Choć porażka 0:1 z trzecią drużyną świata wstydu nie przynosi, to już sama gra pozostawia bardzo wiele do życzenia i nie pozostawia wątpliwości, że o żadnej diametralnej poprawie gry naszego zespołu nie ma mowy.
Choć Chorwaci przystąpili do tego meczu po serii czterech spotkań bez zwycięstwa, to i tak na tle naszej drużyny wyglądali jakby dopiero co wrócili ze zwycięskiego dla siebie Euro 2024. Przypomnijmy tylko, że Chorwaci, podobnie jak Polacy pożegnali się z tym turniejem już po fazie grupowej. Po tym, co pokazali w Osijeku można dojść do wniosku, że akurat w ich przypadku był to tylko wypadek przy pracy.
Jeszcze na przedmeczowej konferencji prasowej trener Michał Probierz zapowiadał ofensywne ustawienie swojego zespołu. Słowa dotrzymał przez pierwsze… dziesięć minut. Mniej więcej po takim czasie całkowitą dominację na boisku przejęli Chorwaci i nie oddali jej do końca pierwszej połowy. Nasi zawodnicy cofnęli się głęboko do defensywy, a większość pierwszej połowy rozgrywana była w obronnej strefie Polaków. Nieco wyżej ustawiony był tylko Robert Lewandowski, ale większość czasu gry spędził po prostu stojąc i czekając na zmianę sytuacji.
W pierwszej połowie nasi rywale oddali w sumie na bramkę Łukasza Skorupskiego 10 strzałów. Całe szczęście, większość z nich była niecelna.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Niezwykłe spotkanie Roberta Lewandowskiego
Niestety nasza obrona znów nie ustrzegła się błędów. Choć występ Sebastiana Walukiewicza zastępującego Jakuba Kiwiora należy zaliczyć do poprawnych, to już choćby Jan Bednarek w 20. minucie podał piłkę wprost pod nogi rywala, a po chwili strzał w kierunku naszej bramki oddał Luka Modrić.
W tym czasie jedyne, czym byli w stanie odpowiedzieć reprezentanci Polski, były prostopadłe podania do napastników – a raczej ich próby. Wielkiego skutku to nie przynosiło, bo w większości przypadków napastnicy nie byli w stanie choćby dotknąć piłki. Najbliżej przejęcia był debiutujący w kadrze Mateusz Bogusz, gdy otrzymał dalekie podanie od Jakuba Kamińskiego.
Najlepszą okazję na zagrożenie bramce Dominika Livakovicia zupełnie popsuł Robert Lewandowski. Napastnik w dogodnej sytuacji podał bardzo niedokładnie i zakończył bardzo dobrze zapowiadającą się kontrę. Zresztą pierwsza połowa meczu w Osijeku było kolejnym bardzo słabym występem Lewandowskiego. Kapitan był zupełnie niewidoczny, a gdy miał już piłkę przy nodze, to zwykle bardzo szybko ją tracił, niecelnie podając do kolegów. Najczęstszą pozą napastnika było rozkładanie rąk w geście bezradności. Tym razem jednak Lewandowski większe pretensje niż do kolegów, mógł mieć do samego siebie.
W trakcie całego spotkania jeden z najlepszych napastników świata miał tylko jedną sytuację, w której uderzył piłką w poprzeczkę. To jednak nie zmienia negatywnej oceny jego występu.
Tuż po przerwie obserwowaliśmy najmocniejszy zryw naszej reprezentacji. Bardzo groźnie na bramkę rywali strzelił Nicola Zalewski i naprawdę mało brakowało, by udało mu się zaskoczyć zasłoniętego Livakovicia. Zresztą Zalewski był po raz kolejny jedynym jasnym punktem naszej reprezentacji. Kilkukrotnie skutecznie dryblował, pod koniec pierwszej połowy dobrze dośrodkował. Tyle wystarczyło, by wyróżnić się na tle kolegów z drużyny.
W 50. minucie tuż przed polem karnym Igora Matanovicia faulował Sebastian Walukiewicz. Sędzia początkowo puścił grę, ale po chwili zdecydował się podyktować rzut wolny. Do piłki podszedł Luka Modrić i fenomenalnym strzałem pokonał zupełnie bezradnego Łukasza Skorupskiego. Powtórki pokazały, że Chorwat trafił w samo okienko.
Wtedy zaczęła się nawałnica Chorwatów, a w trakcie kolejnych sześciu minut sam Matanović miał trzy dogodne sytuacja na strzelenie gola. Ostatecznie żadna z prób nie zakończyła się zdobyciem gola. W trakcie meczu nasi rywale oddali na bramkę Skorupskiego aż 22 strzałów. Nasza reprezentacja w drugiej połowie była nieco bardziej aktywna, ale tak naprawdę tylko raz zmusiła bramkarza rywali do większego wysiłku.
Wynik 0:1 nie oddaje tego, co działo się na boisku, a trener Michał Probierz znów ma o czym myśleć.
Chorwacja - Polska 1:0 52’ Modrić
Żółte kartki:
Mateo Kovacić, Marko Pjaca, Petar Sućić, Bruno Petković, Ante Budimir, Zlatko Dalić - Jan Bednarek, Michał Probierz
Sędziował: Francois Letexier (Francja)
Chorwacja:
Dominik Livaković - Josip Sutalo, Duje Caleta-Car, Josko Gvardiol - Marko Pjaca, Mateo Kovacić (79. Marito Pasalić), Luka Modrić, Borna Sosa (90. Ivan Perisić) - Petar Sucić (46. Luka Sucić), Igor Matanović (69. Ante Budimir), Bruno Petković (69. Andrej Kramarić).
Polska:
Łukasz Skorupski - Paweł Dawidowicz, Jan Bednarek, Sebastian Walukiewicz - Nicola Zalewski, Piotr Zieliński (62. Bartosz Slisz), Kacper Urbański (62. Jakub Moder), Sebastian Szymański (86. Jakub Piotrowski), Jakub Kamiński (82. Przemysław Frankowski) - Robert Lewandowski, Mateusz Bogusz (62. Karol Świderski).