Miało być pięknie, wyszło jak zawsze. Polacy jeszcze nie zaczęli trzeciego meczu fazy grupowej, a już stracili nawet matematyczne szanse na awans do fazy pucharowej, niestety jako pierwsza drużyna w całym turnieju. Fakt, że lepiej od nas poradzili sobie na przykład nisko rozstawieni w losowaniu grup Gruzini, daje do myślenia. I skala trudności grup, w której rywalizowały obie reprezentacje, nie może być okolicznością łagodzącą.
Przede wszystkim stało się tak przez słaby w naszym wykonaniu występ z Austrią. Polacy chwilami nie wyglądali, jakby grali o wyjście z grupy. - Optymistycznie zapowiadałem, że mamy szansę pokonania Holendrów i Austriaków, a trudniej będzie z Francuzami. Piłka bywa jednak przewrotna. Może będzie odwrotnie i z Francją akurat wygramy - mówi WP SportoweFakty 61-krotny reprezentant Polski i brązowy medalista mistrzostw świata z 1974 roku Henryk Kasperczak.
- Na cały ambaras związany z reprezentacją da się mimo wszystko spojrzeć z optymizmem. Mamy młody zespół, trwa zmiana pokoleniowa. Nie brakuje ambicji, czego nie da się, póki co, powiedzieć o doświadczeniu i skuteczności w akcjach ofensywnych. Za to trudno ukrywać, że ten turniej w naszym wykonaniu w ostatecznym rozrachunku jest słaby. Odpadamy szybko, bo zabrakło najważniejszego, czyli korzystnych wyników - dodaje.
ZOBACZ WIDEO: "Prosto z Euro". Listkiewicz nie miał skrupułów. Posypały się "dwóje" dla Polaków
O ile Holandia zdominowała statystyki meczu z Biało-Czerwonymi, spotkanie z Austrią było dosyć wyrównane. Rywale jednak oddali aż dziewięć celnych strzałów, przy raptem trzech Polaków, co okazało się decydujące.
- W obu meczach mieliśmy sytuacje bramkowe, ale nie byliśmy w stanie zbyt wielu z nich wykorzystać. Oczekujemy poprawy Polaków w formacji ofensywnej. Francja też miewa kłopoty z finalizowaniem akcji, w czym my jesteśmy podobni. Tyle, że w odróżnieniu od nas rywale spisują się zdecydowanie lepiej w obronie. Trójkolorowi jeszcze nie stracili bramki. Mecze na Euro 2024 są bardzo wyrównane. Trudno znaleźć taki, w którym jedna z drużyn nie walczy, a spotkanie jest do bólu jednostronne - zauważa nasz rozmówca.
"To była żenada"
Występy niektórych piłkarzy mogły się jednak podobać. Największym zwycięzcą Euro 2024 jest Kacper Urbański, który mimo raptem 19 lat pokazał się z dobrej strony przeciwko Holandii i zanotował kilka udanych dryblingów. Nie zawodził także filar kadry Nicola Zalewski.
Zabrakło jednak najważniejszego - punktów. - Na pewno nie uciekniemy od tego, że wynik mistrzostw jest bardzo słaby. Cel uświęca środki. Nie zawsze trzeba ładnie wygrać, ważne żeby tego dokonać. My straciliśmy pięć bramek i zdobyliśmy zero punktów. Chwalimy Polaków, bo wiemy, co działo się jeszcze dwa miesiące temu. To była żenada i nie bójmy się tego powiedzieć. Pamiętamy te męki w kwalifikacjach, a przede wszystkim kompromitację w Kiszyniowie z Mołdawią. Zespół, który buduje Probierz, rokuje dobrze. Widać poprawę - tłumaczy srebrny medalista olimpijski.
- Reprezentacja zaczyna się podobać. Zawodnicy robią postępy i na pewno będą kontynuowali ten proces w klubach. Biorąc pod uwagę układ międzynarodowy, jesteśmy przeciętni. Z punktu widzenia europejskiego jesteśmy narodem, który ma prawie 40 milionów ludności. Możemy w Polsce zrobić coś solidnego, tyle że nie licząc na piłkarzy z krajowego podwórka. Jesteśmy zmuszeni opierać projekt na tych, którzy wyjeżdżają z kraju, by się rozwijać. Idziemy w dobrym kierunku, wbrew pozorom określiłbym, że jest dobrze. Potrzeba tylko czasu, żeby wszystko skonsolidować. Patrzę, rzecz jasna, z punktu widzenia graczy występujących za granicą - kontynuuje.
Hamuje rozwój polskiej piłki
Ogromnym problemem polskiej piłki jest kondycja PKO Ekstraklasy. Czołowe zespoły z krajowego podwórka mają niekiedy problem, by zakwalifikować się do europejskich pucharów. Jeśli nawet im się to udaje, zazwyczaj odpadają w eliminacjach lub fazie grupowej. Wyjątkiem w minionym sezonie była Legia Warszawa, która jednak została wyeliminowana już w 1/16 Ligi Konferencji przez norweskie Molde.
- Niestety, jeśli spojrzymy na rozgrywki krajowe, jest dużo gorzej. Właściwie chce się płakać. Fakty są takie, że nie da się rozwinąć, grając na co dzień w PKO Ekstraklasie. Pewnego poziomu się nie przeskoczy, bo ważne jest chociażby otoczenie. Patrzę z optymizmem na nasze młode talenty grające poza granicą, ponieważ mają zupełnie inne warunki do pracy. Trenują ze znakomitymi piłkarzami, uzdolnionymi technicznie, na przykład w Niemczech czy we Włoszech. Myśl szkoleniowa też jest tam inna - zaznacza.
Sprawimy sensację? Optymistyczne słowa
Przed meczem z Francją, Polacy są skazywani na pożarcie. Kasperczak nie do końca się z tym zgadza. - Nie można powiedzieć, że nasza kadra nie ma żadnego punktu zaczepienia przed meczem o honor. Też gramy szybko, potrafimy przyśpieszyć i wypracować okazję. Jeśli poprawimy skuteczność i wszystko wesprzemy dobrą grą z tyłu, będziemy niewygodnym przeciwnikiem. Z drugiej strony Francuzi również mogą zagrać lepiej w ataku, niż miało to miejsce do tej pory. Tego się można poważnie obawiać. Należy za to mieć nadzieję, że oba zespoły się poprawią w tym elemencie, bo wówczas zobaczymy ciekawe spotkanie. Francja ma o co walczyć. Na szali jest pierwsze miejsce w grupie. My postaramy pożegnać się godnie i możemy zagrać na luzie - tłumaczy były trener reprezentacji Mali, Senegalu i Tunezji.
- Największym problemem jest liczba dobrych zawodników. W Polsce jest ich po prostu za mało. Francuzi mogliby śmiało wystawić trzy, nawet cztery jedenastki, złożone z piłkarzy grających w czołowych ligach. My tego nie mamy. Jest 25 piłkarzy i selekcjoner drży, żeby żaden z nich nie doznał kontuzji, bo potem nie ma ich kim zastąpić. Z kolei rywale być może tracą chwilowo Kyliana Mbappe, ale dalej są groźną Francją. Mają potencjał ofensywny. Po prostu go kimś zastąpią i w sposób widoczny nie stracą na jakości. Nam tego niestety brakuje - podsumowuje Henryk Kasperczak.
Bogumił Burczyk, dziennikarz WP SportoweFakty
Zobacz także:
- Jest mocno zawiedziony postawą Polaków. Od razu wskazał nazwisko
- Probierz przekombinował i dlatego Polska przegrała? "Bardziej zaskoczył nasz zespół"