Łukasz Skorupski (7). Jedna kapitalna interwencja w pierwszej połowie po strzale Dowbyka. Wydawało się, że zachowa czyste konto, ale w końcówce pierwszej połowy napastnik Girony zaskoczył go płaskim strzałem zza pola karnego. Po przerwie nie dał się już pokonać, w paru sytuacjach uchronił Polskę przed nerwową końcówką.
Sebastian Walukiewicz (6). Trzeba mu oddać, że potrafi odnaleźć się w polu karnym przeciwnika. Strzelił pierwszego gola po rzucie rożnym, wykorzystał zamieszanie i błędy po stronie Ukraińców. W defensywie raczej solidnie, choć raz jego nieodpowiedzialne podanie uruchomiło groźną kontrę przeciwnika. Koledzy z bloku obronnego - mówiąc delikatnie - nie ułatwiali mu zadania.
Bartosz Salamon (5). Można było mieć trochę zastrzeżeń o tego straconego gola pod koniec pierwszej połowy. Był zdecydowanie zbyt bierny przy Dowbyku i koniec końców nie podjął nawet próby interwencji. Dobrze radził sobie w fizycznych pojedynkach z rywalami, natomiast oceniając całokształt - szału nie było.
Jakub Kiwior (5). On również nie popisał się przy straconym golu. Może zbić piątkę z Salamonem, bo jeden i drugi nie zrobili nic, by utrudnić życie Dowbykowi. Z całej trójki stoperów wyglądał najsłabiej.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: co on zrobił?! To może być gol sezonu
Michał Skóraś (5). Z jednej strony odważny, grający ofensywnie, nie bojący się pojedynków. Z drugiej... nie było z tego zbyt wielu konkretów. Występ co najwyżej mocno dyskusyjny. Ocenę nieznacznie podwyższa asysta przy trzecim golu - to dośrodkowanie z rzutu rożnego było idealne. Koncertowo zepsuł za to akcję Zalewskiego na początku drugiej połowy (strzelił w tzw. maliny).
Taras Romanczuk (6). Strzelił gola po rzucie rożnym, natomiast patrząc całościowo trudno o jakieś większe zachwyty. I też nie wiadomo, co z jego zdrowiem, bo na pół godziny przed końcem opuścił boisko z urazem.
Sebastian Szymański (6). Sporo popracował, natomiast też nie można powiedzieć, by rzucił na kolana swoją grą. Od ofensywnego zawodnika wymagamy liczb, a tych zabrakło.
Piotr Zieliński (7). Polska szkoła centrostrzału - zaskoczył ukraińskiego bramkarza lekkim dośrodkowaniem. Sporo było go w grze. Taki mecz był mu potrzebny po dość burzliwej końcówce sezonu w Napoli.
Nicola Zalewski (6). Bez błysku, który widzieliśmy w poprzednich meczach w kadrze. Po przerwie zrobił dwie ciekawsze akcje. Przy pierwszej powinien mieć asystę, ale popsuł to Skóraś.
Adam Buksa (6). Był w trochę niewdzięcznej roli. Bo niby Polska grała ofensywnie, kreowała sytuacje, ale on akurat rzadko kiedy w tym uczestniczył. Miał jedną doskonałą szansę w pierwszej połowie, jednak strzelił prosto w Buszczana. Po przerwie jego strzał głową sytuacyjnie obronił ukraiński bramkarz. W końcówce błysnął efektownym zagraniem, po którym dobrą szansę miał Lewandowski.
Arkadiusz Milik - doznał kontuzji na samym początku spotkania. Oczywiście bez oceny.
Rezerwowi:
Kacper Urbański (8). Dość nieoczekiwanie bardzo szybko dostał szansę debiutu. Zastąpił kontuzjowanego Milika i nie było po nim widać żadnej tremy. Zapisał przy swoim nazwisku asystę przy golu Zielińskiego, natomiast piszemy to w formie ciekawostki, bo w tej akcji było sporo przypadku. Cały czas pod grą, pokazywał się kolegom, chciał mieć piłkę. Bardzo, bardzo pozytywny występ i trudno sobie wyobrazić, by mogło go zabraknąć w ostatecznej kadrze na mistrzostwa Europy.
Jakub Moder (5). Bezbarwny występ. Nie pokazał nic specjalnego.
Jakub Kałuziński (5). Chwilę po wejściu oddał strzał z dystansu, natomiast później dostosował się do dość mizernego (w tym okresie gry) poziomu prezentowanego przez kolegów.
Robert Lewandowski (5). Pojawił się na murawie w momencie, gdy to Ukraina miała zdecydowaną przewagę. Mimo to raz był blisko gola, gdy po świetnej wymianie podań z Buksą dobrze uderzył zza pola karnego. Zabrakło niewiele, bo dobrze w bramce spisał się Buszczan.
Bartosz Bereszyński (5). Z tyłu nieźle, z przodu niewidoczny. Ot, mecz do zapomnienia.
Tymoteusz Puchacz (6). Dostał nieco ponad 20 minut i widać było, że dał z siebie maksimum. Pracował w defensywie, oddał też dobry strzał z dystansu w ostatnich minutach, czym zmusił do sporego wysiłku Buszczana.