Piast może zacząć żegnać ekstraklasę?

Niezależnie od tego, które miejsce w tabeli na finiszu rozgrywek zajmie Piast Gliwice, w przyszłym sezonie może nie zagrać w ekstraklasie. Ten czarny scenariusz staje się coraz bardziej prawdopodobny, bo wszystko wskazuje na to, że budowa nowego stadionu nie ruszy wcześniej niż w maju, a pomyśleć, że miała się rozpocząć w listopadzie.

Wiadomość z poniedziałku tylko na chwilę poprawiła humory sympatyków niebiesko-czerwonych. - Wojewoda śląski utrzymał w mocy decyzję prezydenta Gliwic z 30 września 2009 roku, zatwierdzającą projekt budowlany i udzielającą pozwolenie na budowę stadionu piłkarskiego przy ul. Okrzei - poinformował wówczas magistrat. We wtorek ludzie związani na co dzień z Piastem mogli się zacząć ponownie martwić i to na dobre.

Prezydent miasta, Zygmunt Frankiewicz spotkał się rano z przedstawicielami kibiców, by wyjaśnić im, na czym tak naprawdę polega problem związany z budową nowego stadionu. Jest źle, żeby nie powiedzieć, że tragicznie. - Nie mamy projektu wykonawczego, który byłby podstawą do ogłoszenia przetargu. Mamy projekt, który umożliwił uzyskanie pozwolenia na budowę. To pozwolenie w tej chwili po oddaleniu protestów, mogłoby być podstawą do budowy - tłumaczył prezydent. Jest jednak jedno wielkie "ale". - Niemiecka firma Bremer AG nie jest w stanie wykonać projektu przed 5 marca przyszłego roku. To termin zaskakująco odległy - dodał Frankiewicz. Co to oznacza? Jeżeli te słowa znajdą potwierdzenie w rzeczywistości, łatwo wywnioskować, że budowa stadionu nie ruszy wcześniej niż w połowie maja, mając na uwadze fakt, że przetarg na wykonawcę obiektu może zostać rozstrzygnięty dopiero po 52 dniach!

Władze miasta, które są w posiadaniu 51 procent udziałów w Piaście, mają nadzieję, że ten termin uda się przyspieszyć. 3 grudnia wiceprezydent Gliwic, Piotr Wieczorek spotka się z przedstawicielami niemieckiej firmy, wówczas powinno się wiele wyjaśnić. - Mam nadzieję, że po bezpośrednich rozmowach z Bremer AG, okaże się, że ten cały proces nie musi tak długo trwać - mówi z nadzieją Frankiewicz.

Urzędnicy z Gliwic próbują zachować optymizm, ale kibicom, piłkarzom i działaczom Piasta do śmiechu na pewno nie jest. Licencja niebiesko-czerwonych jest poważnie zagrożona. - Po sezonie musimy udowodnić przed komisją licencyjną, że ten okres od momentu wydania pozwolenia na występy w ekstraklasie do jego wygaśnięcia został należycie wykorzystany i nastąpił realny postęp w zakresie budowy stadionu. Jeżeli ten postęp będzie tylko wirtualny, a fizyczne zmiany w obrębie naszego obiektu będą nie do udowodnienia, to uzyskanie licencji będzie realnie zagrożone - mówił jakiś czas temu prezes Piastunek, Jacek Krzyżanowski.

Jak na to wszystko zapatrują się władze miasta Gliwice? - Gdyby Piast został przesunięty do I ligi, możemy wystąpić z roszczeniem w stosunku do firmy Bremer AG, jeżeli będzie się dało udowodnić, że spadek jest powiązany z brakiem stadionu - wyjaśnia Frankiewicz. Czy coś to jednak zmieni? Wszystko wskazuje na to, że po zakończeniu sezonu piłkarze i trenerzy Piasta będą mogli sobie zadać jedno pytanie: "Po co to wszystko było?". W tym momencie wydaje się bowiem, że tak naprawdę walczą o nic, bo nawet jeśli sportowo utrzymają się w ekstraklasie, z dużym prawdopodobieństwem za rok w niej nie zagrają.

Komentarze (0)