To nie miało tak wyglądać. Legia Warszawa nie tylko straciła pierwszego gola w Lidze Konferencji w tym sezonie (w sumie straciła aż dwa), ale przede wszystkim przegrała z FC Lugano 1:2 w meczu 5. kolejki Ligi Konferencji, będąc zespołem słabszym, zwłaszcza w drugiej połowie.
- Nie chcę was widzieć smutnych, bo przegraliśmy w Europie pierwszy raz od jedenastu meczów. Jestem pierwszym, który nienawidzi przegrywać, ale głowy do góry. Nie odpadliśmy - zwrócił się Goncalo Feio do dziennikarzy na konferencji prasowej.
- Jeśli jesteśmy załamani, że mamy obecnie trzecie miejsce i przegraliśmy dopiero pierwszy mecz w Lidze Konferencji, to jest nieźle - przyznał trener Legii.
Bolesne jest to, że Legia dała sobie strzelić dwa gole po stałych fragmentach gry.
- Nie chcę powiedzieć, że zaniedbaliśmy stałe fragmenty, bo przygotowujemy je przed każdym meczem, ale niestety straciliśmy gola po rzucie rożnym. W drugiej połowie mecz mógł potoczyć w dwie strony. Kolejny stały fragment... to najbardziej bolesny sposób, by oddać punkty. Niestety tego nie wybroniliśmy - mówił Feio.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Błysk byłego piłkarza Barcelony! Fantastyczny gol
A zaczęło się nieźle, bo Legia już w 11. minucie wyszła na prowadzenie.
- W moim odczuciu mieliśmy ten mecz pod kontrolą. Gol na 1:0 przyszedł bardzo naturalnie. Mieliśmy takie kontry, że mógł paść już wcześniej. Przeciwnik jedyne zagrożenie stwarzał po strzałach z dystansu. Byliśmy bliżej podwyższenia wyniku niż oni bramki na 1:1. W drugiej połowie zależało nam na lepszym operowaniu piłką i przeniesieniu ciężaru gry na połowę przeciwnika. Uważam, że długimi fragmentami to się udawało. Zmusiliśmy też Lugano do bardziej bezpośredniego podejścia. Mogli stworzyć parę kontr, ale dobrze odbudowywaliśmy ustawienie w defensywie - mówił Feio.
Dlaczego więc zachowanie jego piłkarzy przy obu straconych golach było takie, a nie inne?
- Przede wszystkim nie kryjemy jeden na jednego w obronie. Są różne zadania: są piłkarze odpowiedzialni za bronienie przy grze na krótko, wyblokowanie, atak na piłkę i wyczyszczenie strefy. Jeden z naszych zawodników został wyblokowany. Nie wiem czy jest to martwy przepis, ale w Ekstraklasie również straciliśmy podobną bramkę. Nasza reakcja musi być jednak inna, musimy wejść w tor biegu przeciwnika. Daliśmy się wyprzedzić - powiedział.
Legioniści kończyli mecz w osłabieniu, bo w doliczonym czasie Radovan Pankov w krótkim czasie obejrzał dwie żółte kartki. - To wynik frustracji w wyniku decyzji podejmowanych przez sędziego. Frustracja udzieliła się paru zawodnikom. Rozmawialiśmy o tym w szatni, ale nie chcę mówić, że zostały popełnione błędy lub nie. W przeszłości to robiłem i byłem karany. W niczym mi to nie pomogło. Jestem inteligentnym człowiekiem i nie chcę iść w tę stronę - zaznaczył.