W 28. minucie Maciej Sadlok wyprowadzał akcję ofensywną, ale w pewnym momencie za mocno wypuścił sobie piłkę, którą wybijał Seweryn Gancarczyk. Obrońca Ruchu starał się zablokować lechitę wślizgiem. Wejście okazało się jednak bardzo brutalne, czego konsekwencją jest kontuzja zawodnika Lecha. Sadlok za ten faul otrzymał tylko żółtą kartkę.
Wydawało się, że Gancarczyk nie będzie mógł kontynuować gry, ale po chwili wrócił na boisko. Dograł spotkanie do końca i dopiero po meczu wyszła na jaw jego kontuzja. Reprezentant Polski przez ponad godzinę grał z dwoma złamanymi kośćmi śródstopia! Uraz ten wyklucza go z występów w trzech ostatnich spotkaniach w tym roku. - Szkoda nam bardzo Seweryna, ale to jest walka. Nie ukrywam jednak, że nie jestem zwolennikiem tego typu zagrań - mówi Jacek Zieliński, trener Lecha.
W Poznaniu nie mają pretensji do Sadloka, który od razu po wejściu przepraszał Gancarczyka. Potem czynił to w trakcie gry, w przerwie i po meczu. Gdy dowiedział się o kontuzji, ponownie skontaktował się z lechitą, którego zna z reprezentacji Polski. - Maciek Sadlok już na boisku przepraszał. Był skruszony i podłamany, zdawał sobie sprawę z tego, co zrobił - opowiada Zieliński. Obrońca Ruchu, mimo tego agresywnego wejścia, pozostaje w kręgu zainteresowań Lecha. - Ten chłopak grał o zwycięstwo, więc dlaczego miał mnie do siebie zrazić? Inna sprawa, że było to brutalne wejście i powinna być inna reakcja sędziego - dodaje szkoleniowiec Kolejorza.
- Komisja Ligi powinna eliminować tego typu zachowania, bo wiadomo, że sędzia podejmuje decyzję w ułamku sekundy - mówi Marek Pogorzelczyk, dyrektor sportowy poznaniaków. Sadlok nie może zostać już w żaden sposób ukarany, bowiem otrzymał żółtą kartkę od arbitra. Gdyby Hubert Siejewicz nie zareagował, wtedy karę mogłaby nałożyć Komisja Ligi. Poznaniacy liczą, że jej członkowie i tak zajmą się tą sprawą. I wcale nie chodzi im o ukaranie Sadloka, tylko o poświęcenie takim zagraniom większej uwagi, aby wyeliminować je na przyszłość.