Sędziowski raport portalu SportoweFakty.pl po 14. kolejce ekstraklasy

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

14. kolejka ekstraklasy zdecydowanie nie należała do sędziów. Prowadzący zawody panowie w czerni wielokrotnie popełniali rażące błędy, czy to nie widząc fauli w polu karnym, czy też zbyt łagodnie traktując boiskowych brutali. Na miano największej gapy zdecydowanie zasłużył Marcin Szulc, który - mimo statusu sędziego międzynarodowego - w Kielcach pokazał formę rodem z okręgówki, nie dyktując dwóch ewidentnych jedenastek.

W tym artykule dowiesz się o:

Pochodzący z Warszawy arbiter po raz kolejny nie zaprezentował się z dobrej strony. Fakt faktem, pojedynek Korony z Zagłębiem był pełen walki i emocji, ale to nie może usprawiedliwiać takich błędów, jakie stały się udziałem Marcina Szulca. Podopiecznym Franciszka Smudy należały się na obiekcie złocisto-krwistych zdecydowanie dwa rzuty karne. Najpierw w polu 16 metrów nieprzepisowo przytrzymywany był Traore, a później, szarżujący Dawid Plizga został podcięty przez rywala wślizgiem w taki sposób, że widzieli to chyba wszyscy poza arbitrem. Patrząc na to jak wiele błędów tej rundzie popełnił Marcin Szulc można się zastanawiać czy oby na pewno on powinien reprezentować naszą federację na forum międzynarodowym. Może to właśnie to wyróżnienie sprawiło, że poczuł się zbyt pewnie i tak znacząco obniżył loty? Jeżeli ta teoria okazałaby się prawdziwa, wtedy rozjemca ze stolicy musiałby szybko zejść na ziemię, bo w innym wypadku czekałby go twardy spadek do pozycji szeregowego arbitra o nie najlepszej renomie.

Przy innym rzucie karnym, tym razem we Wrocławiu, pomylił się natomiast krajan Szulca - Piotr Siedlecki. Warszawiak wprawdzie nie wypaczył samego rezultatu (4:0), bo ten wskazuje bezapelacyjnie na drużynę lepszą, ale sam błąd trzeba zaznaczyć, zwłaszcza że był on spory. W 15. minucie przy prowadzeniu Śląska 1:0 arbiter odgwizdał rzut karny dla gospodarzy. Problem jednak w tym, że faul na Tomaszu Szewczuku miał jednak wyraźnie miejsce przed polem karnym wodzisławian i piłkarzom z Oporowskiej należał się jedynie rzut wolny. Warto się przy tej okazji zastanowić, gdzie w danym momencie patrzył asystent pana Siedleckiego, który mógł przecież najlepiej ocenić, w którym miejscu nastąpiło przewinienie. Na szczęścia ten błąd nie wpłynął na rywalizację w sobotnim spotkaniu, bo Śląsk na własnym obiekcie i tak rozniósł Odrę 4:0.

Jedenastki zabrakło też w Gdańsku, gdzie jednak mimo to GKS potrafił pokonać Lechię 2:0. Podopiecznym Rafała Ulatowskiego należał się karny, gdy w drugiej połowie po wrzutce Macieja Małkowskiego z rzutu wolnego w walce w szesnastce ciągnięty za koszulkę był jeden z bełchatowian. Gwizdek arbitra jednak milczał. Odezwał się natomiast w końcówce po drugiej stronie boiska, gdy po zagraniu ręką jednego z obrońców gości prowadzący te zawody Mirosław Górecki wskazał na wapno. Decyzja była z początku kontrowersyjna, ale po obejrzeniu powtórek należy przyznać sędziemu rację. Gospodarze nie wykorzystali jednak tak wyśmienitej okazji na - w tamtym okresie spotkania - wyrównanie, bo z 11 metrów wprost w Łukasza Sapelę trafił Hubert Wołąkiewicz. Na miano ciekawostki zasługuje również fakt, że arbiter ze Śląska ani razu nie sięgnął do kieszonki po jakąkolwiek kartkę. Jest to pierwszy w tym sezonie przypadek, by oba zespoły w tym zakresie zachowały czyste konto.

Po kontrowersjach związanych z jedenastkami warto przyjrzeć się także stanowczości naszych sędziów w zetknięciu z brutalną grą. Z tym jednak nie jest najlepiej. W tej kolejce piłkarze zobaczyli wprawdzie dwie czerwone kartki, ale tak naprawdę wykluczeń powinno być jeszcze raz tyle. O tym, do czego może doprowadzić brutalna gra można dowiedzieć się chociażby w przypadku Seweryna Gancarczyka, który z powodu złamania kości śródstopia w tym roku już nie zagra. Wszystko przez bezpardonowe wejście Macieja Sadloka w sobotnim meczu Lecha z Ruchem. Młody obrońca Niebieskich próbując dogonić zbyt daleko wypuszczoną piłkę zaatakował ją ostrym wślizgiem i ostatecznie trafił prosto w nogi defensora gospodarzy. Wejście było naprawdę niebezpieczne i szczęśliwie (jeżeli można użyć tego słowa) skończyło się tylko na półtoramiesięcznej pauzie. Świeżo upieczony reprezentant Polski za to zagranie otrzymał jednak jedynie żółtą kartę, co na pewno jest zbyt niską karą jak za takie przewinienie. Zupełnie niezrozumiałe było też żółtko dla Miroslava Radovica, który w chamski i celowy sposób uderzył Łukasza Jaronia łokciem w twarz podczas pojedynku biegowo. W takich przypadkach trudno znaleźć usprawiedliwienie dla tak łagodnych decyzji arbitra, zwłaszcza że później Serb jeszcze parokrotnie zasługiwał na kolejne upomnienie. Właściwy model zachowania w takich sytuacjach zaprezentował za to wspominany już Marcin Szulc, który w swoim beznadziejnym występie, w samej końcówce podjął jednak słuszną decyzję wyrzucając z boiska Costę, który umyślnie nadepnął na rywala.

Poza brakiem kartek w Gdańsku w charakterze ciekawostki kolejki może też wystąpić fakt, że derby stolicy prowadził arbiter z... Warszawy, który w dodatku od zawsze podkreślał swój związek z tym miastem. Złośliwi zaczęli od razu dopytywać o to, jakiego klubu szalik był mu bliższy w młodości. Poza tym na innych obiektach nie wydarzyło się nic ciekawego.

W 14. kolejce sędziowie pokazali ogółem pokazali 24 żółte i dwie czerwone kartki, z czego jedna była efektem dwóch wcześniejszych upomnień. Daje to równą średnią trzech kartoników na mecz. Podyktowane zostały też dwa rzuty karne. Najbardziej surowy był prowadzący derby Krakowa, nota bene lider klasyfikacji Szeryf ekstraklasy, Paweł Gil, który pięciokrotnie sięgał do kieszonki. Najbardziej łaskawy był jak już wspomniano pan Górecki, który nie ukarał ani jednego zawodnika.

Podsumowanie pracy sędziów:

Paweł Gil (Lublin): 5 żółtych kartek - 3 gospodarze, 2 goście. Wisła Kraków - Cracovia Kraków 0:1

Piotr Siedlecki (Warszawa): 2 żółte kartki - 0 gospodarze, 2 goście /czerwona - Kowalczyk/; 1 rzut karny. Śląsk Wrocław - Odra Wodzisław 4:0

Mirosław Górecki (Katowice): 0 żółtych kartek; 1 rzut karny. Lechia Gdańsk - GKS Bełchatów 0:2

Hubert Siejewicz (Białystok): 3 żółte kartki - 0 gospodarze, 3 goście. Lech Poznań - Ruch Chorzów 3:1

Adam Lyczmański (Bydgoszcz): 3 żółte kartki - 1 gospodarze, 2 goście. Piast Gliwice - Arka Gdynia 2:2

Marcin Borski (Warszawa): 3 żółte kartki - 2 gospodarze, 1 goście. Legia Warszawa - Polonia Warszawa 1:1

Mariusz Trofimiec (Kielce): 3 żółte kartki - 1 gospodarze, 2 goście. Polonia Bytom - Jagiellonia Białystok 1:1

Marcin Szulc (Warszawa): 3 żółte kartki - 2 gospodarze, 1 goście; 1 czerwona /Costa - za nadepnięcie rywala/. Korona Kielce - Zagłębie Lubin 3:3.

Szeryf Ekstraklasy (czołówka)

LpSędziaŻKCzKŚredniaMeczePktRz.karne
1Paweł Gil (Lublin)4943,514613
2Marcin Borski (Warszawa)4513,7512450
3Hubert Siejewicz (Białystok)4303,5812430
4Marcin Szulc (Warszawa)2322,310291
5Robert Małek (Zabrze)2313,836261
6Dawid Piasecki (Słupsk)2404,85240
7Szymon Marciniak (Płock)1232,45212
8Kenji Ogiya (Japonia)1715,663201
8Mariusz Trofimiec2005,04201
Źródło artykułu: