Przy okazji niedzielnego (13 kwietnia) meczu Legii Warszawa z Jagiellonią Białystok na trybunach stadionu pojawił się Fredi Bobić. Niemiec siedział tuż obok Dariusza Mioduskiego. To spotęgowało plotki o jego możliwym transferze do "Wojskowych".
Czy tak się rzeczywiście stanie? Pewne wątpliwości co do tego, czy byłby to dobry ruch, ma Marcin Borzęcki. Dziennikarz w "Kanale Sportowym" zdradził, co udało mu się wyczytać w niemieckich mediach.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Fenomenalne gole to ich wizytówka. Znowu to potwierdzili
- (W Eintrachcie, przyp. red.) miał świetną siatkę skautów i (...) oni mu wynajdowali graczy, a on tylko spijał śmietankę. Jak trafił do Herthy, bez tych współpracowników, to była to ogromna katastrofa. Właśnie przez niego Hertha dziś gra w 2. Bundeslidze - powiedział
Jest jednak coś, na czym Legia skorzystałaby, ściągając byłego niemieckiego piłkarza. - Oceniam go negatywnie, co nie zmienia faktu, że jeśli trafi do Legii, to wcale nie musiałoby być tak źle. Bobić może przynieść ze sobą ludzi i kontakty - dodał.
Borzęckiemu wtórował Mateusz Borek. Komentator Telewizji Polskiej wymienił nawet stanowisko, na którym Bobić mógłby się sprawdzić.
- To ego Bobicia jest tak duże, że może on w tej hierarchii nie będzie niżej niż Michał Żewłakow. Może być przecież np. doradcą do spraw sportowych Dariusza Mioduskiego, z kompetencjami pomocy transferowej - podkreślił Borek.
Przypomnijmy, że po porażce z Jagiellonią (0:1) sytuacja Legii w tabeli PKO Ekstraklasy jest trudna. Do lidera rozgrywek, Rakowa Częstochowa, "Wojskowi" tracą aż 15 punktów, co praktycznie przekreśla ich szanse na zdobycie tytułu mistrzowskiego.
Dodajmy, że Bobić to legenda klubu VfB Stuttgart, dla którego rozegrał 148 spotkań. Karierę zakończył w 2006 roku, po czym skupił się na pracy w nieco innej roli, tj. jako dyrektor sportowy m.in. Herthy Berlin.