W sobotę wieczorem Raków Częstochowa wygrał z Radomiakiem 2:1 i umocnił się na pozycji lidera PKO Ekstraklasy. Niepocieszony po tym spotkaniu był trener "Zielonych" Joao Henriques.
Jego zdaniem Raków wygrał po golu, który został strzelony w sposób nieprawidłowy. Przypomnijmy - była 63. minuta, kiedy Ivi Lopez zagrywał z rzutu rożnego. Rocha wyskoczył do piłki i wygrał walkę w powietrzu na piątym metrze, dzięki czemu mógł w spokoju oddać strzał głową. Pytanie brzmi: czy wcześniej nie faulował zawodnika Radomiaka?
Joao Henriques nie miał wątpliwości. - Jestem obcokrajowcem, natomiast szanuję Ekstraklasę i wszystkie kluby. Dziś sędziowie nie okazali nam szacunku. To smutny dzień dla Ekstraklasy. To klarowne, że drugi gol dla Rakowa padł po faulu. To wszystko co mam do powiedzenia na temat tego meczu - przyznał trener Radomiaka na konferencji prasowej.
Zobacz bramkę Leonardo Rochy, o którą pretensje miał Joao Henriques
Radomiak prowadził w Częstochowie 1:0 po golu Rafała Wolskiego, ale wyrównanie nadeszło dosłownie po minucie. To była kluczowa sytuacja dla losów rywalizacji.
- Po strzeleniu gola na 30 sekund odeszliśmy od naszego planu i natychmiast straciliśmy bramkę. To oczywiste, że Raków miałby trudniej, gdybyśmy trochę dłużej utrzymali się na prowadzeniu - powiedział Portugalczyk.
Później jednak ciągle wracał do sytuacji z golem na 2:1. - Raków jest na pierwszym miejscu w tabeli, ale nie potrzebuje takich bramek, by zdobyć mistrzostwo - mówi. - Sędzia mógł tego nie widzieć, ale VAR? Widziałem tę sytuację dziesięć razy i nie mam żadnych wątpliwości. Rocha sam się przyznał, że popchnął rywala, by strzelić gola. Powtarzam: to smutny dzień dla Ekstraklasy - dodał Joao Henriques.
- Raków to dobry zespół i zasłużenie jest na pierwszym miejscu w tabeli, ale w tym meczu nie zasłużył na zwycięstwo. Strzelili tylko jednego prawidłowego gola - podsumował trener "Zielonych".
ZOBACZ WIDEO: Festiwal strzelecki w Ameryce Południowej. Dwa gole to arcydzieła!