Fatalna Legia obroniła zaliczkę i wślizgnęła się do Ligi Konferencji Europy

PAP/EPA / GEORGI LICOVSKI / Na zdjęciu: Legia Warszawa
PAP/EPA / GEORGI LICOVSKI / Na zdjęciu: Legia Warszawa

Legia Warszawa zagra w fazie ligowej Ligi Konferencji Europy. Stołeczny zespół wygrał 1:0 z Dritą Gnjilane w rewanżowym meczu IV rundy eliminacji, co przy wygranej na własnym boisku tydzień temu daje awans. Samo spotkanie było jednak koszmarne.

Jerzy Engel wydał kiedyś książkę "Futbol na tak", z kolei Legia Warszawa zaprezentowała w Kosowie "Futbol na nie". To było coś niewyobrażalnego. Stołeczny zespół zagrał po prostu katastrofalnie, ale... na koniec wygrał 1:0 po golu Tomasa Pekharta w doliczonym czasie gry. To jedyny pozytyw tego wieczoru.

Oczywiście za parę tygodni nikt nie będzie pamiętał o stylu. Liczyła się obrona zaliczki sprzed tygodnia, kiedy Legia wygrała 2:0, natomiast nie można powiedzieć, że piłkarze Goncalo Feio mieli wszystko pod kontrolą. To było proszenie się o kłopoty, choć ostatecznie udało się ich uniknąć.

Drita? Słabiutka, podobnie jak przed tygodniem. Gospodarze mieli przewagę w posiadaniu piłki, to determinował wynik pierwszego meczu, ale czy możemy powiedzieć, że Kacper Tobiasz miał ręce pełne roboty? Nie bardzo. Wręcz przeciwnie, gdyby nie było go w bramce, to nic by się nie wydarzyło. Zanotował tylko kilka kontaktów z piłką, więc nie było zbyt wielu okazji, by podziwiać efektowny czepek. Jedyną w miarę trudną interwencję zanotował w samej końcówce po uderzeniu z dystansu.

Jeśli ktoś nie oglądał tego spotkania, a np. teraz wraca do domu i zastanawia się nad powtórką, to stanowczo odradzamy. Oczy bolały. Nawet ciężko będzie przygotować jakiś sensowny skrót.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Piękny gol piłkarki FC Barcelony. Co za uderzenie!

Jeśli jednak robić skrót, to na pewno znalazłaby się w nim sytuacja Pawła Wszołka z 12. minuty. Dostał idealne podanie od Blaza Kramera, był nieatakowany na piątym metrze, ale postanowił strzelić w trybuny. Do tego jakieś dwa niecelne strzały Luquinhasa i na tym w zasadzie można zakończyć wyliczanie sytuacji Legii. A to wszystko w pierwszej połowie, bo po przerwie już w ogóle był dramat. Jedyna okazja nadarzyła się w 88. minucie, natomiast Marc Gual chyba pozazdrościł Wszołkowi i strzelił w podobne rejony.

Elementarne błędy w przyjęciu piłki, proste straty. Gdyby po drugiej stronie był poważny przeciwnik, to skończyłoby się naprawdę źle. A tak, gdyby zliczyć sytuacje Drity, to nie było ich jakoś dużo. Najlepszą zmarnował na około kwadrans przed końcem Ilir Mustafa, który miał sporo miejsca i czasu w polu karnym, lecz fatalnie spudłował.

Obraz gry nie zmienił się nawet w ostatnich minutach, gdy Drita grała w osłabieniu po czerwonej kartce (w konsekwencji dwóch żółtych) dla Rrona Broji. Legia nie chciała atakować, czekała na ostatni gwizdek sędziego. Zanosiło się na bezbramkowy remis, ale w doliczonym czasie gospodarze popełnili prosty błąd w rozegraniu piłki i po dośrodkowaniu z lewej strony Pekhart zapewnił Legii zwycięstwo i ważne punkty do rankingu. Można odetchnąć.

Drita Gnjilane - Legia Warszawa 0:1 (0:0)
0:1 Tomas Pekhart 90+1'

Składy:

Drita: Faton Maloku - Besnik Krasniqi, Egzon Bejtulai, Juan Camilo Mesa, Raddy Ovouka - Iljasa Zulfiji (65' Kastriot Selmani), Rron Broja, Ilir Mustafa - Alexandre Fressange (46' Almir Ajzeraj), Arb Manaj (70' Salifu Ibrahim), Veton Tusha (46' Blerim Krasniqi).

Legia: Kacper Tobiasz - Radovan Pankov, Rafał Augustyniak, Sergio Barcia (46' Steve Kapuadi) - Paweł Wszołek, Claude Goncalves (84' Jurgen Celhaka), Bartosz Kapustka (63' Ryoya Morishita), Luquinhas, Ruben Vinagre - Migouel Alfarela (63' Marc Gual), Blaz Kramer (69' Tomas Pekhart).

Żółte kartki: Broja, Ajzeraj, Manaj (Drita) oraz Sergio Barcia, Kramer, Kapustka, Claude Goncalves, Wszołek, Kapuadi (Legia).
Czerwona kartka: Broja 77' (Drita, za drugą żółtą).

Sędzia: Daniel Schlager (Niemcy).

W pierwszym meczu: 0:2. Awans: Legia.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty