Z Duesseldorfu Mateusz Skwierawski
Kto narzekał na tempo meczu Francji z Polską, mógł zatęsknić za poziomem ostatniego meczu grupowego naszej kadry z Trójkolorowymi. W 1/8 finału w Duesseldorfie spotkanie Francji z Belgią pod względem emocji przypominało potyczkę z okresu przygotowawczego. Długo nie potrafił wyklarować się żaden bohater meczu.
Nieco ciekawiej pod jedną z bramek zrobiło się dopiero po piętnastu minutach. Uderzenie Kyliana Mbappe było jednak niecelne. Kapitan Francji mówił przed spotkaniem, jak niekomfortowo gra mu się w masce. - Zmieniałem ją pięć razy na tym turnieju. Mam ograniczoną widoczność, twarz się pod nią poci. Czuje się, jakbym nosił okulary 3D. Mam wrażenie, że to nie ja gram w meczu - mówi jeden z najlepszych graczy świata.
Faktycznie, na boisku dało się zauważyć innego Mbappe. Co prawda nowy zawodnik Realu Madryt angażował się w rozgrywanie akcji, ale jednak brakowało jego nagłych zrywów, balansu ciała czy wygranych pojedynków sprinterskich. Mbappe czasem potykał się nawet na piłce, trudno było mu zrobić przewagę dryblingiem.
Drużyna Didiera Deschampsa prowadziła grę budowała kolejne akcje, zdobywała rzuty rożne, ale brakowało celnego uderzenia.
Belgowie atakowała sporadycznie, często poruszali się jakby "na stojąco" wolno rozgrywając akcję. Postronnego kibica tempo tego meczu nie utrzymałoby dłużej przy ekranie telewizora.
Kadra Domenico Tedesco w pierwszej połowie miała swoją szansę po groźnym zagraniu Kevina De Bruyne. Kapitan Belgów uderzył z rzutu wolnego, bramkarz Francuzów czekał do końca, aż któryś z zawodników dotknie piłkę, ale tak się nie stało i Mike Maignan w ostatniej chwili interweniował nogą.
Francuzi za często chcieli z kolei wejść z piłką do bramki. Gdy prosiło się o strzał tempo wcześniej, Antoine Griezmann czy Aurelien Tchouameni szukali innych rozwiązań. Przed przerwą najlepszą okazję miał Marcus Thuram. Po dobrym podaniu Tchouameniego z Julesem Kounde, Thuram uderzył głową nad poprzeczką.
Na początku drugiej połowy Francuzji oddali pierwszy naprawde groźny strzał w tym spotkaniu.
Tchouameni, najaktywniejszy gracz drużyny, uderzył technicznie zza pola karnego, ale Koen Casteels świetnie odbił piłkę na rzut rożny.
Przez półtorej godziny gry tylko raz w swoim stylu zaatakował Mbappe. Kilkanaście minut po przerwie znalazł trochę miejsca z lewej strony pola karnego, zbiegł do środka, uderzył, ale nad bramką. Za chwilę od razu poprawił maskę, która wyraźnie mu przeszkadzała.
Belgia podobnie jak w pierwszej połowie, po przerwie odpowiedziała konkretnie może dwukrotnie. W polu karnym przepchnął się Romelu Lukaku i huknął z lewej nogi, Maignan obronił. Bramkarz w końcówce zatrzymał też Kevina De Bruyne, który sprawdził go zza pola karnego.
Na stadionie większość szykowała się na dogrywkę, nawet trener "Trójkolorowych" nie robił zmian. I wtedy rezerwowy Randal Kolo Muani odważnie przedarł się w polu karnym, oddał z pozoru niegroźny strzał i to wystarczyło. Piłka odbiła się od Jana Vertonghena i wpadła do bramki. To jemu zaliczono ostatecznie samobójczego gola.
W tym mało emocjonującym meczu lepsi byli Francuzi. Drużyna Deschampsa w ostatniej akcji meczu miała szczęście, ale zasłużenie awansowała do ćwierćfinału mistrzostw Europy.
Francja - Belgia 1:0 (0:0)
1:0 Jan Vertonghen 85' gol samobójczy
Francja: Mike Maignan - Dayot Upamecano, Jules Kounde, Theo Hernandez, William Saliba - Adrien Rabiot, Aurelien Tchouameni, N'Golo Kante, Antoine Griezmann - Kylian Mbappe, Marcus Thuram (62. Randal Kolo Muani).
Belgia: Koen Casteels - Arthur Theate, Jan Vertonghen, Timothy Castagne (88. Charles De Ketelaere), Wout Faes - Amadou Onana, Kevin De Bruyne, Yannick Ferreira Carrasco (88. Dodi Lukebakio) - Jeremy Doku, Lois Openda (63. Orel Mangala), Romelu Lukaku.