Jak informuje "Mundo Deportivo", brazylijski piłkarz Arthur Melo, występujący obecnie w Gironie, został napadnięty w czwartek po południu w samym sercu Barcelony. Do incydentu doszło około godziny 16:00, kiedy zawodnik opuszczał parking przy Passeig de Gracia.
Zawodnik podchodził do automatu po bilet, a wtedy z zaskoczenia zaatakował go mężczyzna. Napastnik w ułamku sekundy zerwał z ręki Brazylijczyka zegarek, a wszystko wydarzyło się na tyle szybko, że piłkarz nie zdołał zareagować.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Aż miło popatrzeć. Takie gole nie padają często!
Świadkowie przekazali, że złodziej zbiegł pieszo, lecz poza parkingiem czekał na niego wspólnik na motocyklu. Dzięki temu sprawcy błyskawicznie oddalili się z miejsca zdarzenia i uniknęli zatrzymania.
Arthur Melo był w szoku, ale nie odniósł żadnych obrażeń. Po napadzie udał się na komisariat, by złożyć stosowne zawiadomienie. Klub nie wydał jeszcze oficjalnego komunikatu w sprawie tego incydentu.
Pomocnik wykorzystał dzień wolny na zakupy w Barcelonie, nie spodziewając się, że zakończy go w tak przykrych okolicznościach. Bliscy zawodnika zapewniają jednak, że zawodnik jest już spokojny i wraca do swojego normalnego rytmu.
Dla złodzieja fant się liczy a nie to czy to własność milionera?
Na biednego nie trafiło!
W Polsce zrzutkę być organizował na nowy zegarek dla Motty?
Skandal? Ściana!