Polska kadra piłkarek zmierzy się w grupie z reprezentacją Niemiec, Danii i Szwecji. Drużyna Niny Patalon awansowała na Euro pierwszy raz w historii. Kobiece mistrzostwa odbędą się latem przyszłego roku w Szwajcarii.
- Zawsze mówiłam, że kobieca piłka w Polsce potrzebuje sukcesu seniorskiej kadry. Wtedy zwiększy się zainteresowanie mediów, kibiców. Pracujemy na to, by kolejne pokolenie dziewczyn miało łatwiej na starcie. U nas różnie z tym bywało - komentuje piłkarka francuskiego FC Fleury 91.
Siedem godzin na lotnisku
Napastniczka przywołuje sytuacje z ostatnich lat. Przed jednym z meczów kobieca kadra spędziła na lotnisku siedem godzin. Samolot tanich linii lotniczych Ryanair miał opóźnienie. To spowodowało kolejne problemy.
- Byłyśmy bardzo zmęczone tym kilkugodzinnym siedzeniem. Była złość i duże rozczarowanie, że jesteśmy w kadrze, jedziemy z reprezentacją na mecz międzynarodowy i nie da się nic zrobić. Koncentracja uciekała, rosła irytacja. Człowiek czuł niesprawiedliwość, bo pewnie męska drużyna miałaby w takim przypadku zorganizowany inny lot - wspomina Kamczyk.
Piłkarki straciły wówczas trening na stadionie w Glasgow. Ówczesny prezes PZPN Zbigniew Boniek skomentował sytuację w mediach społecznościowych, pisząc, by "dziewczyny poćwiczyły rano, w dniu spotkania". Polki przegrały 0:3 w eliminacjach mistrzostw świata.
- Ale takie sytuacje już nie mają miejsca - komentuje Ewelina Kamczyk. - Na przykład przed rewanżowym spotkaniem z Austrią w barażach o Euro pojechałyśmy do Wiednia dwa dni wcześniej, by móc się zregenerować - porównuje. Zawodniczki wygrały z Austrią dwa razy po 1:0 i awansowały na mistrzostwa.
Duże zmiany
O realiach w kobiecej kadrze opowiadała nam kilka lat temu była bramkarka reprezentacji Katarzyna Kiedrzynek. - Kiedyś przy kadrze pracowało pięciu ludzi, a trener robił w międzyczasie za kierownika drużyny - mówiła. W hotelach reprezentantki nie mogły liczyć na siłownię i miejsca do odnowy. Bywało, że były ubrane w różne dresy.
Do tego przed meczem eliminacji MŚ z Albanią doszło do ogromnego błędu organizacyjnego. Jeden z pracowników nie zgłosił aż sześciu zawodniczek. Podobna sytuacja zdarzyła się przed spotkaniem z Azerbejdżanem w czasach pandemii koronawirusa. Wtedy dwie piłkarki brały udział w rozgrzewce, miały wystąpić od pierwszej minuty, ale w ostatniej chwili sztab kadry zorientował się, że nie ma ich w protokole. Gdyby zagrały, polska kadra zostałaby ukarana walkowerem.
- Złość była jeszcze większa niż wtedy na lotnisku, bo jednak opóźniony lot nie zależał od nas - wspomina Kamczyk. - Ale, jak widać, takie błędy zdarzają się w różnych zespołach. Każdy popełnia błędy - dodaje.
- Dziś w naszym sztabie pracuje około dwudziestu osób. Jest dietetyk, psycholog, trzech fizjoterapeutów. Trenujemy na lepszych boiskach. Idziemy do przodu, jest duża różnica, a Euro może otworzyć kolejne drzwi. Wszyscy w środowisku będą oglądali ten turniej, również skauci różnych klubów, co może przełożyć się na nasze indywidualne ruchy klubowe - wymienia pozytywy Kamczyk.
Zmieniło się także zainteresowanie kibiców. Ostatnie spotkania piłkarek oglądało w Gdańsku prawie osiem tysięcy kibiców.
Wyciągnąć, ile się da
Ewelina Kamczyk oglądała losowanie grup mistrzostw świata z dużym przejęciem. - Chciałam wylosować Francję, bo gram w tym kraju i znam wiele zawodniczek. Ale spokojnie, może trafimy na nich po fazie grupowej - uśmiecha się.
Polki zmierzą się z reprezentacją Niemiec, Danii i Szwecji. Drużyna Niny Patalon nie jest faworytem do wyjścia z grupy. - Najważniejsze, że pojechałyśmy na Euro, tak do tego podchodzę - kontynuuje nasza rozmówczyni. - To jest turniej, z każdą kadrą możemy wygrać. Grupa nie jest łatwa, ale znamy rywalki. Na przykład z Niemkami pokazałyśmy, że możemy nawiązać walkę, miałyśmy wiele sytuacji. To wspaniała drużyna, która jednak potrzebuje czasu, by się rozkręcić - oceania.
- Najważniejsze, by dobrze przepracować te kilka miesięcy w klubach i przygotować się do turnieju. Chcemy czerpać z tego Euro, ile się da - kończy piłkarka reprezentacji Polski.