Nerwowo w Hiszpanii. Pokłócili się na wizji o Lewandowskiego

Getty Images / Jose Breton/Pics Action/NurPhoto / Na zdjęciu: Robert Lewandowski
Getty Images / Jose Breton/Pics Action/NurPhoto / Na zdjęciu: Robert Lewandowski

Decyzja o anulowaniu bramki Roberta Lewandowskiego w meczu FC Barcelony z Realem Sociedad wywołała burzliwą dyskusję w hiszpańskich mediach. Dziennikarz Manu Carrena w programie "El Larguero" starł się z byłym arbitrem Carlosem Closem Gomezem.

W minioną niedzielę w La Liga FC Barcelona musiała uznać wyższość Realu Sociedad. Blaugrana przegrała na wyjeździe 0:1 (---> RELACJA), a w hiszpańskich mediach rozpętała się burza po anulowaniu gola Roberta Lewandowskiego. Co się wydarzyło? Po analizie VAR sędziowie uznali, że Polak był na spalonym, jednak obraz generowany przez system wzbudził wątpliwości co do jego precyzji.

W programie "El Larguero" doszło do starcia na wizji między dziennikarzem Manu Carreną a byłym arbitrem Carlosem Closem Gomezem, który jako dyrektor VAR bronił decyzji sędziowskiej.

Sporna sytuacja miała miejsce w 15. minucie meczu, kiedy to Lewandowski po wygranej walce fizycznej z Nayefem Aguerdem zdobył gola, który jednak nie został uznany. Graficzny obraz wygenerowany przez technologię VAR nie rozstrzygał jasno, kto był bliżej bramki - Lewandowski czy Aguerd. Zdaniem wielu kibiców to Aguerd znajdował się na bliższej pozycji, co wzbudziło kontrowersje.

ZOBACZ WIDEO: Parada sezonu? Niewykluczone. Jak on to wyjął?!

Carlos Clos Gomez, jako dyrektor ds. VAR, stwierdził, że technologia w pełni spełniła swoje zadanie. Twierdził, że system działał "idealnie", broniąc obrazu wygenerowanego przez VAR. Manu Carrena argumentował jednak, że problemem jest sposób przedstawienia obrazu, zwłaszcza brak kolorów na butach zawodników, co utrudniło ocenę sytuacji.

W odpowiedzi na te zarzuty Gomez zauważył, że podobne sytuacje miały miejsce już wcześniej, np. w meczu Celty Vigo z Deportivo Alaves, i że wtedy nie wzbudziły one takiej kontrowersji. Carrena jednak oponował, że tym razem problemem była właśnie niejednoznaczność obrazu i brak precyzyjnego rozróżnienia, która część ciała zawodnika była na spalonym.

- Na wygenerowanym obrazie widzimy, że praktycznie całe stroje obu zawodników zostały zachowane w oryginalnych kolorach. Ale buty już nie. A to właśnie najbardziej ułatwiłoby decyzję, bo widać byłoby, który jest z przodu. Dlaczego butów nie zachowuje się w oryginale, tylko ukazywane są oba całe czarne? - rozpoczął dyskusję Manu Carrena.

- Zgadzam się, że gdyby buty były w oryginalnych kolorach. Nie rozumiem za to całej dyskusji. W pierwsze kolejce Celta Vigo grała z Deportivo Alaves i tam też jeden z goli nie został uznany przez milimetrowego spalonego. Kilka kolejek później jedna z drużyn miała anulowane dwa gole i nie pamiętam aż takiego narzekania. A nie znam drużyny, która wierzyłaby technologii, gdy ta wydaje dla niej wyrok niekorzystny - odpowiedział mu Carlos Clos Gomez.

- Nie rozumiesz, o co tu chodzi Carlos! Tutaj nie jest mowa o tym, czy my wierzymy w technologię. Tutaj chodzi o to, co było na spalonym. Ręka? Noga? Kolano? Stopa? I jak duży to był spalony? - zirytował się później Manu Carrena.

Gorąca wymiana zdań na wizji pokazuje, jak istotne dla oceny sytuacji są szczegóły prezentowane przez technologię VAR. Dla dziennikarza problemem była precyzja, natomiast Gomez zwracał uwagę na konsekwencję stosowania zasad.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty