Trenerskim rzemiosłem zaczął zajmować się w bardzo młodym wieku, bo już jako 23-latek samodzielnie prowadził zespół SV Epe. Pierwsze sukcesy odnosił natomiast z Ajaksem Amsterdam, gdzie otrzymał angaż w 1979 roku i w swoim debiutanckim sezonie wywalczył mistrzostwo Holandii.
Pierwsza kadencja Leo Beenhakkera w Realu Madryt również była pełna sukcesów. Poprowadził "Królewskich" do trzech mistrzostw z rzędu, zaś potem Real nie wygrał tytułu w trzech kolejnych latach. Opuszczając Santiago Bernabeu, wrócił do Amsterdamu, by raz jeszcze triumfować w lidze z Ajaksem.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Wybił piłkę na "uwolnienie". W taki sposób... zdobył gola!
Do sukcesów szkoleniowca należy dodać też dwa mistrzostwa zdobyte z Feyenoordem, w którym miał okazję trenować Jerzego Dudka i Tomasza Rząsę. Zresztą nie sposób zliczyć wszystkich klubów w jego imponującym CV.
Do reprezentacji Holandii miał dwa podejścia. W 1985 roku został zatrudniony przez federację w miejsce zmagającego się z chorobą Rinusa Michelsa i nie zdołał awansować na mistrzostwa świata. Z kolei kilka tygodni przed kolejnym mundialem związek znowu sięgnął po niego w trybie awaryjnym, a drużyna narodowa pod wodzą Beenhakera dotarła do 1/8 finału.
Beenhakker poznał futbol od podszewki, zwiedzając cały świat: od Szwajcarii, przez Arabię Saudyjską, Meksyk i Turcję aż do... Trynidadu i Tobago. Nawet w tak egzotycznym kraju potrafił zaznaczyć swoją obecność. Dzięki niemu niewielkie państwo z Ameryki Południowej po raz pierwszy w historii awansowało na mundial.
Mało tego, na wielkim turnieju reprezentacja Trynidadu i Tobago zremisowała ze Szwecją. Na MŚ 2006 zespół Beenhakera zajął ostatnie miejsce w grupie i mimo to szkoleniowiec mógł przebierać w ofertach.
Z drewnianych chatek na Euro
O Beenhakkera pytały federacje z Australii oraz Arabii Saudyjskiej. Jednocześnie Michał Listkiewicz rozglądał się za następcą Pawła Janasa i utytułowany trener przyjął propozycję ówczesnego prezesa PZPN. W ten oto sposób nad Wisłę trafił szkoleniowiec, który wcześniej prowadził gigantów światowego futbolu, takich jak Hugo Sanchez, Emilio Butragueno, Jorge Valdano, Marco van Basten, Dennis Bergkamp czy Zlatan Ibrahimović.
Na samym początku jego kadencji w drużynie Biało-Czerwonych porażki z Danią i Finlandią nie napawały optymizmem. Momentem założycielskim kadry Beenhakkera okazał się być mecz z Portugalią. Euzebiusz Smolarek ustrzelił pamiętny dublet, zapewniając Polsce wygraną 2:1.
Wtedy Beenhakker wykazał się niezwykłym instynktem trenerskim. Bo jaki inny selekcjoner wystawiłby Grzegorza Bronowickiego w obronie na Portugalię, przewidując, że ten może "wyłączyć" Cristiano Ronaldo jak stare radio? Właśnie dzięki Beenhakerowi inni debiutanci, w tym Paweł Golański i Radosław Matusiak, także nabrali wiary we własne umiejętności.
Miał niepowtarzalną charyzmę. Kiedy przemawiał do kadrowiczów, cała szatnia milczała jak makiem zasiał. Dla każdego reprezentanta bez wyjątku był wielkim autorytetem. W tamtych czasach Artur Boruc bronił jak natchniony, a Smolarek strzelał gola za golem, tworząc zgrany duet z Jackiem Krzynówkiem.
Beenhakker wprowadził reprezentację Polski na "international level". W cyklu eliminacyjnym Biało-Czerwoni o krok wyprzedzili Portugalię i zapewnili sobie pierwszy, historyczny awans na mistrzostwa Europy. W przeszłości ta sztuka nie udała nawet legendom w postaci Kazimierza Górskiego i Antoniego Piechniczka.
Zwolniony w atmosferze skandalu
Wielu Wybitnych Reprezentantów Polski debiutowało u Beenhakera. Jednym z nich był Łukasz Piszczek, którego na kilkadziesiąt godzin przed pierwszym meczem na Euro 2008 selekcjoner wezwał z wakacji w ramach zastępstwa za kontuzjowanego Jakuba Błaszczykowskiego.
Sam turniej w Austrii i Szwajcarii nie niesie za sobą miłych wspomnień wśród polskich kibiców. Zapamiętana została głównie kontrowersyjna decyzja Howarda Webba w końcówce zremisowanego spotkania z Austrią. Zespół Beenhakkera po zaledwie trzech meczach wrócił do domu.
W międzyczasie Grzegorz Lato wygrał wybory na prezesa PZPN i otrzymał Beenhakkera "w spadku" po kadencji Michała Listkiewicza. Ich relacje nie układały się najlepiej. Holendrowi zarzucano między innymi konflikt interesów, ponieważ posadę selekcjonera łączył z funkcją doradczą w Feyenoordzie.
Podczas eliminacji MŚ 2010 reprezentacja Polski znalazła się na dnie. Po blamażu ze Słowenią Dariusz Szpakowski wygłosił niezapomniany monolog, podkreślając, że polski futbol wymaga reform. Tymczasem Beenhakker o dymisji dowiedział się z mediów. Lato w pierwszej kolejności przekazał dziennikarzom decyzję o zwolnieniu, by na ostatnie mecze eliminacyjne zatrudnić Stefana Majewskiego. To był smutny koniec Beenhakera.
"Wyp*** mi z tym Lewandowskim"
Nie można jednak zapominać, że Beenhakker był pierwszym selekcjonerem, który zwrócił uwagę na Wojciecha Szczęsnego. W maju 2008 roku kadra przygotowywała się do mistrzostw Europy, ale opóźnił się przyjazd na zgrupowanie Artura Boruca i Tomasza Kuszczaka. W związku z tym selekcjoner zaprosił na treningi 18-letniego Szczęsnego. Junior Arsenalu zgodził się przerwać wakacje, żeby stawić się na zgrupowaniu. Oficjalnie zadebiutował dopiero u Franciszka Smudy.
Bohaterem podobnej historii był Robert Lewandowski, o którym Beenhakker po raz pierwszy usłyszał wiosną tego samego roku. Snajper z zaplecza Ekstraklasy zdobywał bramki jak na zawołanie w barwach Znicza Pruszków i było pewne, że lada moment awansuje do najwyższej klasy rozgrywkowej.
Bogusław Kaczmarek, prawa ręka Beenhakera, w rozmowie z WP SportoweFakty wspominał: - Powiedziałem wtedy na jednej z odpraw, że jest taki zawodnik, któremu dobrze byłoby się przyjrzeć. Leo, jak to Leo, nie przebierał w słowach: "Bobo, wyp*** mi z tym Lewandowskim i z tymi swoimi pop*** pomysłami! Dwa lata robimy selekcję, a ty mi teraz pier***, że jakiś Lewandowski z Pruszkowa ma zbawić kadrę?!". (więcej TUTAJ).
Lewandowski na Euro 2008 nie pojechał. Jeśli chodzi o napastników, Beenhakker wolał powołać choćby Tomasza Zahorskiego z Górnika Zabrze (innym nieoczywistym graczem powołanym z tej drużyny był Michał Pazdan). Tuż po odpadnięciu z turnieju Kaczmarek powiedział selekcjonerowi, by nie zapominał o "Lewym".
10 września 2008 roku to dzień, który odmienił polską kadrę. Jako świeżo upieczony zawodnik Lecha Poznań Lewandowski zadebiutował z orłem na piersi i od razu znalazł drogę do siatki w meczu z San Mrino. Na przestrzeni już blisko 17 lat kolejni selekcjonerzy od jego nazwiska zaczynają ustalanie "jedenastki". Beenhakker miał świadomość, że drzemie w nim ogromny potencjał.
- Robert to piękna historia. W ogóle mnie nie zaskakuje to, gdzie jest. Pamiętam Roberta w ten sam sposób, co Zlatana Ibrahimovicia, którego odkryłem dla Ajaksu w 2001 roku. Widziałem Roberta w jednym czy dwóch meczach. To był młody facet bez doświadczenia, ale miał kilka takich zagrań! To, jak biegał, by zdobyć piłkę. To, jak zachowywał się w polu karnym. To były detale, ale wtedy powiedziałem: "hej, powołam cię". Od początku byłem przekonany, że może być naprawdę świetnym zawodnikiem - mówił nam były selekcjoner.
Beenhakker zasłużył na miano jednego z najlepszych selekcjonerów w historii reprezentacji Polski, a już na pewno w XXI wieku. Efekty jego pracy są zauważalne do dziś. 10 kwietnia 2025 roku gruchnęła wieść o śmierci trenerskiej legendy.