Przełamania nie było. Ruch Chorzów obecnie jest słabszy nawet od ostatniej w Betclic 1. lidze Stalą Stalowa Wola, z którą Niebiescy przegrali w niedzielne popołudnie na Stadionie Śląskim 1:3. - Nasza sekcja futsalowa pokazała jaką ścieżkę powinniśmy obrać jako klub chcąc awansować. Mentalnie mamy powiązane nogi i gramy katastrofalnie. Wszystko wygląda jak jesienią, ale od pierwszego gwizdka zaczyna się paraliż. W ogóle nie wyglądamy tak jak na treningu - powiedział na pomeczowej konferencji Dawid Szulczek.
- Szerzej na to patrząc wyglądamy jakbyśmy stracili ojca, którym był Tomek Foszmańczyk. W trudnych momentach potrafił dać wsparcie. Kiedy jest dobra pogoda to idzie, wygrywamy. Kiedy zła, to nie potrafimy się odbić - przyznał trener Ruchu.
Opiekun Niebieskich zapowiedział, że po rozgrywkach w kadrze dojdzie do zmian. - W tym składzie personalnym sukcesu nie będzie. Trzeba poczekać na koniec sezonu. Teraz zawodnicy mogą powalczyć indywidualnie o siebie - stwierdził Szulczek.
ZOBACZ WIDEO: Festiwal strzelecki w Ameryce Południowej. Dwa gole to arcydzieła!
- Mieliśmy świetną końcówkę rundy, byliśmy najlepsi. Od obozu w Turcji i kontuzji Patryka Sikory zaczął się etap, kiedy ktoś chorował. Drużyna się nie scaliła. Potem zaczęły się problemy mentalne - starał się wyjaśnić problemy trener 14-krotnych mistrzów Polski.
Dawid Szulczek pomimo niepowodzeń nie myśli o dymisji. - Pewnie są ludzie, którzy pewnie by na to tak spojrzeli. To maraton, a nie sprint. Kiedy przychodziłem do klubu, wiedzieliśmy, że będzie ciężko o górne lokaty. Runda jesienna ułożyła się bardzo dobrze, ale w tej wszystko nam odbija i wraca. Z obecnej kadry może pozostać część zawodników. Do niej należy dobrać kilku, co sprawi, że zespół się scali. Obecnie wyglądamy fatalnie - podsumował szkoleniowiec Ruchu.