W kończącym się 2024 roku Polacy z ciekawością przyglądali się polskiej wersji "Sukcesji", bo tak należy ocenić wydarzenia, które ciągle mają miejsce wokół Zygmunta Solorza. W kraju nad Wisłą okazało się, że dziedziczenie biznesu miliardera za życia może wyglądać niemal identycznie jak wydarzenia, które przedstawili twórcy hitu HBO.
Zawirowania wewnątrz rodziny miliardera doprowadziły do tego, że Donald Tusk wpisał Polsat (jak i również TVN) na listę spółek strategicznych dla polskiego państwa. Tym samym bez zgody polskiego rządu stacja należąca do Solorza nie może zmienić właściciela. "Ze zrozumieniem i zadowoleniem przyjąłem zapowiedź Prezesa Rady Ministrów RP o woli włączenia Telewizji Polsat na listę podmiotów strategicznych i chronionych" - napisał później w oświadczeniu Zygmunt Solorz.
Solorz kluczowy dla polskiego sportu
Gdyby przygotować listę kluczowych spółek dla polskiego sportu, Polsat również musiałby zostać na niej uwzględniony. Solorz poprzez swoje firmy ma ogromny wpływ na to, jak funkcjonują dane dyscypliny. Zaczęło się od lat 90., gdy łaskawym okiem zaczął spoglądać na żużel, a drużyna z Dolnego Śląska startowała w lidze jako Sparta-Polsat Wrocław. Dzięki przewadze finansowej wrocławianie wygrali wtedy trzy złote medale z rzędu.
ZOBACZ WIDEO: Szeremeta szczęśliwa po gali w Lublinie. "Na pewno tego brakowało"
Solorz poprzez swoje firmy rządzi też siatkówką - Polsat od lat transmituje rozgrywki PlusLigi i Tauron Ligi, a Plus jest kluczowym sponsorem dyscypliny. Doszło nawet do sytuacji, w której telewizja dyktuje warunki klubom, wybierając terminy i godziny spotkań, co nie podoba się części kibiców.
O potędze miliardera niech najlepiej świadczą wydarzenia z 2014 roku, gdy Solorz zakodował mistrzostwa świata w siatkówce, które odbywały się w Polsce. Turniej miał być sponsorowany przez spółki Skarbu Państwa. Z rozmów polityków nagranych w restauracji "Sowa i Przyjaciele" wiemy, że władze państwa zaangażowały się w temat i postanowiły nie dokładać do imprezy organizowanej głównie przez Polsat. Dlatego Orlen w ostatnim momencie wstrzymał się z przelewem na 15 mln zł.
Solorz się wściekł, a Polacy byli oburzeni, bo musieli zapłacić kilkadziesiąt złotych za możliwość oglądania spotkań Biało-Czerwonych. Doszło nawet do tego, że tuż przed finałem prezydent Bronisław Komorowski spotkał się z Dominikiem Libickim, ówczesnym prezesem Cyfrowego Polsatu. - Odpowiadając na apel prezydenta RP Pana Bronisława Komorowskiego i uznając zawarte w nim argumenty, że finał mistrzostw świata w siatkówce z udziałem Polaków to ważne społecznie wydarzenie, zdecydowaliśmy, że pokażemy ten mecz na otwartej antenie Polsatu - mówił później Libicki.
Zakodowanie mistrzostw sprawiło, że selekcjoner Bułgarów Plamen Konstantinow odmówił wywiadu telewizji Polsat. Przy okazji MŚ 2014 dziennikarka Karolina Szostak nazwała też właściciela stacji "filantropem", co było powodem do licznych żartów w internecie. - To jest chyba wielka radość, sprawić przyjemność tylu milionom ludzi - mówiła Szostak do Solorza.
Polsat to obecnie nie tylko siatkówka. Swój "dom" w słonecznej telewizji znalazły też w ostatnim okresie piłka ręczna i koszykówka.
"Dziura Solorza" we Wrocławiu
Zygmunt Solorz od lat należy do najbogatszych Polaków. Majątek biznesmena szacowany jest na ok. 6-7 mld zł. Kłótnie pomiędzy miliarderem a dziećmi nie pozostały bez wpływu na grubość jego portfela, bo doprowadziły do załamania kursu akcji Cyfrowego Polsatu.
Choć dorobił się miliardów, to Solorz uznawany jest za skąpca. W latach 90. Polsat momentami działał po partyzancku - aby było jak najtaniej. Jedną z powtarzanych anegdot jest sugestia nagrywania programów za dnia, aby zaoszczędzić na zakupie oświetlenia. Również gabinet biznesmena miał przez długie lata nie przypominać pomieszczenia, w którym funkcjonuje jeden z najbogatszych Polaków.
Nieprzypadkowo też, gdy przed rokiem TVP szukała nowych dziennikarzy, najłatwiej było jej rekrutować pracowników Polsatu. W środowisku panuje opinia, że stacja najmniej dba o swój personel, a cięcie kosztów jest dla niej najważniejsze.
Jest jednak jeden biznes, na którym miliarder się sparzył i stracił wizerunkowo. To piłka nożna. We Wrocławiu o nieudanej inwestycji właściciela Polsatu przypomina tzw. "dziura Solorza". Mowa o terenie, na którym miała powstać nowoczesna galeria handlowa. Zyski z niej miały finansować piłkarzy Śląska Wrocław. Z planów nic nie wyszło, a ogromna dziura jest obecnie miejscem życia wielu dzikich zwierząt i ptaków.
Wszystko zaczęło się w roku 2009. Prezydent Rafał Dutkiewicz kreślił wizję budowy potęgi piłkarskiej w stolicy Dolnego Śląska, tym bardziej że miasto szykowało się do organizacji Euro 2012, a na obrzeżach powstawał nowoczesny stadion na ponad 40 tys. kibiców. Wydawało się, że Solorz jest wybawieniem dla Dutkiewicza. Miliarder stał się właścicielem 51 proc. akcji klubu, który miał zdominować Ekstraklasę na lata.
Nawet jeśli Śląsk zdobył w tamtym okresie mistrzostwo Polski, to tak naprawdę bez wsparcia Solorza. Biznesmen nie otrzymał 150 mln euro kredytu na budowę galerii, choć wcześniej w sieci pojawił się atrakcyjny projekt całego przedsięwzięcia. "Rozsądne małżeństwo zakończyło się bolesnym rozwodem" - napisała wtedy wrocławska "Gazeta Wyborcza".
Solorz wszedł we wrocławski futbol z rozmachem. Nawet jeśli nie żył codziennie piłką i nie pojawiał się na meczach, to Polsat wykupił część licencji do transmisji z Ekstraklasy - spotkania Śląska można było oglądać właśnie na kanałach słonecznej stacji. Równie głośne było wyjście. Miliarder kłócił i sądził się z władzami miasta, aż w końcu magistrat odkupił jego udziały w Śląsku, ratując klub przed bankructwem.
Dlatego też "dziura Solorza" będzie nadal straszyć wrocławian. Terenu zaczęli bronić ekolodzy, a władze miasta nie mają na nią pomysłu. W ostatnich latach bez rozstrzygnięcia zakończono kilka przetargów. Magistratowi nie udało się zrealizować ani koncepcji budowy biurowca i hotelu tuż obok stadionu, nikt nie był też zainteresowany postawieniem w tym miejscu hali sportowej. - Z uwagi na brak zainteresowania ze strony potencjalnych inwestorów podjęto decyzję o wstrzymaniu ogłaszania kolejnych przetargów - potwierdził nam Mikołaj Czerwiński z biura prasowego Urzędu Miejskiego Wrocławia.
Jaka przyszłość sportu w Polsacie?
Spór Zygmunta Solorza z dziećmi najpewniej będzie ciągnąć się w kolejnych miesiącach, a rok 2025 przyniesie jego kolejne odsłony. - Moje dzieci poszły z naszymi sprawami do mediów, a to zaszkodziło spółce, czyli tak naprawdę nam wszystkim. Ja robiłem wszystko, żeby rozstrzygnąć ten spór między nami - powiedział ostatnio miliarder w rozmowie z "Forbesem".
Jego dzieci odpowiedziały oświadczeniem, w którym zapewniały, że ich reakcje "mają na celu ochronę rodziny i dotyczą osób trzecich, które istotnie nadużyły zaufania naszego taty, i które w naszej ocenie przekazują mu nieprawdziwe informacje".
Jak ten spór wpłynie na polski sport? Wpisanie Polsatu na listę spółek strategicznych daje gwarancję, że rząd nie pozwoli na ewentualną sprzedaż telewizji w niepowołane ręce. Stacja Solorza ma też podpisane wieloletnie kontrakty z wieloma dyscyplinami. Chociażby kontrakt dotyczący meczów polskich siatkarzy obowiązuje aż do 2032 roku, a niedawno ogłoszone porozumienie dotyczące piłki ręcznej jest ważne do 2029 roku.
Do Polsatu należy też Eleven Sports, które ostatnio jest niezwykle aktywne na rynku praw telewizyjnych. Od 2025 roku do "jedenastki" wraca Formuła 1 - aż do końca sezonu 2028. Wkrótce zobaczymy w tej stacji również piłkarską Bundesligę - co najmniej do końca kampanii 2028/2029.
Łukasz Kuczera, dziennikarz WP SportoweFakty