sezonie ligi hiszpańskiej. Tytuł mistrzowski powędruje do Realu Madryt, który ma już wyraźną przewagę nad resztą stawki. Dwóch spadkowiczów też już znamy, a trzeciego poznamy za moment.

Po hat-tricku z Valencią Robert Lewandowski wrócił do gry o drugi tytuł "Pichichi" z rzędu. W poprzednim sezonie strzelił 23 gole, teraz ma ich 16, a prowadzący w klasyfikacji Artem Dowbyk 19. Strata jest niewielka, tymczasem do końca sezonu pozostało pięć kolejek.

- Dobrze, że "Lewy" dał nam taki prezent i może jeszcze powalczyć. Dowbyk miał złą passę, ale ostatnio znowu zaczął strzelać. Myślę, że Robert spokojnie może dobić do granicy dwudziestu bramek - mówi nam Piotr Urban, ekspert Eleven Sports od ligi hiszpańskiej.

- To są dobre liczby, nie oszukujmy się. Robert ma swoje lata, a przede wszystkim to nie jest ta Barcelona, co parę sezonów wstecz. Jestem przekonany, że gdyby Robert grał w zespole z Messim i Neymarem, to też wykręcałby niewiarygodne liczby. Nie ma co ukrywać, że poziom kolegów jest obecnie niższy - podkreśla.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: wyjątkowa impreza u Beckhamów. Wideo trafiło do sieci

Pytanie tylko, czy mecz z Valencią był jednorazowym wyskokiem, czy może Lewandowski wrócił na dobre. Tydzień wcześniej, w spotkaniu z Realem Madryt, zaprezentował się - delikatnie rzecz ujmując - bardzo dyskretnie i został zmieniony po nieco ponad godzinie gry.

- Miałem wrażenie, że Robert wrócił już parę tygodni temu. Brakowało mu po prostu meczu, w którym strzeliłby kilka goli. On przede wszystkim czuje się dużo lepiej fizycznie, to widać po jego poruszaniu się po boisku - mówi Urban.

- Erling Haaland też nie wyglądał najlepiej w kilku meczach, a przecież nie mówimy, że się skończył. Robert zagrał przeciętnie w El Clasico i wydaje się, że do niczego się nie nadaje? Nasze wymagania w stosunku do niego są takie, że w każdym meczu musi być najlepszy, a tak być nie powinno. Trudno, żeby był najlepszy w każdym meczu. Jesteśmy przyzwyczajeni, że Robert strzelał dużo więcej w Bayernie, w lidze hiszpańskiej Ronaldo czy Messi mieli tych trafień po czterdzieści. Nie dziwi, że na nikim nie robi wrażenia, że dziś król strzelców ma 20 goli - tłumaczy ekspert Eleven Sports.

Mecz o spokój

Sobotni mecz prawdopodobnie przesądzi o wicemistrzostwie Hiszpanii. Barcelona ma obecnie dwa punkty przewagi nad Gironą, więc w przypadku zwycięstwa trudno sobie wyobrazić, by nie zakończyła sezonu na drugiej pozycji.

- To jest bardzo ważny mecz dla Barcelony, bo drugie miejsce daje ci prawo gry w Superpucharze Hiszpanii, a to oznacza dodatkowe pieniądze - zauważył nasz rozmówca.

Xavi? "Niezrozumiała decyzja"

Emocje w lidze hiszpańskiej praktycznie się już zakończyły, ale o podgrzanie atmosfery zadbał Xavi, który jeszcze parę tygodni temu zarzekał się, że latem opuści FC Barcelonę, ale finalnie Joan Laporta przekonał go do zmiany zdania. Dziś wiemy, że Xavi pozostanie na ławce Barcy na kolejny sezon.

- Dla mnie jest to niezrozumiała decyzja i trochę pokazuje, jak funkcjonuje klub w ostatnich latach. Trener mówi, że odchodzi, bo to jest najlepsze dla drużyny. Mówi, że jest zmęczony, że nie wytrzymuje presji. Później Laporta wychodzi i mówi, że gdyby to nie był Xavi, to pewnie by go zwolnił. Teraz okazuje się, że Xavi zostaje, a tak naprawdę nic nie dał klubowi. Niczego przez ten czas nie wygrał. To dla mnie duża niespodzianka i myślę, że dla szatni też - podsumował Piotr Urban.

Tomasz Galiński, WP SportoweFakty

Źródło artykułu: WP SportoweFakty