Choć Olympiakos Pireus to najbardziej utytułowany klub w Grecji, to nigdy nie zdobył trofeum w europejskich pucharach. W środę zespół ten zagra w finale Ligi Konferencji Europy z ACF Fiorentiną. Dla greckiego klubu będzie to szansa na pierwszy w historii puchar w rozgrywkach międzynarodowych pod auspicjami UEFA.
W przeszłości zawodnikiem Olympiakosu był Michał Żewłakow. Grał tam w latach 2006-2010 i wystąpił w 130 meczach, w których strzelił cztery gole i zaliczył dwie asysty. Z Olympiakosem rywalizował m.in. w Lidze Mistrzów.
Jak sam przyznał, początki w Grecji nie były dla niego łatwe. - Początek był dziwny, musiałem przestawić się na ich myślenie i mentalność. Wcześniej spędziłem osiem lat w Belgii, gdzie wszystko było zaprogramowane, a mentalność piłkarza bardziej nastawiona na pracę niż dozowanie wysiłku. Przez pierwsze trzy-cztery miesiące czułem się, jakbym był na wakacjach, gdzie trenuję dwie godziny dziennie - powiedział Żewłakow.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: jak się żegnać, to z przytupem. Klopp nieźle zaszalał!
Gdy zaczął grać dla Olympiakosu, część Greków nie miała dla niego litości. - Złośliwi mówili o mnie "głupek". Przychodziłem na trening przed czasem, szedłem do siłowni, robiłem ćwiczenia, rozgrzewkę, szykowałem się do zajęć, a oni siedzieli z kawą i czekali, aż grupa wyjdzie na boisko - dodał.
Podejście, jakie wcześniej obowiązywało go w Anderlechcie, wywołało w Grecji szok. To, jak trenował Żewłakow, podobało się jednak trenerom. Jeden z nich poprosił go nawet, by Polak wytrzymał ten trudny okres. Powiedział mu, że chce, żebym był inspiracją i przykładem dla młodych greckich piłkarzy, którzy muszą nauczyć się innego europejskiego podejścia do futbolu.
Dziś grecki futbol jest w kryzysie. Reprezentacja tego kraju nie awansowała do mistrzostw Europy, a w barażach musiała uznać wyższość Gruzji.
Żewłakow to 102-krotny reprezentant Polski. W swojej karierze grał m.in. dla Olympiakosu, Anderlechtu, Polonii Warszawa i Legii Warszawa.