W marcu Real Betis pokonał Real Madryt, a miesiąc później zremisował na wyjeździe z FC Barceloną. Tymczasem Jagiellonia w ćwierćfinale Ligi Konferencji przeciwko czołowej hiszpańskiej drużynie udowodniła, że polskie zespoły mogą rywalizować ze zdecydowanie wyżej notowanymi.
Choć białostoczanie zremisowali w rewanżu 1:1 i ostatecznie odpadli z rozgrywek po porażce 1:3 w dwumeczu, kibice mistrzów Polski mają powody do dumy.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Fenomenalne gole to ich wizytówka. Znowu to potwierdzili
- Nie powiem, że podziwiam ten występ, ale jestem bardzo zadowolony z postawy Jagiellonii. Nie wiadomo, jak to spotkanie by się potoczyło, gdyby polski zespół wyszedł na prowadzenie, a miał ku temu kilka znakomitych okazji. Udowodniliśmy, że w Europie wcale nie mamy powodów do kompleksów - mówi WP SportoweFakty Tomasz Frankowski, były napastnik Jagiellonii Białystok.
Ostatecznie w kluczowych akcjach mistrzom Polski zabrakło nieco więcej skuteczności. Gdyby Afimico Pululu w pierwszej połowie nie strącił piłki skierowanej do Joao Moutinho, białostoczanie objęliby prowadzenie pod koniec pierwszej połowy. Ostatecznie jednak sędzia musiał odgwizdać spalonego.
- Zabrakło trochę szczęścia. Już Jarosław Kubicki na samym początku spotkania mógł trafić do siatki. Nie możemy natomiast zapominać, że dwumecz zakończył się wynikiem 1:3. Jagiellonia zagrała dobry mecz, co tym razem nie wystarczyło, ale piłkarzom nie zabrakło determinacji, nie złożyli broni - a to cieszy - podkreśla Frankowski.
Na przedmeczowej konferencji prasowej Adrian Siemieniec powiedział, że "chciałby, aby po tym spotkaniu coraz więcej ludzi w Europie wiedziało, gdzie leży Białystok i co to za drużyna, ta Jagiellonia".
- Myślę, że ta sztuka się udała, a rozpoznawalność Jagiellonii rośnie. Jestem dumny z tego, jaki progres zrobili białostoczanie na przekroju całego sezonu. Pamiętamy bardzo słaby dwumecz przeciwko Ajaxowi Amsterdam w eliminacjach do Ligi Europy, zakończony porażką 1:7. Od tamtego czasu wiele się zmieniło. Zespół dojrzał i w Lidze Konferencji udowodnił, że jest w stanie walczyć z potencjalnie lepszymi rywalami od siebie, a nawet z nimi wygrywać - zauważa 22-krotny reprezentant Polski.
Jagiellonia wciąż liczy się w walce o drugie mistrzostwo kraju z rzędu. Podopieczni Siemieńca zajmują trzecie miejsce w ligowej tabeli i tracą 4 punkty do liderującego Rakowa.
- Częstochowianie są w lepszej sytuacji, w dodatku zagrają u siebie z białostoczanami. Niemniej Jagiellonię stać na obronę tytułu i wierzę, że drużyna dopnie swego. Końcowe rozstrzygnięcia są pewną zagadką, ale absolutnie nie można skreślać aktualnych mistrzów Polski. Życzę młodszym kolegom powodzenia - podsumowuje Tomasz Frankowski.
Bogumił Burczyk, dziennikarz WP SportoweFakty